czwartek, 5 maja 2016

Rozdział XVI

Zanim mnie udusicie, odetniecie głowę lub wrzucicie do wody z kamieniem na szyi, ostrzegam tylko, że ten rozdział jest.... hmm... specyficzny. Od drugiej strony. Ale to się sami przekonacie, więcej informacji na dole!

I jeszcze jedno - za tą długą nieobecność zadośćuczyniłam --> rozdział długi w cholerę i strasznie opisowy!

I jeszcze jedno - dedykuję to "coś" każdemu mojemu czytelnikowi, a szczególnie Astrum Confusa, która jest najlepszym psychologiem na ziemi! <33



ROZDZIAŁ XVI

Przeraźliwy dźwięk budzika przeciął ciszę panującą w dormitorium dziewczyn z piątego roku. Brunetka natychmiast wyłączyła przeklęte ustrojstwo i usiadła na łóżku, przecierając oczy. Popatrzyła się na swoje pogrążone w śnie współlokatorki. Westchnęła cicho i ruszyła do łazienki. Weszła do jasnego pomieszczenia i popatrzyła się niechętnie na swoje odbicie. Ciemne, proste włosy i piwne oczy podkreślały okropnie bladą cerę i widniejące wory pod oczami. Dziewczyna wzdrygnęła się z zimna, które przeszywało łazienkę. Nałożyła na siebie stare dresy i dużą znoszoną bluzę. Postanowiła nie zakładać dzisiaj mundurka, bo jej się zwyczajnie nie chciało. Po chwili znów skupiła się na swoim odbiciu. Prychnęła tylko. Kończył się pierwszy tydzień września, a ona już nie miała siły na dalsze życie w tej szkole, które diametralnie się zmieniło odkąd dowiedziała się prawdy o swoim pochodzeniu. Po pierwsze, zanim jeszcze okazało się , że jest spokrewniona z Granger, zerwała z Malofyem. I przez to została całkowicie znienawidzona przez żeńską część Slytherinu. Po drugie, ślizgoni wyczuli zmianę w charakterze Pansy,  a mianowicie brak nienawiści do osób z rodzin mugolskich. Bo jak ona mogła wyśmiewać kogoś, kim sama była? Zostawało to dość często wyśmiewane przez Malfoya i jego świtę przygłupów. Ale nie z takimi rzeczami Parkinson dawała sobie radę. Po trzecie, jedyna w miarę pozytywna sprawa, zaczęła się, przez tą całą „zmianę”, przyjaźnić z Nottem i Zabini’m, co potem się skończyło związkiem z czarnoskórym ślizgonem. Oczywiście, że z takiego obrotu spraw była przeszczęśliwa. Spotkała chłopaka, na którym jej zależy i zyskała niesamowitego przyjaciela. Przynajmniej do teraz. Po Hogwarcie echem rozniosły się plotki o kłótni pary, spowodowanej przez tą nową gryfonkę. Pansy nawet nie pamiętała jak się nazywała ofiara zasłużonych Upiorogacków. Blaise uznał, że ślizgonka przesadziła z tą „karą” i to doprowadziło do cichych, bardzo cichych dni w ich związku. A Nott, jako wierny druh jej chłopaka, nie zostawił przyjaciela w potrzebie, szczególnie że i z nim zerwała dziewczyna. Co za paradoks. A Parkinson została teraz sama. W Domu Węża nie utrzymywała z innymi zbyt bliskich kontaktów, więc większość dnia polegała na przemykaniu się między salami lekcyjnymi a dormitorium. Mogła przecież pójść do siostry, by jej się wygadać, ale Pansy do takich osób nie należała. Nie pozwalała sobie na jakiekolwiek chwile słabości. Zawsze wszystkie uczucia w sobie tłumiła i nienawidziła przed kimś się otwierać. Nie była tez przyzwyczajona, by ktokolwiek się o nią troszczył. Oczywiście, przybrani rodzice zapewnili jej miłość i rodzinne ciepło, ale spędzała większość roku bez nich, więc nie było to tak całkowicie odczuwalne. A teraz, gdy zaczęła się przyjaźnić z chłopakami i Hermioną, poczuła jakie to wspaniałe uczucie, gdy dla kogoś coś znaczysz. Za czasów Malfoya nawet głupie pytanie od Crabbe’a i Goyle’a :”Ej, Parkinson, wszystko ok.?” (bo nawet Draco nie raczył się zaprzątać swoją dziewczyną głowy) poprawiało jej humor. A teraz znowu dla nikogo nic nie znaczyła, jednak i z tym dawała sobie radę. Ale list, który przyszedł do niej wczoraj, przelał czarę goryczy. Otóż dowiedziała się, że jej przybrana matka poważnie zachorowała. Ona w przeciwieństwie do siostry, utrzymywała kontakt z „rodzicami”, których ogromnie kochała i dlatego strasznie ją przygnębiła ta wiadomość. Prawdopodobnie, by wyleczyć jej mamę, Parkinsonowie będą musieli wyjechać za granicę na leczenie. I ta informacja psychicznie złamała dziewczynę. Całą noc spędziła mocząc poduszkę słonymi łzami, co było teraz doskonale widoczne.
Rozmyślania ślizgoni przerwała jej współlokatorka, dobijająca się do drzwi. Pansy szybko ewakuowała się z dormitorium i nakładając w pośpiechu czarne, wysokie trampki zeszła do Pokoju Wspólnego. Usłyszała za sobą jakieś wrzaski ślizgonek o jej okropnym ubiorze, ale mało ją to obchodziło. Usiadła na jednej z sof i zaczęła zawiązywać buty.
-O, patrzcie, nasza miłośniczka szlam się zjawiła. –zadrwił głos tuż nad jej uchem, a po chwili przed nią pojawił się Malfoy z Goyle’em. Brunetka prychnęła, skończyła wiązać sznurówki i popatrzyła się na chłopaka kpiąco.
-Oszczędź sobie, kretynie. Nie stałam się nagle wielką miłośniczką mugoli, po prostu przestałam się z tym obnosić jak jakiś kretyn. O przepraszam, w sumie to ty jesteś kretynem, więc takie zachowanie do ciebie pasuje. –Pansy uśmiechnęła się słodko i ruszyła w kierunku wyjścia, jednak jakaś wielka ręka spoczęła na jej drobnym ramieniu. Została gwałtownie obrócona i stanęła twarzą w twarz z Draconem. –Puść mnie, Goyle. –warknęła do osiłka, który mocniej zacisnął dłoń na jej obojczyku, wbijając palce miedzy kości. Powstrzymała się, by nie syknąć z bólu. –O, Malfoy, teraz się będziesz nade mną znęcał?
-Nie pozwalaj sobie, kretynko.
-Ups, sorki Dracuś, ale to twoje przezwisko. Bądź bardziej oryginalny. –ślizgonka mrugnęła do blondyna, który zagotował się ze złości. –A ty nie słyszałeś co się do ciebie mówi? –mruknęła wściekle do ślizgona, który ją trzymał za ramię i wyrwała je szybko spod łapska chłopaka. –Mogę już iść na śnia… -jednak w tym momencie Malfoy wyciągnął różdżkę. Pansy jednak nie mogła się powstrzymać i wybuchła śmiechem, dezorientując blondyna. Słyszała, że w pierwszy dzień zagroził w podobny sposób Hermionie i gdyby nie to, że Teodor i Balsie ją skutecznie powstrzymali, to dzisiaj ślizgon latałby bez przednich zębów. –No nie, a teraz mnie zadźgasz tym badylem. Zupełnie jak Granger. – dodała ironicznie, szczerząc szereg białych zębów.
-Ty, ty… -zasyczał wściekle chłopak i podniósł dłoń, jakby miał zaraz ją uderzyć. Dziewczyna instynktownie zamknęła oczy i osłoniła się ręką, czekając na cios, ale usłyszała tylko jakiś świst i głośny huk. Parkinson otworzyła oczy i omiotła wzrokiem Pokój Wspólny. Na pobliskiej kanapie leżeli Malfoy z Goyle’m, a kilka metrów od niej stali Blaise i Teodor, którzy patrzyli się na nią z troską. Z tą przeklętą troską. Brunetka czuła jak powoli wypełnia ją wściekłość. Przez cały tydzień, od poniedziałku do soboty, owa dwójka chodziła naburmuszona i zdawała się jej nie zauważać, a tu nagle się pojawiają jako bohaterzy, ratujący ją spod szponów Malfoya, z którym i tak dałaby sobie radę.
-Wszystko dobrze, Pansy? –zapytał opiekuńczo czarnoskóry ślizgon.
-Jakby cię to w ogóle obchodziło, Zabini. –warknęła i ruszyła w kierunku wyjścia. Wybiegła z lochów i skierowała się w kierunku Wielkiej Sali na śniadanie. Uczniowie mijali ją, spoglądając dziwnie. Brunetka prychnęła tylko, widząc dwójkę puchonek, które zaczęły obgadywać jej wygląd. „Oczywiście, wszyscy wzorowi uczniowie w mundurkach zapiętych po kołnierzyki, a ja tutaj w dresach.” Ślizgonka wbiegła po kilku schodkach i znalazła się w opustoszałym korytarzu. Nagle wpadła na jakąś osobę. Zanim upadła przed oczami zamajaczył jej krawat Gryffindoru.
-Uważaj, jak chodzisz, głupi gryfonie. –mruknęła rozmasowując tył głowy i siadając prosto.
-Pansy? –zapytał łagodnie głos, przepełniony zarazem szczęściem i wyraźnym zmartwieniem. Brunetka podniosła oczy i uśmiechnęła się szczerze po raz pierwszy od kilku dni.
-Hermionka! –rzuciła się w ramiona siostry, która mocno ją przytuliła. Tak bardzo brakowało jej jakiejkolwiek bliskości z drugim człowiekiem. Pansy poczuła jak oczy zaczynają ją delikatnie szczypać. Zaczęła trzepotać rzęsami, by odgonić napływające łzy, ale po chwili kilka z nich wyrwało się spod powiek i spłynęło po policzku. Wyrwała się z uścisku szatynki i ominęła ją w korytarzu. –Muszę już iść.
-Czy wszystko dobrze? –zapytała spokojnie Granger, nie próbując nawet zatrzymać ślizgonki. Ta jednak sama się zatrzymała, rozbawiona pytaniem gryfonki.
-Czy wszystko dobrze? Dobrze? –odwróciła się, nie kontrolując już  perlistych strumieni łez, i uśmiechnęła się ironicznie. –Nic nie jest dobrze. Wszystko się wali, roztrzaskuje się w najdrobniejsze kawałeczki, a ja nie umiem się zwrócić o pomoc. Nie daję sobie rady. Mam dość ciągłego udawania i tego całego teatrzyku. –dziewczyna kucnęła, oparta o ścianę, i schowała twarz w kolana. Poczuła jak szatynka siada obok niej i pocieszająco łapie ją za dłoń. –I nawet nie próbuj mnie pocieszać. U ciebie jest wszystko takie idealne. Masz cudownych, wręcz perfekcyjnych przyjaciół, wszystko ci się układa, nie masz żadnych kłopotów. I za to mam do siebie żal. Że ty umiesz wszystko sobie ułożyć, jesteś taka zaradna, radzisz sobie w każdej sytuacji, a ja? –Pansy przełknęła newrowo ślinę i wzruszyła ramionami. -W Slytherinie jestem wyrzutkiem, dziś rano Malfoy prawie mnie zaatakował, a z Blaise’m i Teodor’em nie rozmawiam, bo jak pewnie wiesz, pokłóciłam się z nim o tą z Beauxbatons, a Nott go poparł. Do tego z nim tez zerwała z nim ta Jasmine. Przez list! –szepnęła oburzona. -Czy wszystkie suki są z tego cholernego Beauxbatons?! –warknęła wściekle brunetka w przestrzeń pomiędzy kolanami. Nagle poczuła jak jej siostra drga. Popatrzyła się na nią ze zdziwieniem, które wzrosło, gdy okazało się, że gryfonka chichocze. Ona jej się wyżala a ta się śmieje. Widząc zaskoczoną minę ślizgonki, dziewczyna uśmiechnęła się.
-Przepraszam, ale mnie rozbawiłaś z tym Beauxbatons. –mruknęła ze skruchą, ale po chwili znowu się roześmiała. Pansy, przypominając sobie własne słowa, parsknęła śmiechem, a sekundę potem chichot dziewczyn zmienił się w donośny i wesoły śmiech. Brunetka, korzystając z chwilowej poprawy humoru, postanowiła zwinnie zmienić temat.
-Co tam u ciebie, młoda?
-A różnie bywa. –Hermiona zarumieniła się wściekle, a Pansy zmrużyła oczy.
-Weasley. Ten brzydszy pewnie. –mruknęła z miną znawcy i z rozbawieniem przyglądała się oburzonej gryfonce. Wzruszyła ramionami. –Nigdy nie miałaś dobrego gustu.
-Wredna jesteś, wiesz? –zapytała sarkastycznie szatynka, ale po chwili ożywiła się. –Wiesz co, muszę ci wiele opowiedzieć, bo nie miałam jeszcze okazji. Mam kilka informacji dotyczących naszych prawdziwych rodziców. –brunetce zrzedła mina. Szczerze mówiąc to dziewczynie, ani trochę nie zależało na odnalezieniu prawdy i bawieniu się w te zagadki i tajemnice. Jej podobało się tak jak jest. Nie była miłośniczką zmian, a samo dowiedzenie się, że jest spokrewniona z Granger’ówną było obrotem jej życia do góry nogami. Hermiona popatrzyła się na siostrę podejrzanie. -Co jest?
-Naprawdę ci zależy, by się tego dowiedzieć? Nie możesz wybaczyć rodzicom i zostawić wszystko tak jak jest? Po co wszystko komplikować?- gryfonka wytrzeszczyła oczy.
-Nie interesuje cię to?
-Szczerze to mam to wszystko głęboko w nosie. –dziewczyna wstała z miejsca, zdenerwowana. Chwilowe rozluźnienie spowodowało powrót porannych emocji ze zdwojoną siłą. Ale nie chciała wyżywać się na niczemu niewinnej siostrze. –Słuchaj, jak chcesz to się baw w Holmesa, czy tam innego mugolskiego detektywa, ale mnie w to nie mieszaj. Nie mam ochoty na jakieś gierki. Jak cos znajdziesz, to chwała ci za to.
-Nie musisz być taka niemiła. –mruknęła urażona szatynka.–Słuchaj, pogadam z Zabinim i Nottem…
-Nic nie rób! Naprawdę! Dam sobie radę! Nie potrzebuję niczyjej łaski i pomocy! –wydarła się brunetka, ale Granger stała dalej niewzruszona w miejscu, patrząc się z bólem w oczach na siostrę. Gryfonka miała zamiar cos powiedzieć, ale nagle usłyszały, że ktoś nawołuje imię młodszej z nich. Po chwili na korytarzu pojawiła się cała „idealna” grupa przyjaciół szatynki – Grzmotter i wszyscy Weasley’owie. „Oni zawsze wiedzą kiedy się pojawić”. Hermiona od razu odsunęła się od ślizgonki, udając odrazę. Jeden z bliźniaków objął jej siostrę ramieniem, sądząc że zaraz brunetka może zacząć wyzywać gryfonkę. Pansy zaklasnęła w ręce. – No uroczo, doprawdy. –zakpiła. Wargi zaczęły jej niebezpiecznie drgać. –Widzisz to, Granger? – jej głos był nienaturalnie spokojny. -Po co to robisz? Po co chcesz się w to wszystko bawić, skoro i tak będzie tak samo! Mam dość! Szl…
-Tylko nie „szlamo”, Parkinson! –ryknął Harry, a ślizgonka roześmiała się, wprawiając ich w niemałe osłupienie.
-Szlag niech to trafi, Potter. To chciałam powiedzieć. Sz-l-a-g. –przeliterowała dziewczyna. -Nie mam zamiaru was wyzywać ani tym bardziej jej. –dziewczyna uśmiechała się przez łzy, które zaczęła nieudolnie ścierać rękawem bluzy. -Miłego dnia, „perfekcyjna szósteczko”. –mruknęła zdenerwowana i wyminęła gryfonów, ruszając do Wielkiej Sali.
-Pansy! Poczekaj, proszę! No poczekaj! Parkinson, do cholery! Chcę pogadać!
-Miona spokojnie, przecież to tylko Parkinson. –powiedziała Ginny. Pansy stanęła w miejscu i odwróciła się. Popatrzyła z niewyobrażalnym bólem na szatynkę, która stała teraz przerażona, oddychając nierówno. Brunetka zagryzła wargi i pokiwała głową. „No jasne, nie powie im, a szukać tych rodziców jest w stanie nawet na końcu świata.”. Granger zacisnęła szczękę i wciągnęła głęboko powietrze nosem. 
-To nie jest „tylko Parkinson”, Gin. Ona jest moją siostrą.  –powiedziała szatynka, wystarczająco głośno, by Pansy ją usłyszała. Ślizgonce stanęło na chwilę serce, a w jej głowie huczały tylko słowa szatynki. Dziewczyna zakryła usta dłońmi, a perliste łzy zaczęły skapywać z policzków. Hermiona uśmiechała się lekko, a gryfoni obok niej byli, łagodnie mówiąc, wstrząśnięci. Bliźniakom oczy wypadły z orbit, Ginny z otwartą buzią przeskakiwała wzrokiem z siostry na siostrę, młodszy Weasley opierał się jedną ręką o Pottera, by nie zemdleć, a sam okularnik wyglądał jakby go piorun trzasnął. Brunetka skierowała swój wzrok na Granger, która patrzyła się na nią z troską. –Pogadam z nimi, Pansy. Przynajmniej z Zabini’m. A ty już leć i zjedz coś. –poleciła jej gryfonka, a dziewczyna posłusznie ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. „Merlinie, jak ja tą młodą wredotę kocham.”

 
Ślizgonka siedziała przy stole swojego domu i wolno zajadała kanapkę z masłem orzechowym, co chwila popijając ją herbatą. Większość uczniów siedziała w Wielkiej Sali. Ale nie było jeszcze Zabiniego i Notta, a także gryfonów. Pansy uśmiechnęła się mimowolnie. Była bardzo ciekawa jak wyglądała rozmowa między jej siostrą a jej przyjaciółmi. To była chyba najlepsza rzecz, jaka ją dzisiaj spotkała. Wreszcie nie musi nic udawać, a przynajmniej przed nimi. Po chwili owa grupka z Hermioną na czele wmaszerowała do Wielkiej Sali. Szatynka szła, uśmiechnięta od ucha do ucha, i posłała jej najładniejszy uśmiech w jej wykonaniu.  Parkinson odmachnęła gryfonce, prawie niezauważalnie, głową, a jej uwaga skupiła się na przyjaciołach dziewczyny, którzy szli za nią, nadal zszokowani. Po chwili Ginny popatrzyła się wprost na brunetkę nieobecnym wzrokiem. Pansy niepewnie uśmiechnęła się w jej stronę, czekając na reakcję rudowłosej. Gryfonka odpowiedziała jej również lekkim uśmiechem. Ślizgonka odetchnęła z ulgą i pewniej już popatrzyła się miło na resztę gryfonów. Jednak chłopcy skutecznie unikali jej wzroku, bojąc się jakiejkolwiek konfrontacji z brunetką, co było poniekąd rozczulające. Parkinson uśmiechnęła się szeroko w duchu. Ten dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Do teraz. Nagle do Wielkiej Sali wparowali Nott z Zabini’m, rozmawiając wesoło. Dziewczyna zacisnęła wargi. Nie była pewna, czy chłopcy są już po rozmowie z jej siostrą i nie wiedziała, czego się spodziewać. Ale jak się okazało, byli jeszcze przed kazaniem gryfonki. Hermiona wstała porywiście z miejsca i ruszyła pewnym krokiem w kierunku ślizgonów. Błyskawicznie doszła do czarnoskórego, ale się nawet przy nim nie zatrzymała, tylko złapała go za krawat i pociągnęła w kierunku wyjścia. Blaise omal się nie wywrócił, a teraz szedł potulnie za szatynką, co wyglądało dość zabawnie. Potężny, wysoki ślizgon idzie grzecznie, ciągnięty za krawat przez drobną, niepozorną dziewczynę. Niektórzy zaczęli chichotać, a inni patrzyli się z wyraźnym zaskoczeniem bądź przerażeniem. Brunetka po raz kolejny tego dnia szepnęła sobie w duchu coś o siostrzanej miłości.

 
Pansy przemierzała spokojnym krokiem puste, hogwarckie korytarze. Większość uczniów korzystała z ostatnich ciepłych dni, wygrzewając się na błoniach. Pomimo burzliwego poranka przepełniało ją teraz nieograniczone szczęście. Zabini, po rozmowie z Granger, razem z Nottem pobiegł do lochów z wielkim uśmiechem na twarzy. Parkinson nie była do końca przekonana co ten uśmiech miał znaczyć, ale widząc zadowolenie na twarzy siostry, doszła do wniosku, że chyba przemówiła mu do rozumu. W jakimś stopniu. Dziewczyna weszła na ostatni schodek i znalazła się na piątym piętrze,  gdzie znajdowało się kilka opuszczonych klas. Właśnie z takiej klasy nagle wyskoczyła Ginny Weasley, z lekkim rumieńcami na twarzy. Ślizgonka zatrzymała się odruchowo, nie wiedząc czy powinna jej cokolwiek powiedzieć czy zignorować. Jej wątpliwości rozwiała sama gryfonka, która do niej podeszła, uśmiechając się niepewnie.
-Przynajmniej nie musiałam długo szukać. –zająkała się lekko przy pierwszych słowach. Widząc zdezorientowaną minę brunetki, powiedziała pewniej. –Chodź, Park… Pansy. –poprawiła się rudowłosa. Wzięła dziewczynę za rękę i zaprowadziła ją do pustej klasy, z której sama wyszła. Jak okazało się, sala nie była pusta. Na kilku stolikach siedzieli Weasley’owie z Potterem, a przed nimi stała Hermiona. Ginny dosiadła się do chłopaka i wszyscy się popatrzyli wyczekująco na Pansy.
-Zaczynam się bać. To jakaś ceremonia będzie? Mam wam ofiarę złożyć czy coś? Nie weźmiecie mojej krwi! –mruknęła brunetka, łapiąc się na nadgarstek. Bliźniacy ryknęli śmiechem.
-Nie masz takiej złej siostry, Hermiona. –powiedział któryś z nich, a drugi potaknął głową. Pansy uśmiechnęła się w duchu.
-To dowiem się o co chodzi? –zapytała ślizgonka.
-Przyznam, że dla nich to było wielkie zaskoczenie, że my jesteśmy spokrewnione. –grupka pokiwała gorliwie głową. – Ron nie umiał nic powiedzieć przez kilka minut. Ale powracając, chciałabym po prostu byście się jakoś poznali i nawiązali… kontakt. Bo, wiecie –dziewczyna zwróciła się do przyjaciół. –Ja na początku też byłam uprzedzona do Pansy, ale okazało się, że jest na serio… znośna.
-No dzięki, siostra, dzięki. –Parkison prychnęła rozbawiona, doprowadzając tym samym do następnego wybuchu śmiechu u bliźniaków.
-Dobra, my już cię akceptujemy. –powiedzieli równo i zeszli z ławek, ustawiając się obok dziewczyny, która uśmiechnęła się promiennie. Nie spodziewała się, że tak szybko zostanie przez kogokolwiek z gryfonów przyjęta, a tym bardziej, że znajdzie z nimi jakiekolwiek porozumienie. A także nie spodziewała się, że bliźniacy są takimi pozytywnymi i otwartymi ludźmi. Pansy popatrzyła się na siostrę, która szczerzyła swoje białe zęby. Złapały kontakt wzrokowy i ślizgonka wskazała wzrokiem na bliźniaka po jej prawej, pytając się tym samym Hermiony, czy to jest ten Fred, o którym tak ciągle opowiada. Granger zmarszczyła lekko nos, zaprzeczając jej. Czyli po prawej ma George’a, a po lewej ma tego „cudownego Freda”. Z miejsca wstała Ginny, posyłając jej niepewny uśmiech. Parkinson jej się chyba najmniej obawiała, ponieważ już na śniadaniu doszło do tego minimalnego kontaktu, który zburzył pierwsze lody.
-My chyba się jakoś dogadamy. –mruknęła wesoło rudowłosa, a brunetka pokiwała głową. Weasley’ówna stanęła za nią, a przechodząc obok niej ścisnęła ją leciutko za mały palec, dodając jej tym samym otuchy przed najtrudniejszą rozmową. Z miejsc wstał Harry z Ronem i podeszli do niej pewnie. Trójka Weasley’ów odsunęła się trochę, zostawiając im miejsce, jakby zaraz miał się odbyć pomiędzy nimi jakiś pojedynek. Pośrodku stanęła Hermiona, która obawiała się tej rozmowy najbardziej ze wszystkich. W końcu to przede wszystkim Pansy z nimi najbardziej sprzeczała się przez te wszystkie lata. Chłopcy mieli poważne miny, więc brunetka szybko się do nich dostosowała.
-Parkinson. –mruknął wyniośle rudzielec.
-Ron! –Hermiona natychmiast go skarciła, jednak nie przyniosło to żadnych skutków.
-Weasley. –odparła spokojnie dziewczyna, powodując zaczerwienienie się siostry.
-Pansy!- gryfonka zacisnęła ręce na szacie.
-Parkinson. – rzekł dumnie okularnik.
-Harry! –syknęła przerażona szatynka. Zaraz dojdzie do jakiejś kłótni albo nawet rękoczynów.
-Potter. –odpowiedziała pewnie ślizgonka.
-Pansy! –Granger przypominała teraz osobę na granicy załamania nerwowego. Zagryzła niepewnie kciuki przenosząc wzrok z jednej na drugich. Z innymi się pogodziła, to czemu z jej najbliższymi przyjaciółmi nie może? Trójka popatrzyła się na Hermionę, a potem na siebie i równocześnie wybuchli śmiechem, dezorientując resztę gryfonów, a szatynkę prawdopodobnie przyprawiając o zawał serca.- Co to miało być? –mruknęła rozzłoszczona, a Pansy i chłopcy wzruszyli ramionami. Ron roześmiał się wesoło i klepnął ślizgonkę po plecach.
-Witaj w rodzinie, Parkinson. –powiedział radośnie, uśmiechając się miło. Dziewczynie otworzyły się szeroko ze zdumienia oczy.
-W rodzinie? –powtórzyła niepewnie brunetka.-Zaraz, co?
-Będąc siostrą Hermiony, automatycznie jesteś naszą siostrą. Proste. Będzie ciężko, nie ukrywam, ale jakoś się dogadamy. Miona nam troszkę przybliżyła twoją sytuację, więc domyślamy się, że raczej nie będziesz biegała po Hogwarcie z napisem „kocham Voldemorta i Malfoy’a” na czole. Przynajmniej…
-Mamy taką nadzieję. –dopowiedział Ron –I przyznaję, nie będzie łatwo i będę musiał się oduczyć nazywać ciebie głupią, tłustą krową…
-Ronald! –warknęła przez zęby Hermiona, a Pansy roześmiała się tylko.
-Mionka, wyluzuj. Przecież on tylko cytuje. –uśmiechnęła się wesoło brunetka, a chłopak pokiwał szybko głowa, w duchu dziękując starszej z sióstr za uratowanie przed zdenerwowaną gryfonką. –Ja też będę się musiała odzwyczaić od Wieprzleja albo Grzmottera… No ale to jest takie fajne, no!  Grzmotter! –mruknęła bezsilnie i wszyscy bez wyjątku się zaśmiali, widząc smutną minkę dziewczyny. –To jedyna zabawna rzecz, jaką kiedykolwiek wymyślił Malfoy!
-W sumie to nie jest takie złe, Par… Pansy. –odparł uśmiechnięty Harry jednak z lekkim zawahaniem , gdy zwracał się po imieniu do dziewczyny. –Może niech nazwiska zostaną, co Parkinson?- brunetka zawahała się chwilę.
-Niech zostaną, Potter, niech zostaną. – wszyscy uczniowie roześmiali się oprócz głęboko oddychającej szatynki.
-Wy mnie wpędzicie razem do grobu.



Mateńko, dawno nie byłam aż tak ciekawa Waszych reakcji na jakikolwiek rozdział. Kilka osób już się upominało o to, by wreszcie wszyscy się dowiedzieli o ich pokrewieństwie, więc postanowiłam Was wysłuchać, moi ludkowie, ale zrobiłam to (jak widzieliście) troszkę pokrętną drogą. Mam nadzieję, że Was jakos tym nie zawiodłam i że Wam się podobało:) bo mi osobiście w miarę przypadł do gustu ten skrawek mojego opowiadania:))

A teraz kilka informacji technicznych:
1.Pzepraszam bardzo, bo ostatnio trudno mi się wyrobić co tydzień, ale będę się starała i postaram się powrócić do starego rytmu, ale... (patrz punkt 2)
2. W następnym tygodniu mam zieloną szkołę, więc najbliższy rozdział pojawi się prawdopodobnie (choć tez nie obiecuję) 16 maja:))

Dobra, lecę, BŁAGAM O KOMENTARZE MOJE SŁONECZKA<3
~Kate

Ps a i widzicie pewnie, że mam słabość to takich "słodkich" zakończeń?
Ps i jeszcze jedno - przepraszam za to małe przekleństwo, bo ogólnie unikam brzydkich słów, ale tak mi to tu pasowało:') dobra, znikam już:))

16 komentarzy:

  1. Łubudubu nadszedł nowy rozdzialik <3
    Tak sobie myślę, jaką ja jestem KRETYNKĄ, że ogarnęłam, iż na początku to perspektywa Granger. Alis, Alis... XD
    Ogólnie wydało mi się to skandaliczne, więc czytam drugi raz i cholibka :')
    Zrobiłaś dokładny opis mojej osoby, bo sama nie ogarniam rzeczywistości i żyję z tymi jednorożcami, ale ciiiii!
    Bardzo dobrze, bardzo dobrze, WSZYSTKO mi się spodobało w tym rozdziale <33 Początkowo taki ponury, co mi pasuje, a potem śmieszny. Nie ukrywam, rozbawiłaś mnie ;^)
    Ale nie wiem jeszcze, kim są rodzice naszych sióstr...
    Tyle mam myśli, a poskładać w kupę to problem ;]
    Mnie się owe słowo spodobało w takim użyciu :D
    Wspominałam, że wszystko mi się podoba?
    Btw miałam skończyć książkę, a wejście na bloggera mnie podkusiło... I warto było ^^
    Udanego wyjazdu, wenyyyyy, czekam na następny :*
    Alice Lovegood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam... właśnie o to mi chodziło, by na początku nikt się skapnął, więc się cieszę, że wyszło:'))
      Spokojnie, oni już niedługo przybędą...
      Dziękuję kochana<33 czekam na rozdział u Was, bo nic się nie pojawia przez co jestem niesamowicie zasmucona:((((

      Usuń
  2. O matko, takie rozdziały mogą być częściej!
    Siedzę i uśmiecham się jak głupia do komputera po przeczytaniu tego świetnego rozdziału. ^^
    Ma mądrość mnie przewyższ i na początku myślałam, że to mówi Hermiona, ale na swoją obronę mogę powiedzieć, że dość szybko się zorientowałam ;,)
    Taka troszkę pokręcona akcja jest o wiele ciekawsza od takiej przesłodzonej i wszyściutko mi się podobało.
    Moje szczęście jest nieograniczone z powodu tego, że przyjaciele Miony wiedzą iż jej siostrą jest Pansy.
    Super, że było tak dużo Pans.
    Te zakopanie toporu wojennego między nią, a Harrym i reszta jest bezbłędne.
    Ja to bym dała trochę więcej Zambiniego i Notta.
    Jeszcze ta sprawa z rodzicami mnie zastanawia, ale to pewnie w kolejnych rozdziałach...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i weeny ^^
    Miłego wyjazdu i pozdrawiam <3
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, dziękuję, dziękuję<333 uwierz mi Gwiazdeczko moja, że gdy pisałam moment "poznania" tajemniczej siostry to myślałam o Tobie, bo zawsze się przypominałaś o Pansy;)) Spokojnie, Zabini i Nott jeszcze kiedyś powojują tutaj:'))
      Rodzice rodzicami, spokojnie:'))
      Dziękuję<33

      Usuń
  3. PANSY!!! Oficjalnie oznajmiam, że zakładam Klub Miłośników Pansy u Kate Potter.
    A teraz na serio. Ja jestem leniwcem w ciele człowieka, bo nie chciało mi się skomentować tak świetnego rozdziału zaraz po przeczytaniu, tylko na następny dzień -_- Jestem jak to moja koleżanka mówi " Eugeniuszem ". Hahahahah, jakie to suche :')
    A teraz rozdział. Ja Cię kochana kocham po prostu, no naprawdę. Ten rozdział skradł moje serducho. Pansy z Mionką i później jak oni się pogodzili, znaczy Pansy z Gryfonami, to było mistrzostwo świata.
    Pozdrawiam, udanego wyjazdu i weny i czasu i miłości ( teraz ja) i w ogóle takie tam wiesz o co komon
    Ela :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś ją aż tak bardzo polubił, bo wiadomo, że w książkach nie była zbyt "fajną" postacią, a ja całkiem sporo nagięłam kanon;))dlatego szczerzę się jak głupia, gdy czytam o tym klubie:')))
      Rozdział nie ucieknie, zawsze można komentować, Ty leniwcu mój kochany;)))
      Wyznajesz mi tą miłość w każdym komentarzu, Ela luzik...:')))
      Dziękuję<333 Ty mi tą miłość wystarczająco zapewniasz:))

      Usuń
  4. Hej, hej hej, a więc..jestem nowa czytelniczką i przeczytałam to opko w 1 dzień :D zaraz po tym, które skończyłam czytać wczoraj :D Jesteś genialna, a ja dołączę do twoich fanów. Rozdzialik mega, fajnie to obejrzeć z innej perspektywy, jednak chcę znowu wrócić do naszej Mionki i zobaczyć co jej tam w głowi siedzi. Czekam na nowości <3
    Ciężko będzie wytrzymać. Ale czekam :D
    Pozdrowionka :*
    Ola ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej hej, a więc..jestem nowa czytelniczką i przeczytałam to opko w 1 dzień :D zaraz po tym, które skończyłam czytać wczoraj :D Jesteś genialna, a ja dołączę do twoich fanów. Rozdzialik mega, fajnie to obejrzeć z innej perspektywy, jednak chcę znowu wrócić do naszej Mionki i zobaczyć co jej tam w głowi siedzi. Czekam na nowości <3
    Ciężko będzie wytrzymać. Ale czekam :D
    Pozdrowionka :*
    Ola ^^


    teraz będę pisać z tego konta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Olu bardzo, niezmiernie się cieszę, że podoba Ci się to co tu tworzę:)) Dziękuję jeszcze raz<33

      PS przepraszam, ale musiałam zapytać. Być może nie odpowiesz mi na to pytanie, ale zaryzykuję. Czy Twoje imię jest zainspirowane PLL? W sensie Lucy Hale i Aria Montgomery? Czy znalazłam właśnie moją bratnią duszę? ;))

      Usuń
  6. PRZED PRZECZYTANIEM TEGO KOMENTARZA ZAPOZNAJ SIĘ Z TREŚCIĄ ULOTKI LUB SKONSULTUJ SIĘ Z LEKARZEM LUB FARMACEUTĄ, GDYŻ ZBYT DŁUGI KOMENTARZ I ZBYT WIELE CAPS LOCKA ZAGRAŻA TWOJEMU ŻYCIU LUB ZDROWIU.
    MEA CULPA, MEA CULPA, MEA CULPA! WYBACZ MI, STWÓRCO NASZ, LATAJĄCY POTWORZE SPAGHETTI!
    WYBACZ MI, ALBOWIEM ZGRZESZYŁAM! 9 dni... 9 DNI!!!
    ASTRUM ZŁA, ASTRUM NIEDOBRA! ASTRUM NIE ZASŁUGIWAŁA NA SKARPETKĘ! WOLNOŚĆ UDERZYŁA JEJ DO GŁOWY! ONA NIE CHCIAŁA, PANIENKO KATE...
    JA WIEM, JAK PANIENKA MUSI SIĘ CZUĆ... "Astrum nie komentuje mi rozdziału... Może się obraziła... albo jej się nie podobał?"
    NIE, NIE, NIE, PANIENKO KATE! ROZDZIAŁ BYŁ PRZECUDAŚNY, PRZEŚLICZNY, PRZEGENIALNY! NIECH PANIENKA TAK NAWET NIE MYŚLI! ASTRUM TYLKO MIAŁA URWANIE GŁOWY, A JAK SIĘ TRAFIŁA JEJ WOLNA CHWILA, TO NIE MIAŁA SIŁY NA NIC INNEGO JAK NA KIMANIE! SERIO, SERIO! ALE JA JUŻ IDĘ, NIECH SIĘ ONA ZŁA TŁUMACZY.
    No więc - to ja. Już napierdzieliłam Caps Locka na 20 komentarzy w przód, więc już postaram się opanować. Kurcze, No, Kate... Od czego ja mam zacząć? Ach, jestem taka durna! Rozdział z dedykacją dla mnie, a ja..., a ja... UGHH! W OGÓLE NA NIĄ NIE ZASŁUGUJĘ W TEJ CHWILI! Dlaczego istnieje takie coś jak obowiązki? I dlaczego trzeba je wypełniać? I dlaczego istnieje coś tak durnego jak 3 klasa gimnazjum, chemia, matematyka i niemiecki? Przyjaciele, którzy wyciągają cię z domu, kiedy jesteś introwertyczką, a jak nie zgadzasz się z nimi wyjść, to się obrażają? Ci, którzy mają cię za nieźle stukniętą osobę na punkcie Harry'ego Pottera, Hermiony i Freda? A IDŹCIE W DIABŁY WY LUDZIE, WY! PRZEZ WAS NIE MOGŁAM SKOMENTOWAĆ ROZDZIAŁU U KATE. Pragnę też gorąco podziękować mojemu tacie, który ekhem tutaj cytat
    - 3 z chemii? No ty chyba sobie kpisz młoda damo! Leć poprawiaj te oceny, a dopóki tego nie zrobisz, szlaban na wszystko!
    - WSZYSTKO?
    - Wszystko!
    - Nawet na komputer?
    - TAK!
    - Nawet na telefon?
    - TAK! I Nawet na książki.
    - NIE!
    - A WŁAŚNIE, ŻE TAK! Mogłaś się uczyć. Trzeba ponosić konsekwencje swoich wyborów. Pogadamy jak zobaczę 4 na świadectwie.
    - Ekstra. Mamoooo!
    - Nawet nie próbuj mieszać w to mamy.
    I to by było na tyle. Dlaczego mój tata jest tak cięty na te oceny, mein got?
    Teraz niech się tłumaczy Wanda.
    A co ja mam powiedzieć? Astrum już wszystko powiedziała. Od siebie dodam jedno - życie rzeczywiste ssie. I to bardzo.
    Irytek?
    Co by tutaj... Aha, że co?
    Filch?
    Co ja tutaj na gacie Merlina robię?!

    Dobra, a teraz tak na poważnie. Miałam tryliard rzeczy do zrobienia (pomyślałby kto, że po testach nauczyciele dadzą nam spokój. Nic z tego!). Wyciąganie ocen, podlizywanie się nauczycielom, zbieranie punktów do zachowania, spotkania na bierzmowanie, ślub cioci, wyjazd do babci, 101 wyjść ze znajomymi, nauka, wybieranie liceum, uczenie się pytań na bierzmowanie, egzamin z pytań, wybieranie "kreacji" na bal trzecioklasistów i bierzmowanie (Ja w sukience? No proszę was... To żart sam w sobie), i jeszcze tysiąc jeden mniej i bardziej znaczących obowiązków. To wszystko działo się przez ostatnich 10 dni. Zresztą większa część z tych rzeczy ciągle jest niezakończona. Największy leń świata stawia czoło obowiązkom tsaa... Okej, już chyba wytłumaczyłam tak pokrótce, co i jak, dlaczego się tak spóźniłam. Chciałam to jakoś ładniej ubrać w słowa, ale wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że dopiero teraz to komentuję, ale mieć 16 lat, to jakby przyczepić sobie na czoło plakietkę "To twoje wybory życiowe, spełnij te obowiązki, jeśli chcesz być kimś w przyszłości".
    Dobrze, dobrze, a teraz o rozdziale, czas zacząć gawędzić. Włączę sobie nawet jakąś fajną piosenkę, żeby tak nie smęcić jak wyżej. Może "Tom Oddel - I Know"? Dla mnie bomba.

    Uuuuu uwielbiam takie zmiany perspektywy! To daje taki ładny obraz przeżyć różnych osób, pomaga też w kreowaniu osobowości bohaterów. Na początku nie pokapowałam się, że to wszystko jest opisane z perspektywy Pansy i zareagowałam jakoś w ten sposób:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "WAIT, wait... ZERWAŁA Z MALFOYEM?! NEIN, NEIN, NEIN, CO TO ZA DRAMIONE SIĘ TU WKRADA?" Ale potem przeczytałam jeszcze raz ten fragment i zrozumiałam o co chodziło, i... i no okej, już rozumiem. Zresztą dobrze, że Pansy zerwała z tą tlenioną fretką, choć sam fakt, że z nim była, nie był jakiś super satysfakcjonujący... No, ale przejrzała na oczy, to ważna rzecz i +5 dla Pansy poproszę. No, ale w końcu mam moją wyczekaną Pansy, za co ci serdecznie dziękuję.
      O kurczaczek! MALFOY! Ty świnio, krowo i Bóg wie co jeszcze! Wara od siostry Granger, bo zobaczysz! Nott i Zabini! Już mi tutaj pocieszać pannę emm... Parkinson? No na razie chyba Parkinson, hę?
      Początek rozmowy sióstr był przezabawny :D "Weasley? Ten brzydszy pewnie" wygrało wszystko! Tylko ona chyba nie mówiła o Fredzie, co? Może o George'u? Nie, w sensie też uwielbiam George'a i zajmuje wielką część mojego Potterowskiego serduszka, ale no...FRED IS MY LOVE, FRED IS MY LIFE, FRED IS MY EVERYTHING :) Zawsze mogła mówić o Ronie, a on to mi się nie podobał ani w książkach, ani w filmach, więc... XD
      A potem jak czytałam dalszą rozmowę Hermiony i Pansy to sobie pomyślałam "Kate, ja wiem, że się spóźniłam, ale nie wyżywaj się, żeż tak na Pansy dziołcho za to! Malfoy, Zabini i Nott, a teraz jeszcze Hermiona? No jak to tak? Co za zuo, tak się nie robi. A potem taki moment kulminacyjny, Hermiona i Pansy się kłócą, a tutaj ehkem fanfary poproszę "POWER WEASLEY'S! i POTTER, James Potter, Harry James Potter " (tak, tak nieśmieszne).
      Kocham rudzielców, wiem, że się martwią o Hermionę, ale tego piegowatego noska to nie wtykajcie w rodzinne sprawy Hermiony, bo te noski to wam już Pansy połamie za to XD
      PIERUNIE JASNY! Ja żem myślała, że ty nas jeszcze będziesz trzymać w niepewności względem tego czy Hermiona powie Gryfonom o tym, kto jest jej siostrą, a tutaj taki BUM! i mamy moment wyjawienia tej arcy magicznej tajemnicy. Choć, pewnie gdyby wtedy przyjaciele szatynki się tam nie pojawili, wątpię, żeby Hermiona z własnej inicjatywy powiedziała im to, sądzę, iż to, że im to powiedziała, jest spowodowane tym, że poniosły ją emocje. Ale fragment opisany naprawdę genialnie, te ich reakcje to perełka! No śmiechom nie było końca", czy jak to się teraz tam mówi. No i Pansy to wyznanie się przecież spodobało, więc, okej, lećmy dalej.
      Och tak, Gryfoni to jeszcze przez długi czas po tej wiadomości nie dojdą do siebie, ja czuję.
      Kate, Kate, Kate... czy tobie już nie dość genialnych fragmentów w tym rozdziale? Jak widać nie bo musiałaś jeszcze dopierdzielić (co ja dziś mam z tymi przekleństwami?) tą scenę z Zabinim i Granger. Jak sobie wyobraziłam to jak "Potężny, wysoki ślizgon idzie grzecznie, ciągnięty za krawat przez drobną, niepozorną dziewczynę", to starałam się śmiać w duchu, ale niewiele mi z tego wyszło, bo zaczęłam chichotać, ale nie tak normalnie, starałam się stłumić ten chichot, bo w salonie była moja mama ze swoją przyjaciółką i w efekcie czego, zaczęłam parskać jak jakiś koń, co skłoniło moją mamę do zajrzenia do mojego pokoju wraz ze swoją znajomą:
      " Wanda, ty się dusisz, czy co?" - zapytała.
      - Ja... umpff... hahh... nie... w sensie.. umpff... ja
      Mama dziwnie się na mnie popatrzyła, ale z przekazem w oczach "Robiła przecież dziwniejsze rzeczy", natomiast przyjaciółka mojej mamy popatrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami i jestem prawie pewna, że jak wyszła z mojego pokoju, to zaczęła coś gadać o "narkotykach". Widzisz co robią ze mną twoje rozdziały? Ludzie myślą, że biorę narkotyki, tak nie mogę się przestać śmiać :D
      Lecim dalej!
      "Zaczynam się bać. To jakaś ceremonia będzie? Mam wam ofiarę złożyć czy coś? Nie weźmiecie mojej krwi"
      KATE! Moja mama znowu tutaj zaraz przyjdzie i serio mnie odeśle do wariatkowa, jak się zaraz nie przestanę śmiać!

      Usuń
    2. Swoją drogą ta "ofiara krwi" skojarzyła mi się Dragon Age, gdzie była "magia krwi" i działała na podobnej zasadzie, ale jestem właściwie pewna, że twoją inspiracją był raczej fragment z "Księcia Półkrwi", gdzie Dumbledore musiał takową ofiarę złożyć.
      Ucieszyłam się bardzo, gdy bliźniacy zaakceptowali Pansy. Nie wiem czemu, ale to stawanie za Ślizgonką skojarzyło mi się z "Come to the dark side" z gwiezdnych wojen :D Mnie już tam Imperium dawno przekupiło... W końcu mają ciasteczka. Któż by się nie skusił? XD
      Widać było, że trochę to Ginny kosztowało, ale koniec końców zaakceptowała Pansy, więc superaśnie jest i już.
      Tak budowałaś napięcie w chwili z Pansy, Harrym i Ronem, że naprawdę przeszłą mnie myśl, że jesj nie zaakceptują, a teraz to już mój mózg przeszedł samego siebie, ale to "warczenie" na siebie, odebrał jak jakąś wyliczankę w stylu "ene due rike fake torba borba ósme smake" Mózgu! Nie przyznaję się do ciebie :)
      Koniec końców wszyscy zaakceptowali Pansy, co cieszy mnie niezmiernie, Teraz tylko czekać na rozwiązanie wątku z rodzicami Hermiony no i naszego słodziaśnego FREMIONE <3
      ROZDZIAŁ PRZEPIĘKNIUTKI, NIASAMOWITY, URZEKAJĄCY, CUDOWNY I WSPANIAŁY! Aż sama sobie współczuję, że mogłam go dopiero tak późno przeczytać. No i co ja mam jeszcze napisać? Kurde mole, dziękuję za dedykację, choć cały czas podtrzymuję zdanie, że na nią nie zasłużyłam. Psycholog w końcu ze mnie (na razie) żaden, ale dziękuję za miłe słowa. Nie zdziwiłabym się gdybyś teraz w ogóle przestała czytać mojego bloga, moje komentarze, dodała mnie do jakieś czarnej listy, czy coś w tym stylu, bo zhańbiłam swój honor bardzo. I ja nawet nie będę miała za to do ciebie pretensji. Po prostu... tak. Ja już lecę, bo noc "od grania, a nie od spania" eee... czy jakoś tak, a komentarz ten pisałam chyba z godzinę, bo wiecznie coś poprawiałam, a i tak efekt końcowy mi się nie bardzo podoba. Tak czy owak, życzę ci weny/inspiracji i natchnienia i czekam na kolejną dawkę twoich przygód z Hogwartu, bo nie mogę się doczekać twoich wspaniałych pomysłów :)

      ~Astrum Confusa

      Ps. Wow, to chyba najdłuższy komentarz w mojej historii (w końcu musiałam go podzielić aż 3 razy, bo Blogger się buntował z długością). Ale mam nadzieję, że ci się spodobał :)

      Usuń
    3. O Boże, nigdy nie wiem jak odpowiadać na Twoje komentarze...:'))
      Uwierz mi nic się nie stało! Każdego dręczą obowiązki, więc nie mam powodów być zła. To prawda, nawiedziły mnie myśli, że Ci się nie podobało, ale Caps Lock i potrójny komentarz wypędziły te myśli z mojego łebka:'))) I OCZYWIŚCIE, ŻE ZASŁUGUJESZ NA TĄ DEDYKACJĘ!! I na skarpetkę również:')) I powiem, że spotykam się dokładnie z tymi problemami co Ty... może 2 gimnazjum jest bardziej lajcikowa, ale i tak jest ciężko, gdy rodzice wymagają... WŁAŚNIE! CZY MY NIE MAMY TEGO SAMEGO OJCA?! Bo czytałam Twój dialog z tatą tak jakbym słyszała swojego...:')))
      Nie wiem czemu, ale bardzo mnie rozśmieszyła Twoja wizja, gdy machasz palcem przed monitorem, krzycząc "nein, nein, co za dramione?!"
      Jeszcze Parkinson, wszytsko się powyjaśnia w najbliższych stu piędziesięciu ośmiu rozdziałach:')) nie no, żarcik. Dwustu.
      Ja czekałam, Astrum, czekałam, bo wiedziałam, że kto jak kto, ale Ty się przyczepisz do tego :'Weasley? Ten brzydszy pewnie. ". No czułam w kościach! I cieszę się, że nie zawiodłam się;))
      Miałam nawet zamiar jakos pociągnąć dalej tajemnicę Pansy i miałam pomysły na dramatyczne wejścia ślizgonki itd., ale pomyślałam, że ile będzie z tym czekać... Poza tym ostatnio było mało rodzinnych spraw Hermiony, więc skumulowałam wszytsko w jeden wielki zlep emocji.
      Każdemu zdarza się przeklnąć, u mnie też się pojawiło:'))
      Wg znajomych mojej mamy ja już w przedszkolu zostałam dilerem, więc luzik:'))) każdemu się zdarza, hehe
      Zdecydowanie jasna strona mocy przegrywa z ciasteczkami!
      Czyś Ty oszalała? Nigdy bym nie przestała czytać ani Twoich komentarzy, a tym bardziej Twojego bloga! A właśnie, jeśli chodzi o Twojego bloga.... CZEKAM DZIEWCZYNO GDZIE SIĘ PODZIEWASZ KOBIETO (I BLOGU) MOICH SNÓW?!!
      Dziękuję za ten cały komentarz, jest przecudowny pod każdym względem<33 Dziękuuuuuję Ci bardzo, moje kochanie<33333

      Usuń
  7. Powiem tak: to jedno z najlepszych fanfiction, jakie czytałam, co jest zaszczytem, bo czytam ich bardzo dużo :P Opowieść jako Pansy no cóż.. zaintrygowała mnie. I straszysz kobieto.. czytam moment z konfrontacją Pansy- Ron i Harry i aż mi się ręce trzęsą xD Czekam na next! I.. ja też jestem psychologiem (podobno xD) *czuje się oszukana i zapomniana* xD Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, rumienię się:)) Dziękuję, dziękuję i zapewniam, że kiedy będę robiła taki post, w którym podsumuję kilka rzeczy, to na pewno o Tobie wspomnę<33 Dziękuję:))

      Usuń
  8. No znowu mi głupio!
    No bo myślę sobie:
    Hmm...Kate wyjechała na wakacje. No to ja skomentuję w tym czasie wszystkie te zaległe rozdziały! Tak to jest dobry pomysł! No, ale jak już się przekonałaś, jestem tak okropnym leniem śmierdzącym, złym czytelnikiem, nie komentującym!
    No bo mi tak mega głupio jest, bo ty komentujesz wszystkie moje rozdziały, a ja nie umiem ruszyć dupy w troki i skomentować! Grr! Zła jestem na siebie! *jeżeli nie chcesz czytać części, o tym jaka jestem zła, to przewiń. Część o rozdziale będzie oddzielona* Zamiast komentować te wszystkie cudne rozdziały to ja siedziałam przed kompem i oglądałam Thora i Kapitana Amerykę (a to już przez Elę). KURCZE!
    Tak sobie myślę, że jestem chamem. I nie, nie w rodzaju żeńskim, że jestem chamska. Tylko, normalnie CHAM! NO TAK! PRZEPRASZAM KURCZE, KATE! :(
    NIE UMIEM PISAĆ PIĘKNYCH PRZEPROSIN. WIEM O TYM :(
    ALE NA PRAWDĘ MI PRZYKRO D:
    To może przejdę d rozdziału.
    *TUTAJ MÓWIĘ O ROZDZIALE*
    No tak...oczywiście, ze mnie jest taki nie ogar, że na początku pomyślałam, że to Hermiona. Lecz chwilę potem, jak trybiki w moim mózgu zaczęły pracować, a z uszu wydobyły się strużki dymu, zrozumiałam. A jeszcze tak Ci powiem, ze po kuchni lata olbrzymia mucha! O..już nie lata :D Oszczędzę Ci szczegółów. (nie wiem co ja ostatnio mam z tymi robakami)
    Po przeczytaniu całego rozdziału nie przestawałam się szczerzyć :D Masz taki talent kobieto, że normalnie to się w głowie nie mieści! (mówi Ci to DZIECKO A DZIECI SĄ SZCZERZE)
    Normalnie ten rozdział to cudeńko <3 :D Jest moim ulubionym! Na razie...bo pewnie to się milion razy zmieni :D
    O DZIĘKUJĘ KATE, ŻE PRZEDSTAWIŁAS MI PRAWDZIWE OBLICZE MALFOY'A! Bo naczytałam się tyle tych słodziachnych ff o Dramione, gdzie robią z Dracona milusią fretkę, że...no zapomniałam o prawdziwym charakterku blondaska :D
    Jestem kochana przeszczęśliwa, że Pansy i Hermiona wreszcie się ujawniły! To brzmi trochę tak, jakby były razem i postanowiły ujawnić swój związek...ale CIII TEGO NIE BYŁO! No więc cieszę się :D To porozumienie między siostrami <3
    To ten? Nie. Ahaaa.
    No genialnie to przedstawiłaś. W sumie dawno nie wspominałam, że kocham Twój styl pisania nie? No to wspominam :D Kurde, ale nabrałam tempa. Palce chodzą mi po klawiaturze, jak no...nie mam porównania :D
    Fred i George tacy kochani <3 Zaakceptowali Pans bez niczego i awwww <3 No i Ginny też <3
    Ron i Harry mnie rozwalają xD
    Hmm...zauważyłaś, że napisałam RON i Harry, zamiast Harry i Ron? Tak teraz sobie myślę, że chyba będę tak pisać już zawsze. No bo chyba każdy trochę odsuwa na bok tego rudzielca :/ Ostatnie zdanie podbija internety :D
    Wspominałam, że uwielbiam takie zakończenia? W sensie takie zdania pojedyncze. Jeżeli nie, t wspominam :D
    To by było na tyle :D
    Zepsułam się trochę :/
    Nie umiem zbyt pisać komentarzy.
    No to wiertarka do ręki i do roboty nie?
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń