Dziękuję bardzo za Wasze wszystkie komentarze, które zmotywowały mnie do pracy! Naprawdę, mam wrażenie, że wstąpiły we mnie nowe siły. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Ale zanim przeczytasz rozdział, mój drogi czytelniku, mam dla Ciebie kilka wskazówek.
1. Musiałam zmienić troszeczkę kilka rzeczy i rodzice Hermiony oboje byli aurorami.
2. Zmieniłam troszeczkę otoczenie akcji:)
I teraz kilka, ważnych powodów, dla których rozdział jest już dzisiaj ! A więc:
1. właśnie wybiło 3000 wyświetleń! DZIĘKUJĘ KOCHANI<3
2. Mój kochany Leonardo wygrał Oscara, jupi jupi jupi!
3. Niestety nie jest tak kolorowo, bo moja najukochańsza aktorka (po której mam moją nazwę) nie dostała nagordy:( a mianowicie Kate Winslet nie może się cieszyć złotym Oscarkiem:'( ale przynajmniej Leo wygrał<3
Nie przedłużając, oto rozdział.
ROZDZIAŁ IX
W połowie wakacji cała rodzina wraz z Hermioną i Harry’m przenieśli się do domu Syriusza Blacka, który był Kwaterą Główną Zakonu Feniksa. Okazało się, że to tajna organizacja przeciwko Voldemortowi. Dzieci pomagały tam w sprzątaniu całego domu, ale na posiedzenia Zakonu zostali wypraszani, co bardzo się im nie podobało. Tak jak zawsze dorośli zamknęli się w kuchni na dole, a młodszych wysłali na górę. Hermiona siedziała na ziemi, czytając książkę. Ku jej ogromnemu zadowoleniu Syriusz miał wielką bibliotekę, pełną ciekawych lektur. Harry, Ginny, Ron i Fred grali w Eksplodującego Durnia, a George skrobał coś na kawałku papieru. Ginny popatrzyła się na niego z nadzieją:
-George? Przyłączysz się do nas może? –chłopak tylko popatrzył na nią i pomachał przecząco głową, po czym znów zaczął coś zawzięcie skrobać na pergaminie. –Co ty tam tak zapisujesz?
-Listy do Luny pisze nasz romantyk! – Fred zapiał jak operowy śpiewak, łapiąc się za serce. Po czym głośno roześmiał się, a za nim reszta gryfonów oprócz zaczytanej szatynki. George tylko wymruczał coś na znak zaprzeczenia, ale co miał zaprzeczać? Do dziewczyny codziennie pisał listy, które wysyłał potem pan Weasley z Ministerstwa, ponieważ to było zbyt niebezpieczne wysyłać z Grimmauld Place. Bardzo tęsknił za blondynką, podobnie jak ona za nim, co wyrażała w swoich listach. Hermiona podniosła wzrok znad zapisanych drobny makiem stronic i popatrzyła na rudzielca, uśmiechając się miło. Uważała, że z Luną niesamowicie do siebie pasują. Rozmyślanie nad ową parą przewał Alastor Moody, jeden z członków Zakonu Feniksa, który wszedł do pokoju dzieci:
-Jak tam u was, moje kochane dzieciaczki? – wszyscy popatrzyli się zdziwieni na aurora. Kto jak kto, ale on nie należał do osób wylewnych i stwierdzenie „moje kochane dzieciaczki” nie pasowało do niego. Zmierzył swoim szklanym okiem całą zaskoczoną gromadkę i prychnął jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. – Nie przyszedłem tutaj na jakąś pogadankę. Molly kazała być miła, nie szczerz się tak Potter, to ostatni raz kiedy usłyszeliście ode mnie takie słowa. Przyszedłem tylko po Granger.
-Przepraszam? – szatynka zapytała się zaskoczona.
-Nie przepraszaj, tylko ruszaj się, wszyscy na ciebie czekają. Odstaw tą książkę i chodź.
Hermiona posłusznie wstała i rzuciła ostatnie zdziwione spojrzenie przyjaciołom, którzy tylko wzruszyli ramionami. Szalonooki przepuścił ją w drzwiach i sam mierząc jeszcze swoim przerażającym wzrokiem pozostała trójkę gryfonów, zatrzasnął drzwi. Dziewczyna czekała na niego na korytarzu. Ten tylko prychnął znowu niezrozumiałe słowa i kazał szatynce iść na dół. Gryfonka ostrożnie stąpała po skrzypiących schodkach. Myśli jak rozszalałe biegały jej po głowie, a na plecach poczuła stróżkę potu, powoli spływającą wzdłuż kręgosłupa. Połknęła głośno ślinę. Co chciał od niej Zakon? Po co była im potrzebna? Żadna racjonalna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Alastor cały czas za nią szedł, co potwierdzały tylko głuche stuknięcia o podłogę jego drewnianej nogi. Hermiona mogła przysiąc, że czuje na sobie palący wzrok szklanego oka aurora. Dochodzili już do drzwi kuchni skąd było słychać podniesione głosy. Gryfonka rozpoznała głos ojca chrzestnego Harry’ego, czyli Syriusza Blacka, a także państwa Weasley i Remusa Lupina, również przyjaciela Syriusza i ojca Harry’ego. Krzyki były dość stłumione przez drzwi, ale można było się domyśleć, ze ostatnia trójka jest przeciwna poglądom Blacka, który musiał się z tego powodu awanturować. Zapukała, ale nikt jej nie usłyszał. Moody tylko pokręcił głową i bez żadnych skrupułów otworzył drzwi na oścież, wchodząc do środka i przerywając przy okazji Blackowi.
-Ona ma prawo wiedzieć! – mężczyzna zamrugał kilka razy i popatrzył się miłym wzrokiem na nowoprzybyłą szatynkę. Jego ton głosu od razu się zmienił. – Cześć Hermiono.
-Dzień dobry wszytskim. –gryfonka uśmiechnęła się miło, patrząc na resztę Zakonu. Syriusz siedział samotnie u szczytu stołu, a palcami wystukiwał jakiś rytm o własne kolana. Lupin nerwowo zaciskał kciuki, a wzrok miał zamglony, mimo to na jego twarzy pojawił się cień wymuszonego uśmiechu. Obok Remusa siedziała Nimfadora Tonks, której wściekle różowe włosy teraz były lekko różowe, jakby zawstydzone. Artur Weasley stał przy drugim krańcu stołu, obejmując panią Weasley, która uśmiechnęła się najszczerzej jak umiała do szatynki. Bill i Fleur siedzieli w kącie, a Kingsley stał oparty o jakąś szafkę. Szalonooki kilka razy tupnął swoją drewnianą nogą, zwracając na siebie uwagę.
-Zostają tylko najbliżsi reszta won, nie róbmy sztucznego tłumu.- Auror przejechał wzrokiem po zebranych. Syriusz zerwał się z miejsca.
-Ja zostaję!
-O nie, Łapo, jeszcze… - zaczął powoli Lupin.
-Jeszcze co?! Jeszcze co?! Zostaję, powiedziałem! Nie pozwolę, byście namieszali Hermionie w głowie! Poza tym czuję się za nią odpowiedzialny i nie pozwolę, by jakieś imbecyle…
-Black! – zagrzmiał Moody, uprzedzając Lupina, który już otwierał usta – Zostaje Molly, Artur, Lupin, ponieważ on ma większość informacji…
-A ja to co?! Mam pusto we łbie?!
-Syriuszu! – uniósł się Remus. – Zostaniesz, jeśli się uspokoisz. – mężczyzna mruknął tylko cos pod nosem i usiadł na miejscu. – Dobrze, więc zostaje nasza czwórka i Hermiona, a wy idźcie do pokoju obok.
Szuranie krzeseł, tupot kilku par stóp, trzask drzwi i zostali sami. Gryfonka popatrzyła się podejrzanie na zebranych. Państwo Weasley wyczekująco patrzyli się na Lupina, a Syriusz skupił swój wzrok na krawędzi stołu. Niezręczną ciszę przerwała Molly Weasley:
-Remusie, powiedz o co chodzi.
-Czy cos się stało?- zapytała szatynka z nutką ciekawości w głosie, skutecznie stłumionej przez strach. Lupin skierował na nią swoje zielone oczy przepełnione smutkiem. Głośno westchnął.
-Hermiono, może zacznę od tego, że… całe dzisiejsze spotkanie Zakonu dotyczyło twojej osoby. Wiele dyskutowaliśmy na twój temat i doszliśmy do wniosku, za prośbą Dumbledore’a, że musimy udzielić ci kilka informacji, których wcześniej nie wiedziałaś. Może zacze od tego, że Hermiono, chodzi o to, że my wiemy, cały Zakon wie o tobie i o twoich rodzicach, i siostrze. – dziewczynie nagle zaschło w gardle. Czuła się jakby wielka, koścista ręka zaciskała się na jej płucach, uniemożliwiając oddychanie. Nie wiedziała czy jest bardziej przerażona, czy zdziwiona. Remus kontynuował swoim spokojnym głosem – Twoi rodzice należeli do nas, do Zakonu Feniksa. Dumbledore uznał, a my się z nim zgadzamy, że nie powinnyśmy podawać ci ich nazwisk.
Lupin popatrzył współczująco na szatynkę. Łzy zaczęły same kapać z oczu, a usta niebezpiecznie drgać. Przez całe życie była okłamywana, a teraz gdy poznała prawdę, nie chcą jej powiedzieć kim byli jej biologiczni rodzice. Wielki żal i smutek powoli ogarniał dziewczynę od środka, obezwładniając każdą komórkę ciała szatynki. Miała ochotę wstać i krzyczeć, ale zarazem miała też ochotę usiąść i płakać, odsunąć się, uciec od tego zakłamanego świata. Szloch wzbierał na sile, wprawiając całe ciało dziewczyny w drgania. Poczuła jak czyjeś silne ramiona obejmują ją, a czyjaś dłoń głaszcze jej napuszone włosy, próbując uspokoić łkanie.
-To co robicie, to wielki błąd, Lupinie – powiedział powoli Łapa, przytulając cały czas płaczącą gryfonkę do piersi – Hermiona powinna wiedzieć! Ma prawo, by po tylu latach dowiedzieć się chociaż jak się nazywali jej prawdziwi rodzice! –Syriusz podniósł głos.
-Black, dobrze wiesz, że to dla jej bezpieczeństwa! Sam-Wiesz-Kto…
-Voldemort, Lupin, ona ma na imię Voldemort. – wtrącił Syriusz, powodując lekkie wzdrygnięcie przyjaciela i państwa Weasley. – A co nasz kochany Voldzio może jej zrobić?! Przez tyle lat nie skojarzył jej z jej rodzicami, których sam zabił! A teraz nagle go oświeci, czy co?! – Hermiona na wzmiankę o Czarnym Panu, zabijającym jej rodziców, znów zaniosła się płaczem, wtulając się jeszcze bardziej w starą koszulę Łapy. – Hermionka powinna wiedzieć, mówię po raz ostatni.
-Niestety, Syriuszu, musisz uszanować decyzję Dumbledore’a, nawet jeśli się z nią nie zgadzasz.
-Prędzej czy później dowie się prawdy, nie zajmie jej długo, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, Remusie – powiedział Łapa, patrząc na przyjaciela –Jest dokładnie taka sama jak Mar…
-Black! –krzyknęła razem cała trójka, przerywając mężczyźnie.
-Nie róbcie z tego takiej afery! Jest dokładnie taka sama jak ona, a ciekawość i zaradność również odziedziczyła po niej. Nie widzicie? Przecież z charakteru to cała ona. -dodał już spokojnym tonem mężczyzna, po czym usadowił dziewczynę na krześle, a sam usiadł naprzeciw niej, ściskając jej ręce – Hermiono, posłuchaj mnie teraz proszę. – szatynka podniosła zapłakany wzrok na Blacka. - Nie powiem, że wiem jak się czujesz, bo ja nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Jedyne co mogę powiedzieć, to musisz być dzielna, musisz jakoś to przetrwać. –Syriusz poprawił niesforne pasemko włosów dziewczyny, wkładając je za ucho -Może to być trudne, ale ja wierzę, że dasz radę, bo jesteś silną osobą i wiem, że nigdy się nie poddajesz, Hermiono, za co bardzo cię podziwiam. Dlatego nie płacz już, mała. – dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać. Oddech jej się wyrównał, a ręce przestały trząść. – Dzielna gryfonka – Łapa objął szatynkę, tarmosząc przy okazji jej włosy.
-Czy jest jeszcze cos jeszcze co muszę wiedzieć? – wyszeptała cichutko Hermiona – Chciałabym przemyśleć teraz to wszystko.
-Chciałam Ci tylko powiedzieć, kochaniutka – zwróciła się do niej pani Weasley – że na Święta jesteś mile widziana u nas w domu i na wakacje też. Póki nie dorośniesz możesz spokojnie u nas przebywać i nie to nie będzie żaden kłopot. – dodała szybko Molly, widząc, że szatynka już otwierała usta.
-I do mnie możecie z Harry’m wpadać czasem na Święta, nie obrażę się.- dodał wesoło Syriusz. Dziewczyna wyswobodziła się z uścisku mężczyzny i skierowała się ku drzwiom – Jakbyś czegos potrzebowała, Hermionko, to do mnie zawsze możesz się zwrócić o pomoc.
-Dziękuję –uśmiechnęła się miło – i dziękuję tez za tą rozmowę, mimo że chciałabym się dowiedzieć więcej o rodzicach.
-Innym razem coś tam poopowiadam – puścił jej oczko Syriusz, karcony spojrzeniem Lupina. Gryfonka wyszczerzyła zęby i wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Skierowała się na górę schodów, gdy nagle jakaś nitka dotknęła jej policzka. Dziewczyna złapała szybko przezroczysty, cieniutki sznureczek i powędrowała palcami wzdłuż nitki do dołu. Na podłodze leżało sztuczne ucho. Ale to nie było byle jakie ucho. Ucho Dalekiego Zasięgu – wynalazek bliźniaków Weasley. Hermiona z bijącym sercem popatrzyła się z bólem ku górze schodów, by zobaczyć widok, którego tak bardzo nie chciała zobaczyć. Na drugim końcu sznurka patrzyło na nią kilka par przerażonych i zawstydzonych oczu. Szatynka poczuła jak słone łzy znowu torują sobie drogę na jej policzkach. Zerwała sznureczek i cisnęła w kąt magiczne ucho. Z biegiem ruszyła na górę schodów, mijając jej przyjaciół, którzy starali się ją przeprosić, porozmawiać. Dziewczyna zatrzymała się przy swoim pokoju i popatrzyła na nich z wielkim smutkiem i żalem malującym się w każdym milimetrze jej czekoladowych tęczówek.
-Jak mogliście?
Szepnęła, po czym weszła do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Rzuciła się na łóżko, ponownie tego wieczoru, wybuchając płaczem.
Puf! Może troszkę nudno i krótko, ale ja dopiero wracam do siebie po kryzysie weny, więc zrozumcie, że ten rozdzialik nie będzie bum, fajerwerki, radość i dzikie tańce. Taki trochę smutas, ale miałam potrzebę napisania czegoś takiego, a wena nie sługa:/
5 komentarzy i rozdział w piątek!
~Kate