sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział XV

Przepraszam, sorry, entschuldigung, pardon!
To chyba jakiś rekord, nie było mnie prawie dwa tygodnie!
Wybaczcie mi, moje robaczki!
Dobra, nie przedłużam, oto rozdział!


ROZDZIAŁ XV

Najmłodsza latorośl rodziny Weasley nigdy nie należała do osób cierpliwych. Jak to mówią mugole, Ginny Weasley była w gorącej wodzie kąpana. Nienawidziła przekładać czynności na później, wszystko wolała zrobić na szybko, tu i teraz. A czekanie na kogoś lub na cos ja po prostu dobijało. To właśnie sprawiło, że teraz rudowłosa nerwowo chodziła po Pokoju Wspólnym, wydreptując sobie stałą ścieżkę na dywanie. Nie mogła się doczekać kiedy jej przyjaciele wrócą od profesor McGonagall. Dochodził już wieczór, a nikt się nie pojawiał.
-Siostruś, uspokój się i usiądź z nami. Tym spacerowaniem nic nie wskórasz. –mruknął rozbawiony Fred, wskazując miejsce obok siebie na sofie. George leżał rozwalony na dywanie, uśmiechając się półgębkiem.
-Oj, weź mnie, braciszku, nie denerwuj. –mruknęła zirytowana rudowłosa, ale klapnęła na miejsce obok bliźniaka. Pociągnęła duży łyk piwa kremowego, które wyrwała z ręki przechodzącego obok Lee Jordana.
-E, młoda, to moje piwo! –krzyknął oburzony ciemnoskóry.
-Jak pójdziemy do Hogsmeade, to ci stawiam.
-Czyli jesteśmy umówieni na randkę, skarbie? –mruknął rozbawiony komentator Quidittch’a.
-Jordan! –krzyknęła równo cała trójka, a chłopak roześmiał się wesoło.
-Nie z moją siostrą, zboczeńcu! – Fred  zgromił wzrokiem przyjaciela, doprowadzając go do  następnego wybuchu śmiechu.  
-No, teraz widać, że jesteście spokrewnieni! Nie licząc jeszcze tych rudych kołtunów. Powiecie mi co was tak zdenerwowało? A przynajmniej ciebie, Gin, bo bez powodu nie zabierasz mi piwa.
-Ja ci nigdy nie zabieram piwa, Lee! –odburknęła rudowłosa.
-Zawsze mi zabierasz jak jesteś zła. –mruknął chłopak- O co chodzi?
-Byłeś na obiedzie? –zapytał przyjaciela George, podnosząc się do pozycji siedzącej. Ciemnoskóry gryfon potaknął. –No, to my teraz czekamy na powrót „winowajców”. Ginny jest zła, bo to w końcu wybranek jej serca, a Fred tęskni za Granger’ówną. –bliźniak zgrabnie uniknął poduszki lecącej od jego sobowtóra. Niezrażony mówił dalej - A ja czekam na Rona, tego biedaka, żeby nie czuł się opuszczony, bo nikt na niego nie czeka.
-Ty miłosierny bracie –zakpił Lee, po czym przeciągnął się. –Dobra, koniec tych pogaduszek. Lecę na randkę z Filchem. Cześć chłopaki, pa Wiewiórko!
-Wiesz, że nie lubię, gdy ktokolwiek tak do mnie mówi. –odburknęła Ginny.
-A ja nie lubię, gdy zabierasz mi piwo! –chrząknął gryfon –Więc poproszę moje piwko i znikam. -Chłopak wziął od gryfonki napój, po czym wybiegł z Pokoju Wspólnego, po drodze mijając Hermionę, Harry’ego i Rona. –No nareszcie! Myślałem, że ta wredna Wiewióra wypije mi wszystko! –w tym momencie ciemnoskóry pomachał pustą do połowy butelką przed nosami zdezorientowanych gryfonów. Nie dając im słowa wyjaśnienia, zniknął w hogwarckich korytarzach. Gdy przyjaciele tylko weszli przez obraz Grubej Damy, burza rudych włosów uwiesiła się na Potterze:
-Harry!
-A mnie to tak nie wita- burknął Ron, patrząc na siostrę, która składała pocałunki na twarzy zaczerwienionego bruneta. –Chociaż w sumie, to byłaby już patologia.
-W stu procentach się z tobą zgadzam –odmruknęła Hermiona, wykrzywiając twarz w grymasie, gdy Ginny wreszcie natrafiła na usta chłopaka i oboje zaczęli wydawać odgłosy mlaszcząco -ssająco- jęczące. – Merlinie, oszczędźcie sobie! Gin, Harry był tylko u McGonagall a nie na jakiejś Syberii!
-Po prostu jesteś zazdrosna. – burknęła rudowłosa, wciąż tuląc się do chłopaka.
-Oj tak, wprost marzę, by ktoś mi wyssał twarz. –mruknęła ironicznie szatynka, a Ron wybuchnął śmiechem. Zaczerwieniona dwójka oderwała się od siebie i zgodnie powędrowali do szczerzących się bliźniaków, którzy siedzieli po turecku na dywanie. Para gryfonów usiadła naprzeciw nich na sofie, Ron usadowił się na fotelu, , a Hermiona zajęła sobie fotel, zaraz przy kominku.
-I co nasza Minerwa wam zrobiła?- zapytali bliźniacy chórkiem. Złota trójka wymieniła zdziwione spojrzenia.
-Właściwie to nic –chrząknął Ron, a reszta Weasley’ów wytrzeszczyła oczy. -Powiedziała tylko, żeby na to babsko uważać. I, co jest najlepsze, dostaliśmy dodatkowe punkty.
-Słucham, proszę, co?! –Fredowi opadła szczęka.
-Zamknij buzię, bo ci mucha wleci. –szatynka sięgnęła ręką do twarzy gryfona i przymknęła mu usta. -Łącznie zyskaliśmy 15 punktów za obronę własnego zdania, ale Harry i tak ma szlaban.
-Jaki mi tam szlaban! –okularnik machnął lekceważąco ręką. –McGonagall pokazała tej ropusze kto tu rządzi, więc nie zrobi mi niewiadomo czego. Ale, zmieniając temat –chłopak zaklasnął ręce –co robimy? Noc jeszcze młoda, więc zróbmy coś fajnego! Ma ktoś ochotę na piwo?
-Ja tam idę do biblioteki.-mruknęła Hermiona i zaczęła się kierować w kierunku wyjścia z PW, ignorując zawiedzione głosy przyjaciół. – Poza tym jutro mamy lekcje i nie mam zamiaru się na nie spóźnić przez zaspanie po nocnych imprezach. Jest dopiero poniedziałek, a wy już łapiecie za kremowe! To uzależnienie.
-Hermiś! Nie bądź taka! –zawyła żałośnie Ginny – Nie zostawiaj nie z nimi! No proszę! Poza tym nic ci nie zadali! –szatynka zatrzymała się w pół kroku i zagryzła wargi. Nawet nie myślała o lekcjach. Miała zamiar poszukać jakiekolwiek informacji o rodzicach. Przez cały dzień wodziła tęsknym wzrokiem za drzwiami biblioteki, gdy tylko je mijała. –Ploooose! -i cały plan poszedł się bujać na huśtawce. Nikt nie umie odmówić Ginny Weasley, szczególnie gdy sięga po swoją zabójczą broń. A mianowicie po mowę słodkiej, trzyletniej dziewczynki.
 -No dobra, zostaję! –gryfoni zaczęli wiwatować i klaskać. Granger wróciła na swoje miejsce– To co robimy?
-Skoczę po kremowe –rzucił wspaniałomyślnie George, i nie zwracając uwagi na kąśliwe uwagi Hermiony, pobiegł do swojego dormitorium, by po chwili wrócić z całą zgrzewką magicznego napoju. Odkręcił kilka piw i rzucił każdemu po jednym. –To co, butelka?


Hermiona przetarła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się wokół i uśmiech momentalnie wpełzł jej na twarz. Ron razem z Georgem leżeli razem na dywanie w pozycji dość dwuznacznej i gdyby nie to, że są braćmi, a jeden z nich ma dziewczynę, to ktoś mógłby ich o cos posądzić. Na kanapie z nogami w górze, na oparciu kanapy, smacznie spała Ginny, a Harry cichutko chrapał z głową opartą na jej brzuchu. Jako że wszyscy przyjaciele nie byli jeszcze przyzwyczajeni do szkolnego rygoru to kilka butelek piwa kremowego, zmęczenie po całym dniu i towarzyszące mu emocje, szybko zamknęły gryfońskie oczy. Granger przeciągnęła się i ułożyła się wygodnie z powrotem na fotelu i wciągnęła nosem przyjemny, i dziwnie znajomy zapach. Wtuliła się głębiej, zatapiając twarz w ciepłym materiale. Jednak po chwili z niemałym przerażeniem odkryła, że jej fotel oddycha. Podrywając się gwałtownie, zleciała z miejsca na dywan i wytrzeszczyła oczy. „Czemu do cholery ja spałam na Fredzie?!”. Bliźniak przeciągnął się i tylko podrapał się lekko ręką po policzku, najwyraźniej nie wyczuwając, że szatynka z niego zleciała. „Co tu się na gacie Merlina działo?” . Dziewczyna wstała z ziemi już kompletnie rozbudzona. Popatrzyła się jeszcze raz na Weasley’a, uśmiechając się czule. Podeszła do niego i ucałowała go lekko w czoło. Spojrzała na swój zegarek, na którym powoli dochodziła jedenasta. „Trzeba coś porobić, bo już chyba spać nie wrócę”. Po chwili zastanowienia ruszyła w kierunku wyjścia z Pokoju Wspólnego. I przy obrazie jeszcze się odwróciła i szepnęła zaklęcie, a po chwili jej przyjaciele leżeli okryci cieplutkimi kocykami. Uśmiechając się sama do siebie, wyszła z Wieży i ruszyła przez ciemne korytarze Hogwartu, oświetlając sobie drogę różdżką. Echem odbijał się stłumiony tupot jej stóp, a każdy głośniejszy oddech roznosił się po całym zamku. Mimowolnie przeszedł ją lekki dreszcz i zaczęła pocierać wolną ręką ramię, by je ogrzać. Po krótkim spacerze dotarła do upragnionego miejsca. Biblioteki. Szatynka chciała otworzyć wielkie, żelazne drzwi, ale klamka ani drgnęła. „Co jest? Pani Pince nigdy nie zamyka biblioteki.”Dziewczyna  spróbowała jeszcze raz. Bez skutku. Jednak po chwili ją olśniło. Skierowała różdżkę na zamek i wyszeptała cicho zaklęcie, ale nic się nie stało. Wypróbowała jeszcze kilka zaklęć, ale zamek cały czas pozostawał zamknięty.
-Granger próbuje się włamać do biblioteki! Co się z tym światem dzieje! –wykrzyknął głos przy jej uchu. Hermiona natychmiast odwróciła się przerażona z różdżką wyciągniętą przed siebie. –Dużo tym to nie podziałasz. -Popatrzyła się wielkimi ze strachu oczami na winowajcę jej małego „zawału serca”, jednak po chwili zagotowała się ze złości.
-Irytek! Nie strasz mnie tak! –warknęła oburzona. –I ciszej bądź!
-I ciszej, i ciszej !–duch zaczął przedrzeźniać gryfonkę. 
-No proszę cię!
-A co ja z tego będę miał? –zapytał chytrze poltergeist, a Granger tylko fuknęła wściekle.
-Irytek, idź stąd, bo już nigdy cię nie ostrzegę przed Krwawym Baronem. –ciszę przeciął łagodny, ciepły damski głos. Para oczu zwróciła się w kierunku blondynki, wyłaniającej się z ciemności korytarza. Luna Lovegood uśmiechnęła się, a szatynka wytrzeszczyła oczy, gdy duch odpowiedział jej machnięciem ręki. Owszem, po szkole chodziły plotki, że ta dwójka się „przyjaźni”, szczególnie po tym, jak krukonka kilka razy przestrzegła Irytka przed duchem Slytherinu, jedynej „osoby”, której Iryt się lękał. Zdobyła tym samym u niego szacunek i czasem udawało jej się zapanować nad rozwydrzonym duchem. –Ale zanim pójdziesz, powiedz, czemu biblioteka jest zamknięta?
-Pince zaczęła zamykać bibliotekę już w tamtym roku, kiedy raz troszkę jej pomieszałem w książkach. –mruknął zrezygnowany poltergeist.
-Przecież umiesz przenikać przez ściany. –zdziwiła się gryfonka, ale Irytek na zaprzeczenie jej słów, próbował wlecieć w mur, ale tylko odbił się od niego z głuchym hukiem.
-Drops porzucał na to pomieszczenie jakieś dziwaczne zaklęcia i przez to twoje marne zaklęcia również nie działają. –burknął rozeźlony duch i zaczął odchodzić z głową zadartą dumnie do góry.
-Widziałam Barona, jak zmierzał w tamtym kierunku, Irytku. Chyba leciał do Wielkiej Sali. –mruknęła jeszcze krukonka, a poltergeist jak na zawołanie zawrócił i ruszył w przeciwną stronę. Luna popatrzyła się zaciekawiona na przyjaciółkę.- Co ty tu robisz?
-Mogłabym zapytać się ciebie o to samo. –odpowiedziała szatynka.
-Szłam do kuchni. Czasem w nocy mam ochotę na cos dobrego. Przejdziesz się ze mną? –zapytała się blondynka, a Hermiona tylko wzruszyła ramionami i ramie w ramie ruszyły w kierunku kuchni. – Więc czego tam szukałaś?
-Wiesz… -Granger zawahała się. Nie chciała krukonki okłamywać, a sama czuła potrzebę porozmawiania z kimś. –Nie wiem jak ci to wytłumaczyć.
-Jak najprościej. –uśmiechnęła się Lovegood, a szatynka zacisnęła usta w wąską linię. Po chwili głęboko odetchnęła. Ciężko jej było teraz tak wszystko szybko „jakoś ująć”, ale prędzej czy później Luna dowiedziałaby się prawdy. Obawiała się jednak reakcji dziewczyny, ale postanowiła zaryzykować.
-Okazało się, że moi rodzice nie są moimi rodzicami, więc przyszłam do biblioteki poszukać o tych prawdziwych rodzicach jakichkolwiek informacji. No. –Hermiona powiedziała wszystko na jednym wydechu, obserwując reakcję przyjaciółki, która w skupieniu przypatrywała się swojej różdżce, ale po chwili przeniosła swe błękitne oczy na szatynkę. – I mam siostrę. –mruknęła jeszcze jakby zawstydzona. Dziewczyna poczuła jak powoli ogarnia ją wielka ulga, ale i także pewne zaskoczenie. Dziwnie było, tak w kilku zdaniach streścić, tak ważne informacje, które całkowicie zmieniły jej życie. Blondynka pokiwała lekko głową i ścisnęła dłoń brązowookiej, dodając jej tym samym otuchy.
-Czy przez to wtedy płakałaś na wakacjach?- zapytała spokojnie Luna.
-No tak.
-Wiesz co, mogę ci pomóc. –Hermona zatrzymała się gwałtownie, a krukonka poszła w jej ślady. Widząc jej zdziwiona minę, roześmiała się cicho. – Mój tata prowadził gazetkę szkolną, więc na pewno tam cos będzie. Poproszę, by przysłał m kilka egzemplarzy i razem czegoś poszukamy. A w sobotę możemy się umówić w bibliotece. Wiem, gdzie są stare roczniki, więc … -ale dziewczyna zatrzymała się w połowie zdania, gdy szatynka rzuciła się na nią, porywając ja w objęcia.
-Luna jesteś cudowna! Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić? –zapytała z nadzieją Hermiona.
-No pewnie! Przecież ty zrobiłabyś to samo dla mnie! –odparła rozbawiona blondynka.
-Jesteś kochana. George jest wielkim szczęściarzem! –wykrzyknęła gryfonka, ale szybko została uciszona przez przyjaciółkę.
-Nie przesadzaj. –szepnęła Lovegood, przepraszając, zbudzone krzykiem szatynki, obrazy.
-Dobra, dobra. A jak u was, skoro już o tym mowa. Widziałaś jak ta nowa się przystawia do niego? –zapytała się dziewczyna. Postanowiła jak najszybciej ostrzec przyjaciółkę przed Veronicą Broadway, odpłacając się tym samym za gazety od jej taty.
-Widziałam. –Hermionę dosłownie wmurowało w ziemię, słysząc delikatny i spokojny ton głosu przyjaciółki, a niezrażona Luna dalej brnęła w hogwarckie ciemności z różdżką w ręce.
-I nic nie zamierzasz z tym zrobić? –szatynka oprzytomniała i zrównała krok z błękitnooką.
-A co mam robić? –zapytała łagodnie blondynka. – Wiesz George jest moim pierwszym chłopakiem i nie wiem jak on, ale ja to biorę na poważnie. Moi rodzice zawsze powtarzali, że w związku najważniejsze jest zaufanie. I ja mu ufam. –odparła dziewczyna, a szatynka czuła jak czerwone płaty wdzierają się jej na policzki. Zawstydziła się lekko swoim nachalnym postępowaniem i zganiła się w duchu za takie płytkie myślenie. Nie zręczną ciszę przerwał radosny szept Luny.  –O, już jesteśmy! –Lovegood podeszła do obrazu i połaskotała widniejącą na nim gruszkę. Sekundę później obraz odsunął się i obie weszły do oświetlonej kuchni, w której krzątały się skrzaty. –Na co masz ochotę?
-Zdaję się na ciebie.
-Dwa budynie poprosimy! –powiedziała dziarsko dziewczyna, a po chwili przed nimi pojawiły się dwa parujące półmiski.

 Hermiona wracała do Wieży Gryffindoru, przemykając się w ciemnościach, które opanowały Hogwart. Od dzisiejszej nocnej eskapady do kuchni z Luną postanowiła codziennie jeść budyń, który okazał się wprost pyszny. Teraz się nie dziwiła czemu blondynka zawsze pochłaniała tak wielkie jego ilości. I obie postanowiły również, że w sobotę spotkają się w bibliotece, by poszukać starych roczników i albumów. Lovegood powiedziała, że ona już kilka razy miała z nimi do czynienia, więc wie gdzie ich szukać, co na pewno ułatwiłoby im szybsze znalezienie informacji. A jutro już krukonka obiecała, że wyśle list do ojca w sprawie gazetek szkolnych. W końcu Ksenofilius Lovegood musiał od czegoś zaczynać, a mimo że „Żongler” jest często pełen bzdur i nieprawdziwych teorii, to Granger musiała przyznać, że artykuły są ciekawie napisane i dlatego wiązała z gazetkami duże nadzieje. Poza tym Luna wspominała, że pisały w niej prawdziwe dzisiejsze, dziennikarskie szychy, więc może nie będzie tak źle. W końcu dotarła do Pokoju Wspólnego i przemknęła do środka. Jej przyjaciele spali na swoich miejscach. Dziewczyna postanowiła ich nie budzić i skierowała się do dormitoriów, ale cichy szum sprawił, że zatrzymała się w pół kroku. Szatynka odwróciła głowę i spotkała brązowe, ciepłe oczy wpatrzone prosto w nią.
-Spij, Freddie, śpij.– szepnęła, uśmiechając się. Chłopak pokręcił przecząco głową i usiadł prosto w fotelu, zdejmując z siebie koc.
-Gdzie byłaś? Jak się obudziłem ciebie już nie było. –mruknął jakby zawiedziony, po czym ziewnął głęboko. Hermiona podeszła do niego i usiadła naprzeciw bliźniaka. Ten natychmiast poderwał się z miejsca. –Siadaj na fotelu, ja usiądę na dywanie.
-No co ty, wracaj na miejsce, mi tu wygodnie. –odparła szatynka, ale rudowłosy wzruszył tylko ramionami.
-Skoro tobie wygodnie, to mi też będzie. –szpenął wesoło i usiadł obok gryfonki, okrywając ją i siebie kocem. Granger mimowolnie zaczerwieniła się leciuteńko i czuła jak serce jej się kurczy. Fred kątem oka zauważył ledwo widoczne rumieńce dziewczyny i radosne błyski w jej oczach. Przyjął to za pozytywny znak i postanowił to zawstydzenie szatynki podle wykorzystać. Położył się na plecach, opierając głowę na kolanach Hermiony, która wytrzeszczyła oczy i zarumieniła się o wiele bardziej widoczniej. –Mogę tak sobie poleżeć?
-Ale nikomu o tym, Weasley, nie mów. –mruknęła, a rudowłosy roześmiał się tylko.
-Gdzież bym śmiał, pani prefekt. –odparł rozbawiony, a dziewczyna pokręciła tylko głową.
-Chyba za dużo kremowego, Freddie. Jesteś cos w zbyt dobrym nastroju.
-Przeszkadza ci to? –zapytał, śmiesznie przekręcając głowę, na co Granger uśmiechnęła się. – I na taką odpowiedź liczyłem, piękna pani.
-Podlizywanie się prefektowi? Masz chyba do mnie jakiś interes. –odpowiedziała zadziornie gryfonka, starając się ukryć zakłopotanie, jakie spowodował komplement Weasley’a. Rudowłosy pokręcił głową z politowaniem.
-Czy nie można już bezinteresownie powiedzieć pięknej dziewczynie miłego słowa? –zapytał się jakby w przestrzeń, a po chwili skierował swoje czekoladowe tęczówki na zarumienioną szatynkę, która pośpiesznie odwróciła wzrok. Freda to w pewien sposób usatysfakcjonowało. Przymknął oczy i zaczął wsłuchiwać się w przyjemna ciszę wokół nich. Hermiona uśmiechnęła się na ten widok. Sądząc, że gryfon już zasnął, zaczęła gładzić dłonią głowę chłopaka, wplatując palce w rude włosy. Przypatrywała się każdemu najdrobniejszemu szczegółowi jego twarzy, jakby go miała po raz ostatni widzieć. Zlustrowała każdy najmniejszy pieg na nosie, każde wgłębienie na spierzchniętych ustach. Zaczęła go delikatnie muskać po zaczerwienionych od piwa policzkach. Podobał jej się. Lubiła go, nawet bardzo. Tylko czemu tak bardzo bała się zrobić pierwszy krok? Westchnęła tylko.
-Oj, Weasley, Weasley… Czy to w ogóle możliwe?- chłopak słysząc szept szatynki, przewrócił się na bok, tak by skierować swoje oczy na jej twarz. Uśmiechnął się.
-Wszystko jest możliwe.



Dobra, ja wiem. Jest za słodko i tak sztucznie. Nie lubię tego rozdziału i Was przepraszam za to co czytacie, ale wena wyjechała sobie na Karaiby lub Bóg wie gdzie! Dlatego wielkie sorki gregorki, w następnym rozdziale się postaram:))
Tradycyjnie proszę o komentarze + przypominam o anonimowych gościach! Bo mimo że apel do Was nie podziałał, to kilka nowych osób mi skomentowało rozdział za co tym kochanym ludkom  bardzo dziękuję<33
Chyba już wszystko powiedziałam...
No to buziaczki moi drodzy<3 dzięki za cierpliwość!
~Kate

Aaaa, już wiem! Oszaleliście z wyświetleniami pod tamtym rozdziałem, mamy już 6400 wyś.!!
 

19 komentarzy:

  1. Heloł its mi! *ale stare*
    Zaczynałam się już martwić, bo zawsze dodajesz szybko, co bardzo mi się podoba <3
    Już 15 tych rozdziałów i stwierdzam, że masz świetny styl. Co rozdział jest lepiej (zawsze jest super ;)).
    Jestem Twoją psychofanką ;^) Możesz się bać...
    Ale serio uwielbiam Twojego bloga ;*
    Mimo, że Luna nie jest bardzo kanoniczna, to i tak podbija moje serducho! Okazała się bardzo pomocna.
    Świetne opisy! 😍💘
    Słodkości też są potrzebne, a takie są genialne! 💗
    Czekam na kolejny i weny <33
    Alice Lovegood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mówi mój kolega - stare ale jare:')
      Nawet nie wiesz jak mi to schlebiło, że postanowiłaś zostać moją psychofanką:') no normalnie ja Cie kocham Alice<3
      Dziękuję:))

      Usuń
  2. Kate!!! Dziewczyno ja Cię kocham!!! Masz drugą psychofankę^^
    Rozdział jest po prostu cudowny, piękny, słodki i w ogóle cudowny <3
    Taki fajny kontrast, U mnie jest smutno i depresyjne, a u Ciebie miło i słodko :)
    Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego Ci się rozdział nie podoba, bo jest bardzo dobry :*
    Pozdrawiam i życzę weny
    Ela ^^
    P.S. Na Huncwotach rozdział będzie chyba jeszcze dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam rozdział! Nareszcie! Zapraszam ^^

      Usuń
    2. Jej! Aż dwie psychofanki!
      Teraz się zastanawiam czy się bać, czy cieszyć:')))
      Dziękuję za każde słowo<3

      Usuń
  3. Słodkość mnie zalała! (w pozytywnym tego słowa znaczeniu XD)
    Genialny rozdział, wszystko tak fajnie, ładnie opisałaś!
    Kocham Lunę w Twoim opowiadaniu, w ogóle wszystko kocham!
    I jeszcze ta ostatnia scena, jak Fred leży na kolanach Mionki :* Kocham po prostu!

    Pozdrawiam i weny życzę!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana bardzo<3 ja czekam na Ciebie!

      Usuń
  4. Przybywam! Pojawiam się i znikam jak murzyn na pasach (#^.^#) Accio Błyskawica, bo trza rozdział u Kate skomentować (żartowałam, nie mam Błyskawicy tylko Nimbusa 2015. Ta skromność xD) (ღ˘ω˘ღ)
    Auuu, moje policzki! Po przeczytaniu tego rozdziału jestem tak szeroko uśmiechnięta, że to aż boli. "Mieć banana na twarzy" nabrało trochę innego znaczenia (^ω^)
    Od czego tutaj zacząć? Może polecę od początku, żeby krótko o wszystkim opowiedzieć.
    Ginny tak niecierpliwa, rozumiem ją, z tą różnicą, że ja odkładam wszystko na później xD
    Te przekomarzania się rodzeństwa Weasley i Lee były prześmieszne, no co ja mam napisać. Swoją drogą oryginalny przejaw stresu - zabieranie Jordanowi piwa. Kiedy czytałam ten fragment zaczęły mnie szczypać policzki ze śmiechu, ale to był dopiero początek.
    Zawsze lubiłam Mcgonagall. Porządna z niej kobita, jakby to powiedział Hagrid. Ukazała w tym rozdziale swą łaskę. Choć z tym szlabanem dla Harry'ego to bym się do końca nie zgodziła. Ale cóż, wszystkim się nie dogodzi.
    A! I zapomniałabym! Harry i Ginny! Cieszę się bardzo, że jesteście razem, ale z tymi pocałunkami to się opanujcie, bo pomyślę, że robicie to pod publikę. Ale no słodziutki ten fragment był, jakby nie było (♥ω♥)
    Bardzo sprytnie rozegrane, nie powiem. Pocałunku Freda i Hermiony nie ma, to dałaś Harry'ego i Ginny. Sprytnie, sprytnie. Jesteś pewna, że nie jesteś jednak w Slytherinie?
    (^~^) Nie zrozum mnie źle, uwielbiam Hinny i nie mam nic przeciwko temu, żebyś dodała ten wątek do swojego ff, ale w razie gdybyś zapomniała kochanieńka, to ci przypomnę - TO FREMIONE. Dziękuję za uwagę. Wiem, ja się czepiam, obiecałaś mi pocałunek Freda i Hermiony i wiem, że prędzej czy później go dodasz, ale nie mam się czego czepiać, to czepiam się tego pocałunku (a właściwie jego braku ⌒_⌒). Prawda taka, że rozdział genialny i nie można mu nic zarzucić, to czepiam się pierdół. Ech... Lećmy dalej.
    Nie mam pojęcia czemu wzmianka o słodkim głosie Ginny skojarzyła mi się z kotem ze Shreka. Może przez te jego słodkie ślepia? Nie no, kocham baję, to moje dzieciństwo, to jakoś tak mi się skojarzyło ヽ(‘ ∇‘ )ノ
    Już myślałam, że Gryfoni zagrają w butelkę, no okej zagrali, ale tego nie opisałaś, a bardzo lubię takie wątki w różnego rodzaju fanfiction. Smuteczek ಥ_ಥ
    No, ale cóż, mówi się trudno.
    "Fotel, który oddycha" wygrał wszystko. Taka słodycz się we mnie rozpękła niczym balonik, że to aż trodno opisać słowami
    ლ(⌒εー)ლ Za to właśnie kocham Freda. Za jego niemałostkowość, a zarazem swojego rodzaju niewinność i nieświadomość. Piękne to było, co tu więcej mówić.
    Ej, nie przypominam sobie, żebym się kłóciła z Hermioną. Ja znaczy się Irytek, którym jestem. Merlinie drogi, ileż ja mam żyć. Skrzatka domowa Astrum (już wolna, dziękuję panience Kate za skarpetkę), Irytek, Ślizgonka Wanda. Zaraz się okaże, że jestem nawet Filchem (o⌒.⌒o)
    Dobra, może to był jakiś Irytek na drugą zmianę czy coś.
    Luna, moja droga. Jesteś przewspaniała i taaaaaka wspaniałomyślna! Pomoc na pewno się przyda Hermionie. Aha i jeszcze jedno, testralu ty mój - nie żebym nie ufała Georgeowi, ale coś czuję, że ta Veronica ma coś za uszami, więc swojego chłopaka to ty pilnuj (。・ω・)ノ゙
    No i ta końcówka. Rozpływam się z uroku tamtego momentu. Przez chwilę myślałam, że się pocałują, ale... Ech... Merlinie drogi! Co ja mam z tymi pocałunkami! *Idź se dziołcho przeczytaj Zmierzch, albo inny twór w którym się całują co chwilę, a nie biednej Kate łeb zawracasz* - poucza sumienie Astrum. *No okej, okej* odpowiada Astrum i sobie idzie*. Astrum i jej sumienie się nie lubią niestety. Zwłaszcza kiedy Astrum się zachciewa pisać jakieś idiotyzmy.
    I jeszcze jedna sprawa została mi do omówienia - JAK TY MOŻESZ UWAŻAĆ TEN ROZDZIAŁ ZA NIE UDANY! RATUJ MERLINIE, KATE TRACI PEWNOŚĆ SIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Kolejny raz oszukuję Bloggera i dzielę komentarz*

      Ten rozdział jest genialny! Trochę w nim wszystkiego, nic nie jest przesadzone (jak to bywa u mnie). Humorzasty taki fajny rozdziałik, przyjazny bardzo i słodziusieńki. Jest wprowadzeniem w "Fremione z prawdziwego zdarzenia" coś czuję. Umiesz tak wciągać czytającego w akcję, że jak czytam twoje rozdziały, to czuję, jakbym była uczestniczką tej niesamowitej historii. Nie każdy potrafi tak pisać, uwierz mi (/^▽^)/
      Twój blog jest wspaniały, historia się rozwija, jestem pewna, że jeszcze niejeden raz nas zaskoczysz. Z twoich wypowiedzi, komentarzy, odpowiedzi w różnych tagach, mogę stwierdzić, że jesteś naprawdę zabawną, miłą i utalentowaną dziewczyną. Każdy ma gorsze dni, nastroje, ale to nie znaczy, że w takich chwilach masz przestać wierzyć w siebie i zaniżać swoje umiejętności. UWIELBIAM CZYTAĆ TWOJEGO BLOGA, TWOJĄ HISTORIĘ! - Sądzę, że pod tym stwierdzeniem podpisałoby się jeszcze sporo osób. Masz czytelników, którzy cię podziwiają i wierzą w ciebie. Nie zapominaj o tym (。・ω・。)ノ♡
      Mam nadzieję, że cię zmotywowałam, bo mam zamiar w przyszłości zostać psychologiem i staram się już trenować mowy motywacyjne :) Ja sobie już lecę pisać rozdział, bo jakoś tak dziwnie mnie wena nawiedziła i kto wie, może rozdział będzie u mnie wcześniej ^^
      JESTEŚ NIESAMOWITA! I NIE POZWÓL SOBIE WMÓWIĆ, ŻE JEST INCZEJ!
      Pozdrawiam cieplusieńko, bo przynajmniej u mnie na dworze zimno jak na Syberii, nie wiem jak u ciebie (⌒▽⌒)
      Życzę weny/inspiracji/natchnienia i pewności siebie baaaaaaaardzooo duuuuuużoooooo (。・ω・。)

      ~Astrum Confusa

      fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com


      Usuń
    2. Postaram się choć w jakims najmniejszym stopniu wyrazić swoje podziękowanie za ten cudy komentarz:') no to zaczynam!
      No, Nimbus 2015... nieźle, zazdroszczę moja droga!
      Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że spodobała CI się postać Lee, bo ja chłopaka też lubię, przyznam się;)
      Co do Harry'egi i Ginny to jeszcze się podzieje, więc spokojnie, a pocałunek HF już tuz tuż... ale ciii...
      SHREK TO BAJKA ŻYCIA!<33
      Miałam zamiar opisać butelkę, ale jakos mi to nie wyszło, więc postanowiłam to ominać, ale możliwe, że jeszcze taki wątek się u mnie pojawi i specjalnie dla Ciebie go opiszę:')
      No ja tylko czekam jak Cię spotkam w wydaniu Filcha, to musi być ciekawe połączenie...
      Oj tam, oj tam... może się kiedyś z tym sumieniem dogadasz?
      I teraz najukochańsza część komentarza, za którą Cię uwielbiam i jestem tak bardzo wdzięczna! Nawet nie wiesz jak cudownie słyszeć od kogoś, że "potrafię pisać"! DZIEKUJĘ CI BARDZO MOJA KOCHANA, NIE UMIEM AZ CI NAWET PODZIĘKOWAĆ ZA TO CO NAPISAŁAŚ<3
      Twoje słowa wiele dla mnie znaczą i zmotywowałas mnie jak stąd na Grenlandię!
      Jesteś najlepszym psychologiem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi! No ja Cię Astrum kocham<3
      Dziękuję:))))

      Usuń
  5. Czytałam to przez dokładnie 2 dni. Nie czytałam nic innego. Piszesz świetnie, ciekawie. Gratuluję i weny życzę ;) i gdzie następny rozdział, zła kobieto?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, każdy nowy czytelnik jest dla mnie bardzo ważny:)) już dodałam rozdział, serdecznie zapraszam!:))

      Usuń
  6. Rozdział super! Ale ja po całym zamieszaniu z testami nie miałam głowy do czytania, a tym bardziej komentowania...
    A odnośnie rozdziału to taki słodki też jest potrzebny :)
    Luna taka kochana,ale że umie przekonać Irytka do tego co chce to się po niej nie spodziewałam.
    McGonagall rozwaliła system ze swoją radą i tymi dodanymi punktami.
    Nadal mnie zastanawia jak to się stało, że Miona zasnęła na Fredzie...
    Szkoda,że nic nie było o Pansy ;)
    Pozdrawiam i lecę przeczytać następny rozdział ^^
    ~gwiazdeczka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo głupio się czuję, dodając ten komentarz :/ No, bo w końcu obiecałam, że nadrobię zaległości, a zatrzymałam się i...nie wiem :/ Strasznie Cię Kate przepraszam! Bardzo, bardzo, bardzo! Tak bardzo, bardzo! Strasznie, okropnie, że masakra! NO BO JAK JA MOGŁAM, NIE!? TO TAKIE BLEFUFUBLE! ZŁA JUDE I TYLE!
    ***
    Zziajana Jude dobiega pod dom Kate Potter. W ręku trzyma pozostałości, po pięknym bukiecie-dwie sfatygowane stokrotki i złamany tulipan. Ze łzami w oczach naciska dzwonek. Drzwi otwiera jasnowłosa dziewczyna z oczami koloru nieba. Jude pada na kolana i wyciąga w jej stronę marne kwiaty.
    -Kate, och Kate! Przepraszam, że mnie nie było!!!
    Zdziwiona blondynka patrzy na nią jakby co najmniej oświadczyła jej, że jest jednorożcem.
    -Przepraszam, to chyba jakaś pomyłka.-mówi piskliwym głosem "Kate".-Nazywam się Mariola Farfocel i nie mam pojęcia, kto to Kate.
    -Och...przepraszam.-mówi pośpiesznie Jude wstając z kolan.-
    -To ja już pójdę.
    ***
    Znając mnie, tak to by pewnie wyglądało, bo...no niezła ze mnie gapa. Wybaczysz mi Kate? Stokrotki się będą cieszyły C:
    Nie jestem najlepsza w przepraszaniu :'). Więc, nie przedłużając już moich nieudolnych prób, przejdę do rozdziału:
    No tak Ginny :') Ta sytuacja z piwem rozwala internety :') Normalnie to było świetne! Skąd ty bierzesz te pomysły kobieto? No, tego to ja nie wiem XD A może ty masz jakąś fabrykę, co? Już sobie wyobrażam: Taka taśma a na niej takie miniaturowe sceny :') Nie no C:
    "Oj tak, wprost marzę, by ktoś wyssał mi twarz"-padłam, leżę i nie wstaję :'D Tekst roku! Brawa dla Hermiony!!!
    W ogóle to polubiłam Jordana, spoko z niego gościu :D
    Co butelka robi z ludźmi :'D Hermiona śpiąca na Fredzie <3 <3 <3 Oj, oj, oj! To takie kochane, słodziutki, milusie...STOP! Przechodzę teraz fazę: "a nie zesrajcie się wszyscy z tej miłości". Normalnie, nie wiem co się z ludźmi dzieje, ale gdzie nie wyjdę to i tak te zakochańce mnie dorwą! To już się robi wkurzające XD Ale i tak t było słodkie!!!
    Luna, skarbie jesteś genialna <3 <3 <3 I Irytek i budyń i wszystko! Tylko kto to? Kim są Ci rodzice Miony? No kim!? Ehh...już bym chciała wiedzieć.
    To co wydarzyło się potem, można opisać tylko tak: <3
    <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie chamstwo! Nie chcieli mi pozwolić dokończyć!
      Pffff!
      Dalsza część:
      <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

      Usuń
    2. Kolejny raz! Pfffffff!
      <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

      Usuń
    3. Znowu!
      <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
      To najcudowniejsza rozmowa na świecie!!! To wszystko było tak genialnie opisane, te dialogi, te opisy, te zwroty, ta Hermiona, ten Fred, ta atmosfera i to "wszystko jest możliwe"! Przewspaniałe! Masz dar kobieto! Nie zmarnuj go!
      Jak już napiszesz książkę to dzwoń :) Wiesz mój numer 112 (takie suche, że aż mokre-ulubiony tekst mojego kolegi) :)
      Więcej takich rozdziałów kochana!
      Twoja
      zła
      niemądra
      Jude

      Usuń
    4. Aha i wybacz mi spam :')

      Usuń