czwartek, 10 listopada 2016

Rozdział XXIII

Jeśli to czytasz to wiedz, że Cie kocham najbardziej na świecie.
Ja już nie liczę jak długo czekaliście.
Nie sądziłam, że będzie mi az tak trudno się wyrabiać.
Przepraszam Was bardzo, ale za to macie

ROZDZIAŁ:
-długi
-pełen emocji
-różnych wątków
-i całkiem spoko
-choć końcówka może Was zabić

będzie taki trochę inny ten rozdzialik, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba:))
no to już rachu ciachu
a i uwaga - dziś bez kołka narzekania pod spodem, żebyście nie mieli mnie już dość - długo zwleka i narzeka (zrymowałam)

NO I PROSZE O KOMENTARZE ŻABKI MOJE



ROZDZIAŁ XXIII
-Naprawdę tak było! –zapewnił rozbawiony chłopak. –Po prostu przyłożyła w jej głowę książką!
-O Merlinie, Pansy… -Hermiona ryknęła śmiechem. –Widzisz jak o nas się troszczą. –gryfonka ujęła dłoń Freda, wplatając swoje palce między jego. Weasley uśmiechnął się zawadiacko i ucałował ją czule w głowę. Para po krótkim spacerze stanęła przed drzwiami do Pokoju Wspólnego. -Razem, ręka w rękę?
-Ręka w rękę. –szepnął rudowłosy. Gryfoni weszli do środka, uśmiechając się szeroko. Imprezowicze nagle umilkli, wpatrując się szeroko otwartymi ślepiami w nowoprzybyłych. Ron, Ginny i Harry zaczęli wydawać bliżej niezidentyfikowane odgłosy radości, tańcząc w koślawym kółku, za to reszta, ku przerażeniu Granger’ówny, wydała smutny pomruk. Nagle na stół wskoczył George, a tuz za nim lekko chwiejący się Lee.
-Wyskakiwać z kasy frajerzy! –krzyknął szczęśliwy bliźniak, ale napotykając zdziwiony wzrok brata i jego dziewczyny, pokręcił głową. –Już, już, spieszę z wyjaśnieniami, skarby. Jak tylko wyszliście, zaczęliśmy z Jordanem robić małe zakłady. –Weasley uśmiechnął się chytrze, pokazując szereg białych zębów. –Wszyscy, oprócz Harry’ego, Ginewry i Ronusia, Lavender, Patil i kilku innych, sądzili, że po tej rozmowie wrócicie jeszcze bardziej skłóceni. My jako wasi najwierniejsi towarzysze, utrzymywaliśmy, że ta rozmowa będzie decydująca i … -George popatrzył się znacząco na szczerzącego się Lee, który nie zauważył wzroku przyjaciela. Rudowłosy klepnął go z całej siły w głowę. –Jordan!
-Yyyy, już, już! –czarnoskóry opamiętał się natychmiast, wypędzając z siebie ostatnie resztki alkoholu. –Werble, proszę! –chłopak zaczął w określonym rytmie stukać dłońmi o swoje kolana.
-I okazało się, że… BUM! Jesteście razem! I tak naprawdę wszyscy się cieszą! I to jak! Poza tym zaraz to opijemy! –na te słowa Dean zerwał się z miejsca i zaczął wyznawać miłość George’owi i jego pomysłom. –No dobra, Thomas, ty tego nie opijesz. –takiego rozczarowania w oczach chłopaka nikt nie widział. –Wracając…
-Wszyscy są szczęśliwi, ale muszą nam płacić! –ryknął Lee, pobierając już pierwszą opłatę od szóstoklasistki. Fred roześmiał się wesoło, na co Hermiona tylko fuknęła ze złością.
-Zakładaliście się o nas?! O mnie?! Tak nie można! Poza tym hazard jest nielegalny! –oburzyła się dziewczyna, na co Fred tylko objął ją rozbawiony.
-Czyli poznaj moją rodzinę. –szepnął jej do ucha gryfon. Bliźniak chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie jasnowłosa dziewczynka schowała się za nimi. –Luna? –zapytał zdziwiony Weasley. Krukonka popatrzyła się na parę błagalnie.
-Nie mówcie mu gdzie jestem. –szepnęła zestresowana dziewczyna, chowając głowę w plecach Hermiony. Gryfoni nie zdążyli jeszcze zapytać, o kogo jej chodzi, gdy po Wieży rozniósł się wesoły krzyk George’a.
-Lovegood, kochanie moje! Wyjdź zza naszych gołąbeczków, przede mną się nie schowasz! Poproszę moje galeony! –blondynka wyszła z ukrycia, rozkładając już ręce.
-Ale już nie mam czym płacić! Już dawno oskubałeś mnie ze wszystkich pieniędzy! –dziewczyna rozłożyła bezradnie ręce.
-Luna! Nie wierzyłaś w nas? –zapytała zaskoczona Granger’ówna. Krukonka pokryła się czerwienią.
-W tym momencie okropnie mi głupio, ale wiesz… Oboje jesteście całkiem wybuchowi i ja nie wiedziałam, czego się spodziewać! –obroniła się blondynka. –A teraz, czym prędzej ucieknę, bo nie chcę zbankrutować. –mówiąc to, Lovegood ruszyła w kierunku wyjścia. George cmoknął rozbawiony.
-Lee, współpracowniku mój, pozwolisz, że od tamtej panienki pobiorę osobistą opłatę? –zapytał głośno Weasley, patrząc na rozradowanego Jordana, przeliczającego złote monety. Czarnoskóry uśmiechnął się uroczo.
-Droga wolna, przyjacielu! –nie czekając na więcej, bliźniak zeskoczył ze stołu i pognał za swoją lubą. Hermiona prychnęła rozbawiona.
-Nigdy ci nie pozwolę doprowadzić mnie do takiego stanu pieniężnego. –obiecała szatynka. –Poza tym George już jej nie złapie, za daleko pobiegła.
-Zakład? –zapytał Fred, patrząc zawadiacko na swoją dziewczynę i wyciągając w jej stronę rękę. Granger natychmiast ją uścisnęła. Nie minęła chwila, gdy do Pokoju wparował George z Luną przewieszoną przez ramię.
-Cholera. –syknęła dziewczyna, na co jej chłopak roześmiał się wesoło, przytulając ja do siebie.

 
Hermiona padnięta weszła do dormitorium pogrążonego w ciemności. Całą imprezę spędziła z Fredem, Georgem, Ginny oraz oczywiście Ronem i Harry’m. Chociaż ostatnia trójka, oprócz ciągłego uśmiechu na ich rozradowanych dziobach, nic nie mówiła. Szatynka, uważając na Lavender i Parvati, które spały rozwalone na podłodze, przedostała się do łóżka i wgramoliła się pod kołdrę. Wyszeptała cicho zaklęcie i oświetlając sobie kartkę, napisała na nich kilka słów. Ułożyła z niej małego samolocika i wypuściła go z rąk. Karteczka pokrążyła chwile po pokoju, szybując i wywijając slalomy, by po chwili wylecieć przez uchylone okno. Szatynka uśmiechnęła się do siebie, zatapiając się w ciepłej kołdrze, jednak nie na długo. Po chwili usłyszała ciche pukanie w szybę. Wystraszona na śmierć, podeszła powoli do okna z różdżką wyciągniętą przed siebie.  Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała tam znudzoną twarz Pansy, która przyglądała się swoim paznokciom. Granger otworzyła okno i popatrzyła wściekle na siostrę.
-Pansy do cholery! –ślizgonka powoli podniosła na nią wzrok.
-No nareszcie, ile można czekać. –mruknęła brunetka. Po chwili uśmiechnęła się szeroko. –Chodź, lecimy na siostrzaną przejażdżkę! –krzyknęła dziewczyna, ale szatynka zamknęła jej usta.
-Cicho, dziewczyny śpią!
-Dziewczyny śpią, dziewczyny śpią… -przedrzeźniała ją Parkinson. –Wskakuj i lecimy pogadać! Następnym razem jak wyślesz mi samolocik z tekstem, że jesteś z Fredem, to się przygotuj, że do ciebie przylecę! –Hermiona przekręciła oczami. –No nie kręć, nie kręć, tylko wskakuj!
-Przepraszam bardzo, ale na co? –gryfonka dopiero teraz wytężyła wzrok. Po chwili zauważyła, że jej siostra siedzi na drewnianym patyku. –Nie myślisz chyba, że na to wejdę? –ale szatynka nie doczekała się odpowiedzi, tylko brunetka złapała ją za rękę i wciągnęła siłą na miotłę. Granger objęła mocno ślizgonkę, prawie łamiąc jej żebra. –Jesteś najgorszą siostrą na świecie.
-Też cię kocham. –zadeklarowała Pansy, zanim zaczęła pikować z zawrotna prędkością w dół. Hermiona, próbując nie piszczeć i nie obudzić całego zamku, utkwiła głowę w plecach „kierowcy”. Po chwili starsza z sióstr poderwała się gwałtownie w górę i żeby nie zlecieć szatynka zaczepiła się nogami wokół nóg ślizgonki. Mając cały czas zamknięte oczy, gryfonka poczuła, że stoją w miejscu. –Otwórz oczy, tchórzu.
-Nie jestem tchórzem. –zaprotestowała dziewczyna, odchylając się od siostry i otwierając oczy. Zaniemówiła z wrażenia. Znajdowały się teraz ponad poziomem chmur, które całkowicie zakryły ziemię. –O matko, jak tu jest pięknie.
-Wyraz twojej twarzy był warty tych wszystkich przekleństw, które dotarły do moich uszu. –powiedziała Pans, kręcąc głową z rozbawieniem. Dziewczyna odwróciła się przodem do siostry, cały czas utrzymując równowagę miotły. –Szczęśliwszą mordkę mogłabyś mieć tylko, gdy gadałaś z Weasley’em. Opowiadaj, młoda.
-Nie mogło to poczekać do rana?
-A zrzucić cię?
-Już opowiadam. Ale zimno mi. –Pansy rzuciła szatynce swoją bluzę, która zaczęła szybko streszczać całą rozmowę z Fredem. Widząc jednak minę Parkinson, przerwała. –No o co ci chodzi? Przecież opowiadam. –brunetka po raz kolejny przewróciła oczami.
-A myślisz, że obchodzi mnie co powiedzieliście słowo w słowo? Może takie słodkości lubi Ginny, Nott i ta blondyna, jak jej tam… Brown! Mi bardziej chodziło o konkret – czyli jak ty się czujesz z tym? A to, że mój szwagier mówił o twoich oczach to mi, za przeproszeniem, wisi. Na tym polega różnica między przyjaciółką, a siostrą – ja zapytam o twoje uczucia, Gin zapyta o urocze szczegóły rozmowy. –wyjaśniła ślizgonka. –Poza tym to ja mam ładniejsze oczy.
-A ja już myślałam, że raz w życiu powiesz coś miłego, przy okazji nie mówiąc o sobie.
-Wykluczone. –starsza z sióstr uśmiechnęła się uroczo. –Sprecyzuję: jak się czujesz z tym, że jesteś nową panią Weasley?
Hermiona zacisnęła usta, powstrzymując się przed zwróceniem dziewczynie uwagi. W każdym momencie, pomyślała, może mnie zrzucić, więc lepiej jej nie drażnić.
-Wiesz, co… Fajnie mi z tym. Naprawdę. Tak się cieszę, że wreszcie dotarłam do tego momentu, że umiałam powiedzieć przed sobą i w sumie przed nim, że no wiesz… lubię go. Ale trochę się obawiam, bo Fred to Fred, wieczny żartowniś, który na wyciagnięcie ręki ma każdą. A ja to…
-Najgenialniejsza siostra na świecie, bardzo mądra dziewczyna, która ma zaniżone w cholerę poczucie wartości, a jest śliczna i ma niesamowitą urodę, tak, tak, wszyscy, to wiemy. No i co dalej? –wtrąciła Pansy, powodując wielki rumieniec na twarzy gryfonki i nieśmiały uśmiech.
-Kocham cię, Parkinson.
-Nareszcie to przyznałaś. Co dalej?
-No po prostu, obawiam się trochę. Jeszcze tak dużo czasu jako para nie spędziliśmy i nie wiem jak się zachowywać, będąc czyjąś dziewczyną. Co mam mówić, a co nie, co robić, a co nie. –wyznała szatynka. –Fred Weasley jest moim pierwszym chłopakiem.
-Po prostu bądź sobą. To jest najważniejsze. –poradziła brunetka. - I jakoś wyjdzie. Na serio. Wszystko będzie dobrze, młoda! Weasley lubi cie taką jak jesteś, więc… bądź taka. –dziewczyna uśmiechnęła się wesoło. Po sekundzie klasnęła w ręce. –No i cudo, wszystko w miarę obgadane, odstawiam cię do łóżka, bo zaraz trzecia w nocy, a jako starsza siostra muszę dbać o to byś się wysypiała. Poza tym w ogóle nie powinnam z tobą gadać. –Hermiona popatrzyła na nią zdziwiona. –Bądź co bądź, wygraliście mecz. Ale to był tylko taki chwyt, by szczęśliwy Fred do ciebie zagadał.
-Och, jaki Slytherin jest cudowny, że tak o mnie dba. –zironizowała szatynka.
-Kiedyś ci te słowa wypomnę. –mruknęła Pansy.

 
Granger nie była zbytnio zdziwiona, gdy obudziły ją dwa wielkie cielska spadające na nią z prędkością światła.
-Dupa w górę, kochana! –ryknęła Lavender tuż nad jej uchem, rozkładając się na połowie jej cieplutkiego łóżeczka. Drugą połowę zajęła Parvati, która zaczęła odprawiać jakieś dzikie tańce.
-Wstajemy, wstajemy, Weasley’ówna! Słoneczko wstało, takie piękne i ogniste jak włosy twojego chłopa! –po tych słowach szatynka ryknęła śmiechem, rozbudzając się już całkowicie.
-Już, już, wstaję, wstaję. –mruknęła dziewczyna, przecierając oczy.- Co wy w takim dobrym humorze?
-No jak to co, ostatnia z naszego dormitorium znalazła se chłopczyka. To czemu mamy być w złym? –zapytała Patil, rozciągając się tak, że włożyła swoje ręce prosto w twarze koleżanek.
-Pav, do jasnej ciasnej, ty uważaj z tymi kończynami! –zagroziła rozbawiona blondynka, która spadła przez to z łóżka. –To ja już idę, a wy się szykujcie. –powiedziała Brown, znikając w drzwiach. Hermiona popatrzyła zdziwiona na miejsce, gdzie przed chwila stała współlokatorka.
-Co ona tak się spieszy? Przecież dziś niedziela, śniadanie trwa dłużej.
-Dziwisz się? –zapytała bliźniaczka, wkładając na nogi granatowe trampki. –Leci wszystkich poinformować, że jesteś z Fredem. –mruknęła dziewczyna, przeglądając się w lustrze. –Idziesz? –ale odpowiedziało jej tylko głośne trzaśnięcie drzwiami. – Chyba miałam jej tego nie mówić. –zauważyła Parvati, wiążąc sobie wysokiego kucyka. W tym czasie Hermiona, która była cały czas w bluzie Pansy i spodenkach do spania, wybiegła z Pokoju Wspólnego. Na końcu korytarza zauważyła rozwiane włosy Lavender.
-Brown, wracaj mi tu!- krzyknęła rozwścieczona szatynka. Blondynka pokazała jej tylko język.
-Ani mi się śni, kochana! –po czym zniknęła za zakrętem. Granger ruszyła śladem dziewczyny, ale gdy skręciła już tam, gdzie zniknęła koleżanka, poczuła jak jakieś wielkie ramiona łapią ją i podtrzymują w górę. –Dzięki, Broadway, ratujesz sytuacje! –Hermiona, słysząc te słowa popatrzyła w górę na swojego porywacza.
-Aaron, puść mnie natychmiast!
Chłopak uśmiechnął się uroczo, pokazując swój przesłodki dołeczek.
-Ani mi się śni, kochana! –powiedział brunet, mrugając do rozwścieczonej gryfonki. Wisząca w powietrzu dziewczyna zapowietrzyła się.
-Ale nawet nie wiesz co ta bestia – Hermiona wskazała głową na Lavender, smiejącą się od ucha do ucha –chce zrobić!
-Oświeć mnie w takim razie.
-Chce powiedzieć całemu Hogwartowi, że spotykam się z Fredem! –Aaron otworzył szeroko oczy.
-Nie wierzę, Lav, jak możesz! –krzyknął chłopak. Granger uśmiechnęła się zwycięsko, widząc zdezorientowaną minę Brown. –Ja chciałem to zrobić!
-Zaraz co? –zapytała zaskoczona gryfonka, na co blondynka z bliźniakiem tylko się roześmiali.
-Czyń honory, kochana! –zasalutował Broadway. Lavender uśmiechnęła się wesoło i po sekundzie zniknęła im z pola widzenia. –Gdyby były zawody w roznoszeniu plotek, to ona by była mistrzynią.
-Gdyby były zawody w byciu najgorszym, najgłupszym i najwredniejszym chłopakiem na ziemi, zmiótłbyś konkurencję z ziemi. –warknęła szatynka, gdy chłopak odłożył już ją na ziemię. Aaron cmoknął z sarkazmem.
-To boli. Weasley na ciebie źle wpływa. Ale skoro już jesteśmy przy nim…
-Nie będę ci nic opowiadać, bo mam cię dość. –powiedziała dziewczyna. Bliźniak popatrzył na nią zdziwiony.
-Czochrańcu, ale uspokój się, przecież to wszystko żarty. –bronił się gryfon.
-Tak, akurat dla ciebie wszystko jest jednym wielkim żartem.
-Stop, nie rozumiem czegoś. Czy ty jesteś na mnie zła? –zapytał chłopak, łapiąc w ramiona przyjaciółkę.
-Tak, jestem na ciebie wkurzona, bo ze wszystkiego robisz żarty, jesteś niepoważny i…
-Bo pozwoliłem Lavender powiedzieć, że jesteś z Weasley’em? –Aaron zmrużył oczy niepewnie. Nie takiego spotkania się spodziewał. –O co teraz ty mnie winisz?
-O nic, przecież idealnego pana Aarona o nic nie można winić! Wspaniały, przystojny, inteligentny Aaron Broadway!
-Granger, do cholery, o czym ty mówisz?! O co ci, na Merlina chodzi?!
- Denerwujesz mnie. –oświadczyła Hermiona, zostawiając zszokowanego chłopaka na korytarzu.



Hermiona, po szybkim przebraniu, wróciła do Wielkiej Sali i usiadła obok Harry’ego i Rona. Zobaczyła, że Aaron siedzi u szczytu stołu i rozmawia wesoło z Lee Jordanem. Nawet nie wiedziała co ją tak w nim zdenerwowało. Niepotrzebnie się na nim tak wyżyła, chciał tak jak wszyscy dowiedzieć się więcej. Nawet nie sądziła, że taka złość się w niej piętrzyła. Biedny Aaron, muszę go przeprosić, pomyślała.
-Coś się stało? –zapytał delikatnie Harry.
-Wiesz, że nawet nie wiem. –odparła bezradnie szatynka, patrząc wzrokiem smutnego psa na przyjaciół.  Ron przesunął jedzenie na bok.
-Oho, szykuj się na Rona-psychologa. Nawet jajecznicę odstawił . –mruknął Potter, upijając sok dyniowy z pucharka rudowłosego.
-Harry, zostaw mój soczek. A ty, Hermioneczka, daj mi wykorzystać mój umiejętności doceniane przez Trelawney –chłopak pomachał rękami nad głową dziewczyny, doprowadzając ją do cichego chichotu. – Jesteś szczęśliwa, że jesteś z Fredem, ale masz dość szopki wokół tego, że wreszcie jesteście razem. Z tego powodu pokłóciłaś się z bliską ci osobą. Zgadłem? –Hermiona z trudem pozbierała szczękę z ziemi.
-Skąd wiedziałeś? –Harry wypluł sok.
-Zgadł? –widząc potakującą głowę przyjaciółki, wlepił ślepia w Weasley’a. –Cholera, czemu w takim razie nie ty mnie uczysz Wróżbiarstwa?
-Żartuję, nawet na to nie spojrzałem przez moje trzecie oko. –mruknął Ron –To całkiem typowy scenariusz. Nie wiem czemu, ale większość dziewczyn moich braci prawie zawsze kieruje się do mnie z taką sprawą. To jest chore, bo czemu do najmłodszego z braci, ale gadałem tak już z Fleur, nawet z Luną i Katie Bell, no i Angelina, pamiętacie, ona też… A no i jeszcze mam Ginny. I siedemnaście kuzynek. –wyliczył chłopak. Hermiona i Harry złapali się za głowy. –Też sobie współczuję.
-Osiemnaście kuzynek, zapomniałeś o Kornelii.-mruknął Fred, który nagle się przysiadł do przyjaciół. Obok Rona usiadł George z Ginny. –Cześć, kochanie. –przywitał się bliźniak, całując swoją dziewczynę w policzek.
-No dobra, ale Kornelia ma miesiąc. Nie sądzę, żeby już się umawiała z chłopakami. –burknął Ronald.
-To z kim się o nas pokłóciłaś? –zapytał Fred, ignorując młodszego brata. 
-Z Aaronem. –wyznała Granger, grzebiąc łyżką w jajecznicy. George machnął ręką.
-Twardy chłop, o takie głupstwo się nie obrazi. Pewnie gorsze rzeczy miewał ze swoją siostrzyczką. –zostawiając temat Broadway’a, przyjaciele zaczęli już swobodnie z sobą rozmawiać, dosłownie o wszystkim. Harry rozprawiał z George’m i Fredem o wczorajszym meczu, Ginny kłóciła się z Ronem o jakieś głupstwa, jedynie Hermiona cały czas milczała, rozmyślając o brunecie. Nagle gwar rozmów przerwało głośne stukanie w szklankę. Uczniowie zwrócili wzrok w kierunku stojącej przy mównicy, Umbridge. –Pewnie wam pogratuluje. –mruknął rozbawiony George, puszczając oczko Hermionie i Fredowi.
-Moi drodzy –rozpoczęła nauczycielka, uśmiechając się słodko. –Na początku chciałam z całego serca pogratulować gryfonom, cudowny mecz, kochani. Jednak niestety powód mojego przemówienia nie należy do przyjemnych. Rozmawiałam na ten temat z dyrektorem, i razem podjęliśmy decyzję. Dla naszego bezpieczeństwa. Dostaliśmy wiadomość, że jeden z naszych uczniów dopuszcza się czynu zakazanego i karalnego. Dlatego też… Aaronie Broadway, zostaje pan natychmiastowo wydalony ze szkoły.



kisski
~Kate