piątek, 18 marca 2016

Rozdział XII

Szczerze nie wiem, co by tu powiedzieć. Będę jak Dumbledore i bez zbędnych ceregieli, zapraszam na ucztę! Znaczy na rozdział!:')



ROZDZIAŁ XII

Już prawie, parę milimetrów…
Jednak po chwili szatynka poczuła lekkie szarpanie za ramię. Wszystko pękło jak bańka mydlana, dźgnięta palcem przez niesforne dziecko. Dziewczyna zalana szkarłatnym rumieńcem odwróciła tylko głowę od Freda, którego policzki dorównywały kolorem włosom. Szatynka zaskoczona popatrzyła się na Lunę, wpatrzoną w odwróconego do góry nogami „Żonglera”. Blondynka nawet nie podniosła wzroku:
-Naprawdę, ciekawe rzeczy tu piszą! Ale do rzeczy, Hermi, widziałaś może George’a? Cały czas go szukam! – uśmiechnięta krukonka dopiero po chwili popatrzyła na dwójkę gryfonów, którzy cały czas byli do siebie przytuleni. Momentalnie zbladła, o ile było to widoczne na jej mlecznej cerze. Otworzyła buzię z przerażenia i zdziwienia, a błękitne oczy prawie wypadły jej z orbit. Próbowała cos powiedzieć, ale tylko ruszała ustami jak ryba wyjęta z wody. Szybko odwróciła się i pobiegła w kierunku Wielkiej Sali, zostawiając parę samą. Zdyszana wbiegła do pomieszczenia, gdzie trwał już przydział pierwszoroczniaków do domów. Otwierając drzwi, zwróciła na siebie uwagę wszystkich uczniów i nauczycieli. Zawstydzona Luna uśmiechnęła się lekko i szybko odnalazła wzrokiem swojego chłopaka, siedzącego przy stole gryfonów. Usiadła między nim a Ginny i zrezygnowana, oparła głowę na rękach. Jasne włosy otoczyły wokół jej twarz, zasłaniając ją. Wszyscy powrócili do przerwanych czynności, ale mimo to większość zaciekawionych gryfonów co chwila na nich zerkała, czekając na dalszy bieg wydarzeń. Bliźniak popatrzył zdziwiony na dziewczynę.
-Hej kochanie! Nie musisz się załamywać na mój widok, następnym razem się umyję ,obiecuję! – krótka uwaga rozśmieszyła wszystkich oprócz Luny, której jasne włosy rozwaliły się już po stole, wpadając George’owi na talerz – Ależ złotko, nie na sałatkę!
-I tak jej nie zjesz – odburknęła błękitnooka.
- W sumie racja. Ej no, Luna co jest?
- Wszystko zepsułam, czemu jestem taka głupia?!
-Wytłumaczysz bardziej?
- Przeze mnie Hermiona nie pocałowała się z Fredem! – rodzeństwo otworzyło z zaskoczenia oczy, podobnie jak reszta gryfonów, którzy przysłuchiwali się rozmowie-  A byli już blisko, o tak jak my teraz! – dziewczyna przyłożyła nos do nosa George’a, by po chwili się odsunąć, unikając całusa bliźniaka.  – Tak blisko byli! A ja tam : ”Hej, gdzie George?”! Ugh… Rozwaliłam wszystko!- Dziewczyna ponownie się załamała, chowając głowę w kolanach, które podciągnęła na ławkę. Po chwili do sali weszła owa para. Szli obok siebie, cali zaczerwienieni. Usiedli w oddzielnych częściach stołu. Blondynka popatrzyła załamana na Hermionę, potem na Freda. Podniosła oczy do nieba, a ręce załamała.-Idę się schować i nigdy już nie wyjdę! Gdybym umiała się kamuflować jak gnębiwtryski!–  krukonka pocałowała George’a w czoło i poszła w kierunku stołu Ravenclawu, odprowadzana nienawistnym wzrokiem wielu dziewczyn, zakochanych w George’u oraz wielu chłopców, którzy musieli przyznać, że Luna wyładniała i po kryjomu zazdrościli Weasley’owi. Ten jednak podejrzliwie na nich patrzył, zapamiętując sobie nazwiska nowych wrogów.
„Nagroda dla największego idioty roku wędruje do Freda Weasley’a! Gratulujemy!”. Chłopak grzebał widelcem w sałatce. „Co ty znowu narobiłeś, kretynie?! Merlinie, przecież to przekreśla wszystkie moje szanse u niej! Wyszedłem na jakiegoś napalonego palanta”. Zaczerwieniony słuchał bliźniaczek Patil i Lavender Brown, które nie zwracając wyraźnie na niego uwagi, głośno komentowały zdarzenia sprzed chwili:
-Lovegood i George! Ten świat schodzi na psy! Co on widzi w takiej brzydkiej, głupiej i jakiejś chorej psychicznie dziewczynie, kiedy ma mnie obok?!
-Bo Luna nie widzi własnego nosa, jest miła i nie jest taką świnią jak ty, Brown! Nie dziwię się, że ten mugol z tobą zerwał! – rudzielec popatrzył zdegustowany na blondynkę, która zmrużyła gniewnie oczy. Mimo że Luna zniszczyła szansę na pocałowanie Hermiony, nie gniewał się na nią, w końcu to nie jej wina, prędzej już jego. Bliźniaczki Patil wymieniły znaczące, przerażone spojrzenia. „Rozbroił bombę. Niestety nieudolnie”
-Bronisz jej? Właśnie ona przerwała twój romantyczny pocałunek z kujonicą! Ty i Granger?! Pf… Prędzej uwierzę, że jesteś pod wpływem eliksiru miłości jej roboty!
-Dobrze ci radzę, zamknij się.
-Wszyscy gryfoni się zdziwili! No proszę cię, Fred! To był jakiś zakład, co nie? Pomiędzy tobą i Georgem! Który poderwie którą prędzej… Łatwiejsza kujonka czy powalona idiotka?
-Lav, uspokój się, przekraczasz pewne granice – wtrąciła któraś z bliźniaczek.
-Co, bronicie go? Proszę was dziewczyny, zmiłujcie się i wysilcie te wasze pół móżdżki i zobaczcie co tu się dzieje!
-Dobra przesadziłaś, nie chcę cię słuchać! Stałaś się okropna odkąd rozstałaś się z tym chłopakiem…  Zobacz, jak nas traktujesz! Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, ja, Padma, Fred i Hermiona! Przestań ją obrażać, przecież to twoja przyjaciółka! Podobnie jak my… chyba – dopowiedziała Parvati, patrząc smutno na blondynkę -Chodź Padma, idziemy stąd – bliźniaczki wzięły swoje talerze i ruszyły w przeciwną stronę. – Tobie Fred też radzę, chodź usiądź z nami – dodała jeszcze Parvati, po czym cała trójka odeszła zostawiając wściekła blondynkę samą. Usiedli bliżej środka stołu. Dziewczyny zajęły się swoimi kolacjami, ale coś niewątpliwie je gryzło. Fred patrzył z rozbawieniem jak bliźniaczki próbują się opanować, ale ich plotkarska krew dawała się wyraźnie we znaki. Chłopak podniósł ręce w geście kapitulacji:
-Co chcecie wiedzieć?
-Nie chcemy nic wiedzieć…- zaczęła niepewnie Padma.
-Oczywiście, że chcemy, Padma – dokończyła Parvati– Chodzi nam o to, że od kiedy ty i Hermiona, no wiesz?
-Własnie nie wiem. W ogóle nie wiem co się stało na korytarzu. Luna chyba źle to odczytała, po prostu pocieszałem Hermionę po „ataku” Malfoya. – rudzielec skłamał. „Oczywiście, że nie Fred! Chciałeś ją pocałować! Ale może lepiej jak tak będzie, bo dziewczyny to rozniosą po Gryffindorze i to pomoże mi naprawić sytuację z Mionką…”
-Szkoda… -mruknęły, po czym wróciły do jedzenia. Fred nie puścił tej uwagi mimo uszu. Popatrzył się zdezorientowany na bliźniaczki.
-Szkoda?
-W sumie to by było bardzo słodkie. No weź, Hermionie kiedyś się podobałeś!– Parvati popatrzyła na bliźniaka jak na ostatniego idiotę.
-A to nie był George przypadkiem?
-Uwierz mi, Padma, to był Fred na sto procent. To nie ty wysłuchiwałaś codziennie marudzącej Hermiony o tym, że nie ma żadnych szans u tego fajnego Freda Weasley’a! Chyba na pierwszym i na drugim roku cię lubiła bardziej, ale teraz to nie wiem. – hinduska wzruszyła ramionami.
-No co ty, Pav! Przecież to było dawno, przejrzała na oczy, po tym jak dodaliście jej Eliksiru Nasennego do picia. Do końca życia zapamiętam minę McGonagall, gdy po klasie rozniosło się głośne chrapnięcie Mionki!– czarnowłosa zaśmiała się na wspomnienie, ale rudzielcowi serce się skurczyło. „Kochała się we mnie! Hermiona Granger się we mnie kochała! Ale oczywiście musiałeś to zepsuć. Czy musiałem być taki głupi?!” – Poza tym w jej życiu pojawił się Krum. –„O jeszcze kochany Wiktorek… Jesteś przekreślony Fred, przekreślony..” -Właśnie, ciekawe czy utrzymuje z nim kontakt? – Padma popatrzyła na siostrę. Po chwili obie wstały – Pa, Fred miło się gadało i jeszcze raz sorry za Lavender.
Po czym pognały z talerzami w stronę Hermiony, która gawędziła sobie z Katie Bell i Angeliną Johnson. Dosiadły się do nich i zaczęły tematy Kruma i rzekomego pocałunku z bliźniakiem. Hermiona, przewracając oczami, bo przed chwilą mówiła wszystko dwóm gryfonkom, wytłumaczyła sytuację podobnie jak Fred, że on ja tylko pocieszał. Chłopak z bólem serca przysłuchiwał się dziewczynie. Miał nadzieję, że ona wszystkiemu zaprzeczy i powie, że ona też chciała go pocałować. Czego on oczekiwał?! Może to on tylko sobie ubzdurał, że to wyglądało jak jakiś cholerny pocałunek. A Luna zobaczyła ich tylko jak się przytulają… Wiadomo, że blondynka ma wybujałą wyobraźnię. A u niego skąd pojawił się ten pomysł, że mieli się pocałować?! Może dlatego, że jej usta były tak blisko, że czuł jak jego krew gwałtownie przyspiesza, a serce łomotało mu jak… „Och, zamknij się Weasley! Jesteś żałosny!” – skarcił się rudzielec i z niesmakiem popatrzył na zimnego kurczaka, który dzisiaj przeżył kilka przeprowadzek po stole i kilka wbitych widelców.
Hermiona natrętnie machała łyżką w kubku, mimo że już wszystko dokładnie wymieszała. Wbiła wzrok w herbatę, która lekko parowała. Grfyonka westchnęła głośno. „Co ci w ogóle odbiło? Całować się z Fredem Weasley’em! Merlinie, co mi się stało?! Dobrze, że dziewczynom udało się wbić ten kit. Na całe szczęście. „-szatynka popatrzyła na bliźniaczki Patil, Angelinę Johnson i Katie Bell, zatracone teraz w rozmowie między sobą -„Czemu nie mogę sobie wybić z głowy tych jego oczu?! Wypad, wypad, wypad!”- mruczała w głowie gryfonka uderzając się dłonią w głowę. Przeniosła wzrok na resztę stołu gryfonów. Większość osób skończyła już kolację i teraz wszyscy wesoło rozmawiali. Z przodu siedziała Ginny z przyjaciółkami z roku, a obok niej Harry, który w ogóle nie zwracał uwagi na Weasley’ównę, ale patrzył się tępym wzrokiem na stół Krukonów. Oj, Hermionie nie spodobało się to spojrzenie. Popatrzyła w danym kierunku i ujrzała czarnowłosą dziewczynę, śmiejącą się teraz głośno i szczerzącą zęby do koleżanek. Gryfonka prychnęła lekko i posłała Potterowi karcący wzrok, ale chłopak tego nie zauważył. Pośrodku stołu siedział teraz Fred i George, rozmawiający wesoło. Naprzeciw nich siedział Jackson Millway, jeden z najprzystojniejszych siódmoklasistów. Z tego co wiedziała Granger, był on bliskim kuzynem Angeliny i od początku wakacji oficjalnie chłopakiem Bell. Teraz był pogrążony w rozmowie z Jordanem, na którym co chwila Johnson’ówna zawieszała wzrok. Szatynka uśmiechnęła się półgębkiem. Już widziała jak te dwie przyjaciółki będą siadały w Pokoju Wspólnym, próbując wciągnąć ją do rozmowy o chłopakach. Były jedynymi, którymi udawało się tego dokonać z wielką łatwością, bo nawet Ginny miała czasem z tym problem. Dalej siedział naburmuszony Ron, wymieniający uwagi z Finniganem i Neville’m. Na twarzy dziewczyny pojawił się niewielki grymas i skupiła się z powrotem na herbacie. Powróciła myślami do spotkania z Malfoy’em. Wzdrygnęła się na same wspomnienie. Ślizgon już nie obawiał się przyznawać do Śmierciożerców, przynajmniej przed równieśnikami. Kto wie, jak to jest z nauczycielami. Rozmowa z blondynem wiązała się także z wzmianką na temat Bellatrix Lestrange. Ponowny dreszcz przeszedł jej ciało. Mało kto wiedział, że ona już się z nią spotkała. Przyjaciele obawiali się jej jako postaci tylko z opowieści Syriusza, Zakonu Feniksa czy Neville’a, gdy mówił o rodzicach. A Hermiona? Ona się jej bała. A była przecież gigantyczna różnica pomiędzy „obawą” a „strachem”.                                                              A wszystko zaczęło się, gdy na Mistrzostwach Świata w Quidditch’u ją spotkała. Szatynka zacisnęła mocniej rękę na małej łyżeczce, przeklinając się ponownie za własną naiwność i głupotę. Gdy Mroczny Znak się pojawił i wszyscy uciekali, na chwilę straciła pana Weasley’a i całą rodzinę z oczu. Zaczęła się szybko oglądać za jakimkolwiek człowiekiem, który mógł jej pomóc. I wtedy podbiegła do niej kobieta. Nie zdążyła się jej przyjrzeć, gdy ta mocno pociągnęła ja za rękę w kierunku namiotu. „Zostaw mnie!” krzyczała jak najgłośniej Granger’ówna, ale nieznajoma kazała jej być cicho i powiedziała, że ona chce jej tylko pomóc. Wbiegły do namiotu i kobieta zsunęła z głowy kaptur. Wyszczerzyła zżółkniałe zęby w wrednym uśmiechu, a z oczu kipiała nienawiść i triumf. Kręcone włosy opadały jej na bladą twarz, pozlepiane w grube pasma. Nim Hermiona zdążyła cokolwiek zrobić, ciemnowłosa zacisnęła jej szyję długimi, zimnymi palcami, a do piersi przyłożyła nóż, rozdzierając bluzę dziewczyny.
-Nie bój się szlamciu –wychrypiała jej do ucha kobieta – Wiesz kim jestem? Wiesz?! – dodała, mocniej ściskając gardło szatynki, a jej twarz wykrzywiła się złowieszczo, gdy z oczu gryfonki pociekły łzy – Jestem Bellatrix Lestrenge. Mówi ci to coś? – Hermiona lekko pokiwała głową, tracąc powietrze – Grzeczna szlama. Więc pewnie wiesz, że jestem zwolenniczką Czarnego Pana, tak? Tak, tak. –szeptała, przejeżdżając nożem po bluzie szatynki – I wiesz pewnie, że powinnam być w Azkabanie – powiedziała, dumna z siebie, uśmiechając się szatańsko – Powiem ci sekret. Ja wiem jak się wydostać – przesączony jadem głos rozbrzmiewał w głowie dziewczyny, zamrażając każdy milimetr jej ciała – Wszyscy myślą, że tylko ten pchlarz, zdrajca naszego rodu to umiał. Nie, nie, nie ja też umiem! –zapiszczała wesoło, jak mała podekscytowana dziewczynka -Jeśli chcę to czasem mogę sobie wyjść na spacerek, by pomęczyć niektóre szlamy –każda głoska ociekała triumfem i dumą -Ale to tajemnica. –dodała szeptem, przeciągając samogłoski . –A teraz…
Nagle obie usłyszały jak ktoś nawołuje szatynkę. Bellatrix odskoczyła od niej jak poparzona i wybiegła z namiotu. Hermiona złapała się za gardło, z trudem wciągając powietrze. Była przerażona. Jedna z największych popleczników Voldemorta, wie jak uciec z Azkabanu. I uciekła specjalnie po to, by ją dopaść. Przymknęła powieki i próbowała oddychać, ale dreszcze wstrząsnęły jej ciałem. Znów usłyszała, że ktoś ją woła. Po chwili do namiotu wbiegł pan Weasley, a za nim cała rodzina. Resztę wydarzeń szatynka pamiętała jak przez mgłę. Ktoś wyprowadził ja z namiotu, okrywając ja płaszczem. Szatynka zakryła szyję, nie chciała, by ktokolwiek widział, że cos się jej stało. Połknęła ślinę, sprawiając sobie wielki ból. Potem wszystko wydarzyło się tak szybko. Jedyne co pamiętała w okresie kilku dni, po tym zdarzeniu, to notoryczne sprawdzanie Proroka Codziennego w poszukiwaniu informacji o ucieczce Bellatrix z Azkabanu. Ale nic się nie pojawiło. Nic. Żadna najmniejsza wzmianka. Z tego powodu w głowie Hermiony kłębiło się wiele, niezrozumiałych myśli. Po pewnym czasie doszła do wniosku, że Śmierciożerczyni umie się wydostać z więzienia, a potem do niego wraca. Wymyka się po prostu. Ale po co? I ta niewiedza chyba jeszcze bardziej przerażała gryfonkę.
Hermiona wzdrygnęła się, wybudzając się z przykrych wspomnień. Nieprzytomnie przejechała dłonią po szyi, czując na niej zimne ręce Śmierciożerczyni. Rozejrzała się po Wielkiej Sali. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach i rozmawiali miło. Szatynka przetarła oczy i wzięła głęboki oddech. „Weź się w garść!”. Uśmiechnęła się do Katie Bell i już chciała cos powiedzieć, ale wtedy po Sali rozniósł się donośny głoś dyrektora:
-Przepraszam, że wam przerywam moi drodzy, ale w tym momencie przyjechała do nas dwójka nowych uczniów. Zapraszamy serdecznie – Dumbledore zaczął klaskać, a razem z nim wszyscy uczniowie, wypatrując nowych. Gigantyczne drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a w nich stanął chłopak i dziewczyna. Na oko mieli po siedemnaście lat. Dziewczyna była piękną długowłosą brunetką z zielonymi oczami. Uśmiechała się zadziornie, przyciągając wzrok całej części męskiej. Ale dziewczyny też nie próżnowały. Każda połykała wzrokiem przystojnego bruneta, dobrze zbudowanego z niebieskimi jak niebo oczami. Na policzku widniał mały dołeczek. Powoli skierowali się w kierunku dyrektora, który uśmiechał się miło. – Poznajcie Veronicę i Aarona Broadway’ów. Na ostatni rok przenieśli się do nas. Veronica z Beauxbatons –dziewczyna dygnęła lekko, powodując wielki zachwyt wszystkich chłopców –a Aaron był samoukiem. –chłopak uśmiechnął się, pokazując szereg białych zębów, co ty razem skutkowało omdleniem wszystkich dziewczyn -Teraz szybko przydzielimy ich do Domów i mam nadzieję, że zaopiekujecie się nowymi uczniami – powiedział miło dyrektor, na co męska część Hogwartu zagwizdała. Brunetka uśmiechnęła się uroczo, a jej brat przewrócił tylko oczyma. – No to zapraszam. Aaron Broadway.
Wyraźnie znudzony chłopak podszedł do dyrektora i usadowił się wygodnie na stołku. Profesor nałożył na jego rozczochrane włosy Tiarę Przydziału, która zamruczała cicho, ale ze względu, że w Sali panowała głucha cisza, każdy usłyszał, co mówi:
-Hmm… Jest coś w tobie… ciekawego…  Ravenclaw? –po chwili ciszy, Tiara pewnie odpowiedziała -Nie, nie. Jednak nie. Już wiem. GRYFFINDOR! –krzyk „czapki” rozniósł się po całym pomieszczeniu, by po chwili zostać zagłuszonym przez oklaski gryfonów. Broadway wzruszył ramionami i wstał ze stołka. Stanął przy stole, szukając wzrokiem jakiegoś wolnego miejsca. Kilka dziewczyn zrzuciło z miejsc swoje koleżanki, by nowy chłopak usiadł obok nich. Uśmiechnął się ironicznie, patrząc na ich wyczyny, po czym dosiadł się do stołu, siadając obok Hermiony. Szatynka, słysząc kilka smutnych i zawiedzionych westchnięć, popatrzyła się na niego zdziwiona, a chłopak tylko przewrócił oczami.
-Będziesz się tak patrzeć jak idiotka, czy cos powiesz?
-O jak miło na sam początek – mruknęła Hermiona, a brunet wyszczerzył zęby.
-Nie moja wina, że jesteś szurnięta. Ja ci tylko uświadamiam prawdę.
-Zawsze jesteś taki chamski?
-Taki się urodziłem.
-Wiesz, znamy się niecałą minutę, a mam ochotę cię zabić.- wysyczała przez zęby szatynka.
-Z wzajemnością. Jestem Aaron –podał gryfonce rękę, którą ta lekko uścisnęła, czując na sobie wściekły wzrok żeńskiej części Hogawartu.
-Hermiona Granger.
-Hermiona? Co to za dziwne imię? –zapytał zaskoczony, ale widząc wzrok dziewczyny umilkł. Przeniósł wzrok na swoją siostrę, która teraz siedziała na stołku. Skrzyżował palce u rąk i zaczął cicho szeptać – Tylko nie Gryffindor. Tylko nie Gryffindor. Proszę cię Merlinie, tylko nie Gryffindor! No nie! – krzyknął głośno, gdy Tiara Przydziału wykrzyknęła głośno nazwę Domu Lwa. –Cudownie – mruknął, wbijając wzrok w pusty talerz.
-Nie lubisz jej? –zapytała zaciekawiona Hermiona.
-Uwierz mi skarbie, też jej nie polubisz. Masz chłopaka?
-Słucham?! –dziewczyna popatrzyła się z oburzeniem, na co on tylko ponownie wywrócił oczami i zignorował zdenerwowanie rozmówczyni.
-Nie schlebiaj sobie, czochrańcu. –brunet zmierzwił hermionowe włosy, po czym z wyraźnym grymasem zabrał rękę, gdy szatynka wymierzyła mu kuksańca w żebra. -To ciesz się, że nie masz. Ta jędza postawiła sobie za cel zniszczenie każdego związku, jaki napotka na swojej drodze. – odpowiedział jej zdegustowany. Szatynka przejechała wzrokiem Wielką Salę. Gryfoni nadal klaskali tak , że prawie ręce im odpadały, a dziewczyny mrużyły niebezpiecznie oczy, spoglądając na brunetkę, która lekkim krokiem podeszła do stołu i zajęła miejsce pomiędzy Fredem, a George’m. Hermiona zmarszczyła czoło, gdy Broadway zaczęła się łasić do bliźniaków. Popatrzyła z powątpiewaniem na Lunę, która pałaszowała w tym momencie budyń i chyba w ogóle nie zauważyła, że cokolwiek innego się dzieje. Nie zwróciła uwagi, że nowa się przystawia do jej chłopaka. Znowu skierowała wzrok na Freda, który uśmiechnął się miło do nowej uczennicy. „Chyba nie polubię tej plastikowej lali” pomyślała szatynka i mimowolnie zacisnęła wściekle rękę na ramieniu Aarona, który pokiwał współczująco głową.
-Już sobie znalazła nowe ofiary. Och, co ja widzę – mruknął zaskoczony, gdy Fred i George zaczęli patrzeć zniechęceni na jego bliźniaczkę. Hermiona uśmiechnęła się triumfująco, gdy brunetka prychnęła cicho i zaczęła nachalnie flirtować z Jacksonem i Jordanem. Opuściła rękę z ramienia kolegi. –Dzięki, już prawie go nie czułem. –dopowiedział rozbawiony, ale widząc mordercze spojrzenie szatynki, znów popatrzył na bliźniaków. – Podziwiam ich, skoro nawet tej idiotce się nie oparli. Który to twój?
-Mój? Nie ma żadnego mojego. – oburzyła się dziewczyna, ale widząc uśmieszek Broadway’a wypuściła powoli powietrze z płuc – Po prostu lubię ich, dlatego tak zareagowałam. Tamten nazywa się George – pokazała jednego z Weasley’ów palcem – i ma dziewczynę, Lunę Lovegood. Kiedyś ci ją przedstawię. A jego bliźniak to Fred, mój…
-Chłopak. – dokończył nowy gryfon.
-Przyjaciel! –krzyknęła Hermiona, powodując wybuch śmiechu u Aarona.
-Dobra, dobra. A ci dwaj, do których przyczepia się teraz ta lafirynda?
-Ten ciemnoskóry to Lee Jordan, bez dziewczyny. Chociaż Angelina, to ta siedząca przede mną, się nim interesuje. A obok niego to Jackson Millway, chłopak siedzącej tu Katie Bell – Granger kiwnęła głową w kierunku brązowowłosej, rozmawiającej żywo z przyjaciółką. Broadway zagryzł wargi, głęboko zastanawiając się nad czymś, skacząc wzrokiem z Jackson’a na Bell. Po chwili nachylił się nad stołem w kierunku gryfonek, tak by mogły go spokojnie usłyszeć. Uśmiechnął się uroczo, pokazując swój dołeczek na lewym policzku.
-Hej Katie –zagadnął miło – Chciałbym ci dać taką, jedną, malutką radę. Zajmij się swoim chłopakiem, bo ta zdzira…
-Aaron! –Hermiona otworzyła szeroko oczy, na co brunet wzruszył w obronnym geście ramionami.
-Mówię jak jest! Ale niech ci już będzie. –zwrócił się ponownie do przyjaciółek -Bo ta, z którą jestem niestety spokrewniony, zaraz ci go zabierze – mrugnął porozumiewawczo i wskazał głową ową parę. – I Angelina, złotko, tobie też radzę wziąć się za Jordana, bo moja siostra szybko zmienia zainteresowania.
Dziewczyny zamrugały zdziwione i popatrzyły się na ich chłopaków lub przyszłych chłopaków. Katie zacisnęła usta, a Angelina posyłała Broadway’ównie wściekłe spojrzenie.
-Wiesz co, Angie? Chyba pójdę już do Jackson’a. –wymruczała Katie przez zaciśniętą szczękę.
-Tak, tak pilnuj tego mojego kuzyna. A ja dawno nie gadałam z Lee. O, patrz, a teraz się przerzuciła na Weasley’ów, a to wredna su… - Johnson gwałtownie zamilkła, patrząc przepraszająco na rozbawionego Aarona, który wzruszył ramionami.
-To i tak łagodne epitety w porównaniu z tymi, którymi ja ją obdarzam –wyszczerzył zęby, a gryfonki, odpowiadając mu tym samym, poderwały się z miejsc i pognały do chłopców. Angie usiadła obok Jordana, który skupił całkowicie na niej swoją uwagę, a Millway zapatrzył się w Bell’ównę, która powitała go lekkim całusem na policzku. Bliźniacy Weasley zignorowali Veronicę, której złość wychodziła uszami i pogrążyli się z rozmowie z dziewczynami i chłopakami. Brunetka odwróciła się wściekle w kierunku Hermiony i Aarona. Broadway pomachał jej ręką, uśmiechając się milutko.
-Widzisz, Hermiś? Jestem…
-Tylko nie Hermiś, Boradway.- warknęła dziewczyna.
-W takim razie – widzisz Granger? Jestem potrzebny temu światu, by go ratować przez tą… -brunet szukał odpowiedniego słowa, by nie urazić szatynki – tą…  i tu pada słowo zacenzurowane. A teraz, skoro jak na razie udaremniłem jej plany, możemy w spokoju pogadać.
-Wspominałam już, że mam ochotę cię zabić. Więc jeśli chcesz przeżyć, to idź stąd-Broadway tylko uśmiechnął się wesoło.


Jednak tak jak stary, poczciwy Drops wspominał o Zakazanym Lesie, to ja wspominam o komentarzach:)
Proszę, wręcz błagam komentujcie! Jestem bardzo ciekawa jak Wam się podoba nowy wątek i czy przypadły Wam do gustu nowe postacie, bo trochę ich tu wprowadziłam:)))
I niestety ostrzegam - nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, bo nie wiem czy w święta się wyrobie, by choć na chwilę usiąść i cokolwiek napisać:( jednak postaram się Was nie zawieść:)
Dlatego dzisiaj się postarałam i dałam większy rozdział, byście mieli czym nacieszyć Wasze gałki oczne:')
~Kate

21 komentarzy:

  1. Witam, witam!
    Bardzo długi rozdział, z czego się cieszę! ;)
    Nowy wątek mnie bardzo interesuję, bo jak nie cholerny Wiktorek, to Broadway... Chociaż on nie do końca przystawia się. Jest szczery do bólu, dziewczyny traktuje z góry.
    Jego siostrzyczka jest okropna, ale i tak twierdzę, że moja babka z anglika jest bardziej pusta. :')
    A co do pocałunku - Luna była w niewłaściwym miejscu i niewłaściwej porze.
    Nie wiem, o czym tu jeszcze napisać, ma wysoką gorączkę, dreszcze itd. No nic, ale wierz, że rozdział genialny! :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Alice Lovegood
    PS. U mnie nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi Broadway'ami jeszcze się porobi niejedno, hehe...
      To może my mamy to samo babsko od angielskiego? Bo u mnie tez jest idiotka, a pusta jak wazon po kwiatach:/
      Zdrowia, zdrowia!
      Dziękuję:))

      Usuń
    2. Sekundka... Jak ona miała na imię? A! Agnieszka! *wcale nie sprawdzałam na librusie*
      Mówi Ci to coś? Może chodzimy od tej samej szkoły? :'''''')
      Ale pustych jest dużo:/// No cóż, może mam to szczęście? xD

      Usuń
  2. Hejka naklejka! To ja i przyszłam skomentować nowy rozdział ^^ No to lecimy z tym proszkiem Fiuu xD
    Ty Mała cwaniaro! Jak się wybroniłaś! Już miałam cię zjechać za brak pocałunku, a ty dałaś w to miejsce Lunę (która swoją drogą w tym rozdziale skradła moje serce). No, więc koniec końców nie mogę cię ochrzanić, ale jak mi w najbliższych rozdziałach nie dasz pocałunku Freda i Hermiony (no pliss, choć w policzek) to tak przyjemnie nie będzie 。^_^。
    Lecim dalej Harry, bo znicz jeszcze nie znaleziony.
    Te wątpliwości Freda i Hermiony - CUDO! Widzę tu trochę mojego warsztatu, co mi bardzo pochlebia. No cóż, jakoś czytanie moich wypocin musiało na ciebie wpłynąć (kto wie czy to dobrze, kto wie…).
    Lavender nie plotkuje się tak! Pomylił ci się czas akcji kochanieńka - mózg to ty tracisz za rok, jak się zakochasz w Ronie! Zmieniacz czasu potrzebny natychmiast!
    EJ! Harry chyba widzę już znicza, o tam na dole!
    Nie przepadam za tym jak autor fanfiction dodaje do historii niekanoniczne postacie, bo w większości przypadków powstają z nich tacy Mary Sue czy Gary Stu (nawet nie specjalnie!). Ją się osobiście trzymam tego z daleka jak diabeł wody święconej, ale inwencji twórczej burzyć nikomu nie będę. Co do twoich postaci - Aaron i Veronica naprawdę mnie wkurzali w tym rozdziale, co chyba było zamierzone. Coś czuję, że dużo namieszają między Hermioną i Fredem oraz Luną i Georgem. Jeśli jednak tak jak uważam, masz zamiar zrobić z nich czarne charaktery to wyszło ci to świetnie ;)
    BELLATRIX LESTRANGE?!?!?!?!
    Tosz mnie zaskoczyła dziołcha! (Co ukazuje ilość pytajników i wykrzykników w ostatnim zdaniu). Czego ona może chcieć od Hermiony? Przepustki z Azkabanu (to miał bhć żart, ale wyszedł suchar. Chce ktoś wody?) *^▁^*
    Mam dziwne wrażenie, że to miało jakiś związek z biologicznymi rodzicami Hermiony. Ciekawe, ciekawe, ale więcej na razie nie mogę powiedzieć, bo nie mam wystarczających informacji - moje teorie opierają się tylko na intuicji ◑_◐
    Harry złapał znicz, Gryffindor zdobywa puchar Quidditcha, a my zbliżamy się do końca komentarza.
    Podsumowując - rozdział genialny, bardzo intrygujący i nawet tajemniczy. Już myślałam, że wreszcie zaczyna się nam rozkręcać relacja Fred x Hermiona, ale ta akcja która wymyśliłaś, w gruncie rzeczy nie jest zła :)
    Wspaniale, lekko się czytało i naprawdę umiesz budować napięcie słowami, co wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest takie proste ^^
    Teraz Już w ogóle zżera mnie ciekawość (ŻYWCEM!) i No Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
    Ja, jak ja, największy leń świata, mimo iż jutro mija 7 dni od ostatniego rozdziału u mnie, nie mam napisanej nawet połowy rozdziału. Genialnie. Trzeba się za to wziąć. Ale to może później… :D (Nie ma to jak tworzyć fan video o Fremione, a nie pisać rozdziału. Tak potrafię chyba tylko ja).
    Wracając, czekam, czekam i wyczekuję z upragnieniem na nową część! Coś czuję, że teraz to namieszasz w akcji!
    A teraz spadam jak Harry z miotły na 3 roku. Czekają na mnie sterty prac domowych z Transmutacji i Historii Magii, więc trzeba się za to zabrać…
    Pozdrawiam gorąco, życzę weny, inspiracji razy ∞ i czeeeeeeekam na nowy rozdział 。^_^。
    ~Astrum Confusa
    fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem, kiedy czytam Twoje komentarze, to uśmiech mi z twarzy nie schodzi:)
      Zobaczymy co z tym pocałunkiem... może gdzieś się go wciśnie, za może dwa rozdziały? Bo mam już pewien szatański plan hehe
      Mam nadzieję, że się gniewasz, a jeśli coś skopiowałam od Ciebie, to bardzo przepraszam, bo nawet tego nie zauważyłam!
      Lavender już wraca do normalnych, możesz sobie spojrzeć w nowym rozdziale, hehe
      Niekanoniczne postacie to moje utrapienie. Ja sama zastanawiałam się cały tydzień, co mam poradzić, czy dodać ich czy nie, ale w końcu zdecydowałam się, gdy w mojej głowie zaczęły powstawać szalone scenariusze, co może taka dwójeczka zrobić;) więc musiałam, mam nadzieję, że cię nie zawiodłam i nadal będziesz czytać moje twórczości:)
      Oj tak nasza Bella i rodzice dziewczyn się spotkali nieraz... ale ciii, pożyjemy, zobaczymy...
      Dziękuję kochana<3

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział ^^
    Szkoda,że Fred i hermiona się nie pocałowali,ale mam nadzieję,że wkrótce coś się zacznie dziać 😊
    Nowe postacie są świetne i pewnie Veronica namiesza niemało.
    Czekam na koljny rozdział i weny 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ^^
    Ty kradziejko pomysłów !! Myślałam, że wpadłam na coś, czego jeszcze nie było i nie będzie! A tu BUM ! U Ciebie też jest ktoś nowy ! No cóż, mam nadzieję, że się nie obrazisz za to, że u mnie też będzie ktoś nowy ...
    Rozdział bardzo fajny. Aaron od razu przypadł mi do gustu, chociaż traktuje dziewczyny trochę z góry. Veronica ty wredna s***! Znamy się dopiero trzy minuty a ja już mam ochotę Cię zabić !!!
    Widzę, że nie tylko ja nie tylko ja mam " urwanie boskie " i nie mam czasu że by pisać, czytać albo cokolwiek. Z racji tego, że dzisiaj jest niedziela, a ja mam taki zwyczaj nie uczenia się w niedzielę, to mam trochę czasu i postaram się napisać najwięcej jak się da ^^
    Życzę czasu i weny
    ~Ela ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie obrażę, nie ma o co! ;)
      Osobiście, mimo że Aaron jest postacią specyficzną, to również go polubiłam;) a rzadko kiedy lubię niekanoniczne postacie (mimo że są moimi własnymi, ale wprowadziłam je, bo "musiałam").
      Dziękuję:)))

      Usuń
  5. Aaron. Mam do tego imienia niesamowity sentyment.
    Oprócz Hogwartu moje serce mieszka na wyspie z Zagubionych.

    Siadło więc, rozdział perfecto!

    świetnie! :)

    ZAPRASZAM fremionestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Cię do TAGu. Szczegóły : http://opowiadaniaoptymistki.blogspot.com/2016/03/tag-50-przypadkowych-pytan-o-mnie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:) nie wiem, czy odpowiem nie obiecuję, ale mimo to dziękuję<3

      Usuń
  7. Boże! Rozdział jest tak fajny, że nie ma epitetu, który go opisze!...
    Więc, Luna, czemu przerwała im pocałunek?!
    Och, buraczana Granger i Weasley! :3
    Dlaczego Hermiona "kochała" się we Fredzie, powinno być "kocha"...
    Ale, jak znam życie, to jeszcze długo nie będą się do tego uczucia przyznawać, ale kiedyś na pewno to zrozumieją...
    Polubiłam Aarona, ale tą Veronicę już niezbyt, mam nadzieję, że żaden z bliźniaków się nie da...
    A jak Aaron jest zainteresowany Hermioną, to niech się odwali, bo ona jest i zawsze będzie Freda...
    Luna nawet nie zauważyła, że jakaś laska dobiera się do Georga, ona woli budyń...
    Dobra, nie wiem co jeszcze tutaj dopisać, więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wiele weny, oraz z niecierpliwością czekać na nexta!
    Pozdrawiam i życzę udanych świąt
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:)
      Och ta Luna hehe.
      Oj zobaczymy, jak to będzie z tymi bliźniakami...
      Luna i budyń to jest prawdziwy, kanoniczny parring;)

      Usuń
  8. Czekam na następny rozdział! Mega piszesz *.* wesołych świat:)

    OdpowiedzUsuń
  9. To tyle? Naprawde?! Ja tu z zapartym tchem czytam, żeby przejść do kolejnego rozdziału, a tu nic?! Jak tak można! Ja chce więcej! Plooosem :<
    No dobra. Nadrobiłam zegłości (czyt. Po prostu przeczytałam te opowiadanie) i powiem Ci kobieto nieźle, nieźle!
    A ten rozdział podoba mi się bardzo, bardzo!
    Co ja mam z tym powtarzaniem słów? Xd
    Naprawdę akcja bardzo przyjemnie się rozwija, tylko to nowe rodzeństwo mi się nie podoba.ugrr. oni coś namieszają! Ja to czuje!
    Luna najlepsza xd co tam George! Budyń lepszy hahaha xd tylko no nie musiała im przerywać tej cudownej chwili...ale jak już kiedyś na pewnym blogu mówiłam, słodycz trzeba dodawać stopniowo! ฅ'ω'ฅ
    Dobra słońce. Dawaj mi tu szybko nexta!
    Jak chcesz poczytać coś dziwnego Zapraszam do siebie po raz kolejny tego dnia xd
    http://mojeopowiadaniehp.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam
    Czasu i weny życzę!
    ~Kaśka Zwana Gryzoniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nowy rozdział jest, więc droga otwarta, zapraszam:)
      Dziękuję Ci bardzo, cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę;)
      Staram się staram z tą słodyczą, a to jest bardzo ciężkie, bo ja od razu mogłabym ich sparować! I to nawet w pierwszym rozdziale hehe:')
      Na pewno do Ciebie wpadnę:)
      Dziękuję jeszcze raz<3

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bonjur Madame!
    Buhahahahahahahahhhhahah <--śmiech złoczyńcy.
    Jestem tu! (robię to co chcę, nananananana, nie już nie wątpię, tak to ja, nananananana, nanananana <-- piosenka z Małych gigantów, te bliżniaczki)
    Dziękuję kochana Kate <3 Co z tego, że nieświadomie mnie tu umieściłaś, ważne że jestem! <3 Ekhem...jeżeli jeszcze nie wiesz, o co mi chodzi to...Bellatrix Lestrange! Tak! Moja kochana! Omnonmnom, ubóstwiam ją. Co z tego, że jest okropną morderczynią? Co z tego, że wyryła Mionie "Szlamę" na ręce? I tak ją kocham, dlatego nazwałam się Lestrange.
    Dość ględzenia bez sensu!
    To zacznę od początku.
    Lunaaaa! Kochana patrz co robisz! Grr...jak to było? "Już prawie, parę milimetrów" i dupa. Luna zaświeciła światło, zgasiła świeczkę, wyłączyła romantyczną muzykę i wpuściła chordę dzieci, do ich małej, PRYWATNEJ przestrzeni. Och!
    Lavender-no dałaś jej charakterek, nie ma co :) I najgorsze jest to, że spodobało mi się to! Tak, oszalałam :).
    Jejciu, jejciu, jejciu Kate! Dlaczego ty im to robisz? Oni się biedni tak męczą :( Ta niepewność <3 To głupie, durnowate gadanie, że nic się nie wydarzyło! Ej wy dwa ślepe gupiki! Prawie się pocałowaliście! To nie było jakieś tak "pocieszanie", tylko PRAWIE pocałunek! Rozumiecie!?
    Dobra może przestanę się drzeć, bo ogłuchniesz xD
    Aha no i...zaraz chcę czytać dalej, tylko jeszcze muszę opisać Veronicę i Arona. No cóż. Szczerze? Dwa rozpieszczone głupki :'). Mam nadzieję, że jeszcze ich polubię!
    Dobra będziem kończyć, bo kark boli :')
    Aha i zapraszam do siebie:
    fredhermionanazawsze.blogspot.com
    i
    oczami-rudzielca-evans.blogspot.com
    dodałam rozdiał *szok*
    Twoja
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń