Hejka naklejka! Na początek chciałam Wam podziękować, bo na moim blogu wybiło już 120 wyświetleń, a jest on dopiero od zaledwie dwóch tygodni! jak dla mnie to ogromny wynik, jestesm przeszczęśliwa! Z tej okazji prawdopodobnie w poniedziałek albo wtorek wstawię od razu trzeci rozdział :) a teraz zapraszam do czytania
PS Komentarze bardzo mile widziane :))))
ROZDZIAŁ II
Hermiona wsiadła do autobusu i zajęła miejsce
z tyłu pojazdu. Wracała od siostry z ich ostatniego spotkania przed wyjazdem.
Przez ostatni tydzień wiele się zmieniło. Z osobą, którą przez ostatnie 4 lata
wręcz nienawidziła, znalazła wiele tematów. Spotkała się także z Zabinim i
Nottem, którzy okazali się naprawdę mili. Znalazła z nimi nić porozumienia. Z „rodzicami’ spędzała jak najmniej czasu.
Korzystała tylko z domu, a z nimi nie zamieniała nawet słowa oprócz porannego
„Dzień dobry’’ i „Do widzenia”. Nie wiedziała, czy tak będzie wyglądać jej
życie poza Hogwartem, ale starała się chwilowo o tym nie myśleć. Jej głowę zaprzątało wiele innych myśli,
związanych z wyjazdem do Nory i spotkaniem z Ginny, Harrym, Ronem i innymi. Z
torby wyjęła jakąś pierwsza, lepszą gazetę, kupioną w sklepie. W autobusie
panowała cisza. Tylko na przystankach robiło się trochę ruchu, kiedy wysiadali
i wsiadali nowi ludzie. Mimo ze, był to zwykły dzień roboczy, autobus był w
miarę pusty. Nagle ciszę przerwały dwa męskie śmiechy, które weszły do środka.
Hermiona podniosła głowę i z zaskoczenia prawie upuściła gazetę. Na środku
autobusu stały dwa osobniki, szalenie do siebie podobne, z rudymi czuprynami.
‘Cholera, co oni tu robią?! W mugolskim
autobusie?!” Hermiona skryła się za gazetą, mimo że nie wstydziła się
bliźniaków Weasley, to jakoś nie miała ochoty się z nimi spotykać. Z ukrycia,
godnego samego 007, spojrzała na rudowłosych. George stał i trzymał się
poręczy, a Fred opierał się o szybę. Byli wyraźnie podekscytowani przebywaniem
w mugolskim pojeździe.- Hej Freddie?
- Nie mów tak do mnie.
- No dobra. Freddie?
- Goergie? Tak? – Fred uśmiechnął się złośliwie.
- Co mu tu właściwie robimy?
- Stoimy chłopie, stoimy.
- Stresuję się.
- Staniem? Może zabrać cię do lekarza?
- Gdzie my właściwie jedziemy?
- Nie wiem.
Autobus podjechał do przystanku. Kilkoro ludzi, patrzących się na bliźniaków jak na idiotów, wysiadło. Weszli nowi, a wśród nich jeszcze jeden niespodziewany gość. Podszedł do bliźniaków.
- Dzień dobry, Jacob Smith, bileciki proszę.
Takich bladych Hermiona nigdy nie widziała. Stali jak wryci i patrzyli się na tego człowieka, jakby był Molly Weasley w męskim wydaniu. „I nici z kryjówki, trzeba idiotom pomóc.”
- Dzień dobry panu!
Hermiona stanęła, uśmiechając się od ucha do ucha, na końcu autobusu. Wszyscy ludzie patrzyli na nią, jak na uciekinierkę ze szpitala dla umysłowo chorych. Podbiegła do środka , wślizgując się pomiędzy bliźniaków, a chwilowego wroga nr 1.
- Her.. – gryfona stanęła na stopie Freda, dając mu do zrozumienia, by się zamknął. Kontroler biletów zdziwiony popatrzył się na szatynkę.
- Poproszę bilet, panowie niech też dadzą.
- Już szukam, momencik…
Hermiona zaczęła przeszukiwać torebkę, ale po chwili zrobiło się jej gorąco. „Cholera, ja też nie skasowałam biletu, o Merlinie… No nieźle, chciałam im pomóc, a wyszło jeszcze gorzej.. Dobra, graj na zwłokę”. Cały czas szukając, zapytała:
- Przepraszam pana, ale jak wysiądę na Baker Street, to jak dojadę do Centrum? Tylko jak najszybciej, zależy mi na czasie. -Kontroler zignorował to pytanie. Hermiona kątem oka zauważyła, że autobus podjechał na przystanek. Postanowiła działać. - To miło mi było, zadzwonię to pana. -Szatynka posłała facetowi najlepszy uśmiech jaki mogła i złapała szybko bliźniaków za ręce, ominęła go i wybiegła z autobusu. Bliźniacy, chwilowo otępiali, byli ciągnięci przez gryfonkę, jednak gdy usłyszeli krzyki za nimi, oprzytomnieli i wydłużyli kroki. Hermiona dosłownie leciała za chłopakami. Skręcili w najbliższą uliczkę i zatrzymali się. Każdy z nich ciężko dyszał, a dziewczyna usiadła na ziemi. Po chwili bliźniacy zaczęli się śmiać, co jeszcze bardziej zezłościło szatynkę.
- Co wy sobie wyobrażacie?!
- Mionka..
- Zamknij swoją jadaczkę Fredzie Weasley! Zachowaliście się niepoważnie! Jak…
- Hermi, uspokój się
- Nie, nie uspokoję się George! Zachowaliście się jak DZIECI! W ogóle co ,wy tam, czemu?
- Śledziliśmy cię – Fred zachichotał
- Bardzo zabawne.
- George, umieram, ona zabija spojrzeniem… George, bracie, jak umrę, nie zabieraj moich rzeczy…
Fred dramatycznie upadł na ziemię, a George równie dramatycznie rzucił się na kolana:
- NIEEEEE, FRED! -Hermionie błyskawicznie minęła złość i już po chwili cała trójka pokładała się ze śmiechu. Bliźniacy wstali i otrzepali ubrania. - Ale zaskoczyłaś mnie, Hermionko, taka ucieczka przed stróżem prawa – George popatrzył z uznaniem, na co szatynka się zarumieniła.
- Chodź, stawiamy ci za ratunek. – powiedział Fred, po czym objął Hermionę ramieniem. Szatynka jeszcze bardziej oblała się czerwienią.
- Hermiona się zmieniła co?
Fred, lekko podniósł głowę, bo z pozycji leżącej nie mógł zobaczyć brata. George siedział na dywanie i składał puzzle.
- Co ty robisz?
- Hermiona tak ci zamieszała w głowie, że oślepłeś?
- Co ty masz do tej Hermiony? I czemu układasz te głupie puzzle?
- A co nie mogę? Zakazujesz mi? Jak mam ochotę układać puzzle, to układam puzzle. Jak masz ochotę przytulić Mionę, to przytulasz Mionę. Proste chłopie.
- O serio, o to ci chodzi… To było przyjacielskie, spokojnie – Fred zaczął się śmiać
- Ale ty głupiutki! Twój wzrok nie był przyjacielski. Przyznaj, że młoda wyładniała.
- No może trochę… Ładnie bardzo dziś wyglądała…
- Wiedziałem aha!
- Georgie nie baw się w swatkę, nie ma tu co robić – Fred zaczął się śmiać – ja i Hermiona Granger, najmądrzejsza dziewczyna w szkole?
- Ja i tak wiem swoje, bratku kwiatku, mnie nie oszukasz. O patrz, jaki słodki wychodzi mi piesek! – Zachwycony mugolskimi puzzlami, George powrócił do swojego zajęcia, a Fred znowu pogrążył się w swoich myślach. To prawda, że Hermiona się zmieniła, wyładniała. Stała się też taka bardziej otwarta? I zabawna. Dzisiejsze spotkanie naprawdę byłe miłe. Żałował, że tak szybko się skończyło, ale wizja, że Hermiona przyjeżdża na wakacje jest jakby pocieszająca? Sam nie wiedział. Z tymi myślami, zasnął.
Jeśli krótki to przepraszam, trzeci będzie dłuższy :)
~Kate
Świetny rozdział, bardzo fajnie piszesz ☺ nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny ^^
OdpowiedzUsuńI się zaczęło ^^ Nie wiem co napisać... No super i czekam na następny rozdział:)
OdpowiedzUsuńU mnie już 4 jest > fremione-naszagwiazdaniezgasnie.blogspot.com
Mmmm...juz się zaczyna? No, no ciekawie :D
OdpowiedzUsuńLecę dalej <3
Leatrange
Fred, Fred, Fred… Co ty ze mną robisz? Kocham i ubóstwiam kiedy bohaterzy "nie przyznają się do swoich uczuć". To takie słodkie! ;)
OdpowiedzUsuńFred w twoim opowiadaniu jest jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny i to mi się strasznie podoba! Powiedz, że za dużo ci słodzę, ale ja naprawdę nie mam pojęcia co w tej historii może być złe! No właśnie chyba nic! To dopiero początek, a ja już no mogę się oderwać!
Lecę dalej i mam nadzieję, że jeszcze czymś nas zaskoczysz ;)
~Astrum Confusa
fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com
O Boziu! o Boziu!
OdpowiedzUsuńJaram się!
Poziom Fremione w krwi podnosi się!!!
Aaaaaa!!
Jaki ten rozdział jest cudowny (♡˙︶˙♡)
Słodki Jezu! Awww...
I ten George...taki słodziak ฅ'ω'ฅ
Lece po więcej!
Zapraszam do mnie:
http://mojeopowiadaniehp.blogspot.com/?m=1
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Bliźniacy Weasley wbijają do autobusu :D Przegenialne <3 Weny życzę i lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń~Katniss