wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział III

Tak jak obiecałam wstawiam dziś rozdział z okazji 120 wyświetleń (teraz jest już o wiele więcej:))przepraszam, że tak późno, ale nauczyciele w tym tygodniu dają straszny wycisk:( ale już niedługo ferie, więc to pocieszająca myśl;) a teraz miłego czytania + dziękuję za komentarze bardzo, motywujecie mnie do pracy tak bardzo jak Rona jedzenie do zrobienia czegokolwiek:))


ROZDZIAŁ III

Hermiona stanęła przed drewnianymi drzwiami, które ledwo się trzymały w zawiasach. Odetchnęła głęboko. I znowu tu jest. Czekała na ten moment od samego początku wakacji. Tu się w końcu oderwie od przytłaczających ją spaw, które zostawiła w mugolskim świecie. Zapukała. Ale skutecznie krzyki Molly Weasley, dobiegające ze środka Nory, zagłuszyły dziewczynę. Lekko pchnęła drzwi. W salonie nikogo nie było. Z trudem wepchnęła kufer za próg. Rozejrzała się wokół.
- Dzień.. O mój Boże, Fred! – krzyknęła przerażona gryfonka. Przed momentem bliźniak boleśnie zleciał ze schodów, lądując na twarzy. Szatynka podbiegła i pomogła mu wstać.
- Masz wyczucie czasu. Nic ci nie jest? – dziewczyna troskliwie popatrzyła na Freda. Wzięła jego twarz za podbródek i kilka razy obróciła. O dziwo, nic mu się nie stało. Chłopak lekko się zaczerwienił, czując ciepłe palce gryfonki i jej wzrok na swojej twarzy
- Jest dobrze, Hermi, dzięki.
- Co ty zrobiłeś?!
- George…
Hermiona zwróciła oczy ku górze schodów, z których powoli schodził sprawca wypadku, płaczący ze śmiechu.
- Nie wiedziałam, Mionka, że idziesz do św. Munga.
- By pomagać osobom tak głupim, jak ty.
Bliźniak stał z szerokimi oczami wpatrzonymi w dziewczynę, która ironicznie się uśmiechała. Obok niej Fred tarzał się ze śmiechu. Nagle wszyscy usłyszeli krzyk dochodzący z kuchni:
- Co tam u licha się dzieje?!
- Mamo – Fred starał się opanować śmiech – Hermiona przyjechała!
Niespodziewanie tysiące głosów w domu, niczym echo w ślizgońskich lochach, zaczęło powtarzać :” Hermiona? Hermi? Gdzie? Hermiona!”. Wśród tych wrzasków, udało się usłyszeć jeden dominujący krzyk: „MIONKA!”. Wszyscy zbiegli na dół i ustawili się w następującej kolejności: Harry, Ron, pani i pan Weasley, Bill i Fleur. Wszyscy oprócz osoby, wydającej ten jeden najgłośniejszy krzyk. Ze schodów dosłownie zleciała Ginny. Przepchała się przez tłum zgromadzony przy nowo przybyłej i sama się na nią rzuciła, powalając na ziemię. Dziewczyny w uścisku zaczęły się turlać przez cały pokój.
- Hermi, masakra, co tu się dzieje! Nie uwierzysz jak ci powiem! Bo ja ogólnie tu nie wytrzymuję, co nie?! Bo sami chłopcy, to z kim mam poplotkować! Nie patrz tak, Fleur przyjechała zaledwie wczoraj wieczorem, a z mamą nie będę gadała o Lavender, co nie? No właśnie, Lavender umawia się z 20-letnim mugolem!
- No fajnie…
- Co?!Kochanie, przecież to 5 lat różnicy! I do tego mugol! A i do tego Dean Thomas, nie uwierzysz co on znów zrobił!
-Gin, za chwil..
-To nie może czekać ani chwili dłużej! Otóż Dean….
- Ginny..
-Po prostu pękniesz ze śmiechu! Ten tępy dureń Thomas…
-Ginewro Weasley, daj mi wstać!
Zebrani wybuchnęli śmiechem. Dziewczyny wstały, ale były w opłakanym stanie. Pobrudzone ubrania i jeszcze większy nieład we włosach, niż zazwyczaj.
- Co ty taka bez humoru…
Ginny wyraźnie naburmuszona, zrobiła miejsce pani Weasley.
- Jak ty wyrosłaś, no nie wierzę, a na święta byłaś taka malutka! I schudłaś, Merlinie, czym cię karmili w domu! Wiesz co, obiad mam, idę go przygotować, bo wyglądasz, jakbyś od miesiąca nic nie jadła!
- Ależ, nie trzeba! – Hermiona próbowała zaprotestować, ale pulchna kobieta już poczłapała do kuchni. Gryfonka westchnęła. Do niej podszedł pan Weasley, a ona uśmiechnęła się przyjaźnie:
- Witaj, Hermiono! Nie przejmuj się Molly, ona już taka jest, nawet Sama- Wiesz- Kto nie powstrzyma ją od ugotowania obiadu.
Hermiona zachichotała. Ten widok wydawał się naprawdę ciekawy. Następny podbiegli do niech Harry i Ron. Cała trójka mocno się przytuliła.
- Strasznie za wami tęskniłam, chłopaki.
- My też, Hermiona,  my też. – Harry miło się uśmiechnął.- Będę potrzebował twojej pomocy.
- Jasne Harry – dziewczyna cmoknęła przyjaciela w policzek.
- A ja też mogę całuska? – Ron nadstawił policzek. Zamiast wyczekiwanego cmoknięcia, został uszczypnięty przez Hermionę .
- Chciałbyś Ronald!
Trójka gryfonów zaczęła się wesoło śmiać, jednak chłopców szybko wyminęła Fleur z Billem.
- Herrmionko, jakeśmy nie widziec dawna! Monamie, musieć gadać! Tesknić za tobą!
Szatynka próbowała coś zrozumieć z paplaniny Francuzki. Kiedy była tu na feriach zimowych, bardzo się zaprzyjaźniły. Gdy Ginny dostała zapalenia krtani i prawie nie mówiła, były swoimi jedynymi towarzyszkami pośród facetów.
- Pogadamy, Fleur, pogadamy. Hej Bill!
- Hej Hermiono, mama miała rację, wyładniałaś, urosłaś…
- Pardon, Bill, ja tu być wciąż!
Fleur zrobiła obrażoną minkę i odwróciła się plecami od swojego chłopaka.
- Och, wybacz, Hermiono, złotko, kiedy indziej dokończymy tą rozmowę.
Cała trójka wybuchła śmiechem i skierowali się na obiad, przygotowany przez panią Weasley.

 
Cała rodzina siedziała przy stole. Hermionie zostało miejsce pomiędzy Fredem a Harrym. Obiad był co chwilę przerywany pochwałami dla pani domu i salwami śmiechu, spowodowanymi minami bliźniaków. Po chwili z miejsca wstał Harry:
- Przepraszam bardzo, że przerywam, ale muszę porwać na momencik Hermionę.
Wybraniec spojrzał na siedzącą obok szatynkę, która łapczywie piła sok, patrząc na przyjaciela. Pani Weasley była bardzo niezadowolona:
- Czy to musi być teraz? Podczas obiadu?
- Niestety tak, potem może być za późno. Może nie za późno, ale jeśli nie dowiem się co mam zrobić, to mój cały świat się zawali. O tak - bum. Więc, bardzo proszę się nie gniewać, to na serio sekundka– okularnik posłał gryfonce „to” spojrzenie. Hermiona o mało się nie zakrztusiła sokiem.
- Harry, czy to „to”?!
- Tak, Hermi. To „to”.
-Trzeba był od razu! -Gryfonka szybko wstała, przy czym rozlała połowę soku  na Freda, który siedział obok. - Ojej, Fred, przepraszam, ale to poważna sprawa, jak dorośniesz, to zrozumiesz.
- Jak to dorosnę, jestem bardzo dorosły!
Na to oświadczenie cały stolik wybuchł smiechem. Fred patrzył na to rozczarowany i zarazem bardzo rozbawiony. Popatrzył na swojego sobowtóra, który trzymał się ze smiechu za brzuch. Fred pokręcił z niedowierzaniem głową. Hermiona zmierzwiła fredowe włosy i pobiegła na dwór, a Wybraniec za nią. Nikt nie zauważył małego rumieńca na twarzy rudzielca.
 
Hermiona zatrzymała się na końcu ogrodu i zaczęła podskakiwać z emocji, a jej uśmiech przekraczał normy. Harry doczłapał się do dziewczyny, ciężko dysząc.
- Jak na szukającego, to masz słabą kondycję Harry. Dobra, ale to nieważne. Kiedy?
- Jutro.
- Gdzie?
- No właśnie teraz ty wchodzisz.
- Faceci… - Hermiona prychnęła – Jeśli ktoś o mnie będzie tak pytał, to walnij go ode mnie w twarz! Powinniście sami wiedzieć! Ale tobie jeszcze wybaczę. Dobra… Ginny… Romantyczna kolacja, wieczorem pod dębem… Piknik! Tak, piknik! I świeczki, i kocyk, i … krówki ciągutki!
- Co?!
- Oh, wiesz jak Ginny je kocha! I daj jej jakis prezent, o tak!
- Spoko, to jest załatwione. Daję jej naszyjnik z dwoma małymi srebrnymi serduszkami. Na jednym jest G.W. , a na drugim H.P.
- Jejku, jakie to słodkie!  O takich rzeczach to ja czytałam tylko w książkach! Musisz ja bardzo lubić... Nie wykręcaj się Harry! - dopowiedziała widząc protestującą minę przyjaciela - Ale wracając ...I teraz, po obiedzie, poproś ją, żeby poszła tam z Toba jutro.
- A jeśli odmówi?
- Ale ty głupi jesteś, Potter!
Skwitowała Hermiona, po czym skierowała się w stronę domu. Minęła chwila, zanim Harry oprzytomniał po słowach przyjaciółki i w miarę szczęśliwy, dogonił ją.
 
Obiad minął bez żadnych przerw i nim się wszyscy zorientowali, był już wieczór. Hermiona spędziła cały dzień z Ginny, słuchając plotek i spraw dotyczących Harrego i zaproszenia na randkę. Przy okazji szatynka się wypakowała. Już obie wykąpane, powoli szły spać. Jednak przeszkodziły im w tym listy. Szatynka niechętnie zwlokła się na dół. Na dole stał Fred z kilkoma listami w rękach. Dwa. Dla Hermiony.
- Aż dwa dla naszej małej Mionki, proszę bardzo.
-Nie jestem mała – dziewczyna naburmuszyła się i stanęła obok chłopaka, któremu dosięgała zaledwie do ramienia. Fred popatrzył na nią z tryumfem.  – No dobra, może jestem.
 Chłopak wręczył Mionie oba listy. Szybko rzuciła na nie okiem. Jeden od Pansy, a drugi… od rodziców. Dziewczyna zbladła. Fred od razu to zauważył
- Hermiona, stało się coś? Ej, mała?
- Nie, nie, jest ok. Muszę pójść przeczytać te listy, zaraz wracam.
Dziewczyna wyszła do ogrodu i usiadła na ławce. Otworzyła pierwszy list, od siostry. Pansy pisała, że już tęskni, że jak spędziła dzień i takie mało ważne sprawy. Podziękowała także za list Hermiony i przekazała pozdrowienia od Notta i Blaise’a. Gryfonka na drugiej stronie nabazgrała, że jutro się odezwie. A teraz przeszła do listu od rodziców. Bała się tego listu. Nie wiedziała o co może chodzić. Powoli odkleiła kopertę i wyjęła list. Z każdą literką, gula w gardle cały czas się powiększała, a oczy momentalnie zrobiły się szklane. „Nie będę ryczeć, nie będę”, jednak niewiele to pomogło. Po chwili łzy zaczęły lecieć po policzkach dziewczyny. Rodzice pisali, że żałują, że nie próbowali z nią pogadać, proszą o powrót, bo ten tydzień też był dla nich trudny i bali się cokolwiek powiedzieć. A dopiero teraz przemyśleli wszystko i chcą jeszcze jedną szansę. Mówili o planach na wakacje, o wspólnym wyjeździe… „ Trochę za późno, znowu wszystko psują… Myślą, że naprawią, to co zrobili, że jeden głupi, cholerny wyjazd wszystko naprawi..” Hermiona czuła wielki żal. I złość. Momentalnie jeszcze bardziej znienawidziła tych ludzi. Wstała z ławki i poszła się przejść. Już nie próbowała powstrzymać łez… Płakała znowu.. Przez nich… Była wściekła. Z bezsilności usiadła pod najbliższym drzewem i podparła rękę pod głowę.  Porwała list. Siedziała i płakała. Nie miała siły wstać, po prostu siedziała i płakała pod jakimś drzewem.

 Szatynka nie wiedziała, jak długo siedzi i płacze. Nagle usłyszała szelest od strony Nory. Starała uciszyć łkanie, ale nie mogła. Z krzaków wyszedł Fred, wyraźnie zmartwiony.
- Idź sobie Fred.
Szatynka nie miała ochoty, by ktokolwiek widział, że płacze, bo to się równa setka pytań i znowu powtórka całej historii. Nie chciała pokazywać, że jest słaba.
- Ty nie myśl sobie, że cię tu zostawię…
- Fred, idź sobie! – gryfona podniosła głos – Proszę! Błagam! -Ostatnie słowa wypowiedziała cicho. Fred przysiadł się obok i zdjął z siebie bluzę, i narzucił na dziewczynę.
- Chyba śnisz, że cię tu zostawię. Nie, nie protestuj. Zrobimy taki deal. Zero pytań, ok.? Po prostu sobie posiedzę obok ciebie, a ty sobie poszlochaj w moją bluzę. Przynajmniej będę wiedział, że jesteś bezpieczna. Deal?
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Ledwo wyszeptała:
- Deal.
Hermiona wtuliła się w bluzę Freda. Zaczęła się powoli uspokajać. Czuła się bezpiecznie. Oparła głowę na ramieniu Freda. Jej oddech zaczął się stopniowo wyrównywać i zmęczona płaczem, zasnęła. Fred popatrzył na szatynkę. Była tak piękna, nawet kiedy spała, kiedy włosy spadały na jej mleczną twarz, nawet kiedy oczy były spuchnięte od płaczu. Zaczął się bać, że moze cos czuć do gryfonki. Po raz pierwszy Fred Weasley bał się zakochania. Nie wiedział czemu, nigdy nie czuł czegoś takiego przy Alicii, czy Katie, jego byłych dziewczynach. Do tej Hermiony Granger  czuł coś innego. Był także zarazem zły. Na tego kogoś, przez którego szatynka płakała. Martwił się o nią i to bardzo.

 
Ginny zaniepokoiła się zniknięciem przyjaciółki. Zeszła na dół i zastała tam George’a, który czekał na brata. Nie czekali, jednak długo. Przez drzwi frontowe wszedł Fred niosący Hermionę na ramionach.. George poruszył znacząco brwiami:
- Co tam się robiło, na dworze o tak późnej porze, Freddie?
- Zamknij się kretynie. Dałem Hermionie listy, po czym ona zniknęła na długo i poszedłem jej szukać. Znalazłem ją płaczącą. I tak siedzieliśmy chwilę, póki nie zasnęła. Nie wiem, czemu płakała, nie powiedziała. Dlatego Ginny nie naskakuj na nia od razu, jak się obudzi, bo to wyglądało poważnie. Może sama nam powie niedługo. A teraz dobranoc.
Fred skierował się na górę zostawiając milczące rodzeństwo na dole. Ginny lekko kiwała głową, potakując Fredowi, a George stał i ślepo wpatrywał się w posadzkę.  Zaniósł szatynkę do jej pokoju, włożył do łóżka i otulił kołdra.  Kiedy chłopak znalazł się we własnym łózku. Nie zasnął jednak szybko, bo był myslami cały czas przy Hermionie.


Koniec! I jak? Czekam na komentarze na dole + jeśli chcecie więcej takich bonusów lub po prostu częściej rozdziały to też napiszcie ;) a teraz lecę czeka na mnie fizyka :/
~Kate
 

 

 

9 komentarzy:

  1. Jezu... Jaki boski rozdział:))
    Pięknie opisałaś radość Weasleyów, bo to naprawdę kochana rodzina. Czuć ten rodzinny klimat od razu ;)
    Oczywiście chcę rozdziały jak najczęściej.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Czytając komentarz u mnie na blogu, zastanawiam się skąd wzięłaś 'deal', haha :D

      Usuń
    2. haha :')) dziękuję za kom, starałam się przy opisie mojej ukochanej potterowskiej rodzinki:D

      Usuń
  2. Świetny rozdział, jak zaczęłam czytać to nie mogłam przestać ^^ bardzo fajnie opisałaś emocje miniony ;) , a co do rozdziałów to pewnie,że chcę jak najczęściej, życzę weny 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) bardzo stresowałam się opisem emocji, bo to nie jest moja mocna strona, więc bardzo się cieszę, że się podoba :)

      Usuń
  3. Och! Freddie...kochany!
    Nie piszę już nic, bo masz takie genialne opowiadanie, że muszę czytać!
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że Fremione zaczyna się pełną parą! Fred taki słodki… Awww… Ten rozdział był tak słodki, że podniósł u mnie chyba poziom cukru we krwi do maksimum. Ten "deal" Freda i ten moment kiedy niósł Hermionę w ramionach… No normalnie *-*. Jestem też ciekawa rozwoju zdarzeń między Ginny a Harrym, bo uwielbiam Hinny!
    Lecę czytać dalej ;)
    ~Astrum Confusa
    Co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com




    OdpowiedzUsuń
  5. To bylo so sweet nie no naprawde slodkie. Nie moge się doczekać nastepnych rozdziałów. I taka rada ode mnie, ze jak Fred i Mionka juz moze razem beda niech troche namiętności powstanie. Wiesz o co chodzi :-)

    OdpowiedzUsuń