niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział VI

Wesołych Walentynek :) spełnienia w miłości tralalala i innych serduszek.
Rozdział, jak obiecałam, dodaję, ale mówię, że nad tym tekstem pracowała praktycznie moja cała grupa z obozu, bo jak to powiedzieli: "wciągnęli się i chcą napisać ze mną rozdział", a ja nie dałam rady ich powstrzymać:) więc prosimy o zrozumienie dla naszego początkującego talentu:')))
PS nie wierzę, że to już VI rozdział, a wyświetleń mam już 1400! Całuski przesyłam:)))


ROZDZIAŁ VI

Bliźniacy Weasley dla Harry’ego zawsze byli tajemnicą. Co się działo w ich głowach? I czemu zawsze oboje myśleli o tym samym, wiedzieli co zaraz zrobi lub powie drugi? To okularnika aż przerażało w pewnych momentach. Rozumiał, że są bliźniakami, że „to” działa jakoś inaczej, ale u nich ta telepatia była nad wyraz rozwinięta. Gdy zaprzyjaźnił się z Ronem i zaczął jeździć na wakacje do Nory, gdy się z nimi zakolegował, myślał, że wie czego się można się po nich spodziewać. Łajnobomby gdziekolwiek wybuchną, wiedziano, że to bliźniacy. Snape zmienił kolor włosów na niebieski? Bliźniacy. McGonagall biegnąca korytarzem? Pewnie po bliźniaków. Filch wyklinający gryfnów na całe gardło? Miał na myśli tak naprawdę bliźniaków. Ale tego, że oboje się zakochają w tak różnych od nich osobach, zaskoczyło Pottera bardzo. „Kto by pomyślał? George i Luna? Fred i Hermiona? A jednak” –myślał rozbawiony okularnik, patrząc na rudzielca skupionego na swoim kubku z piciem. Chłopcy siedzieli na dole i czekali. Każdy z nich milczał i czekał na reakcje George’a. Rudowłosy popatrzył zrezygnowany na resztę, nadal siorbiąc kakao. Wzniósł oczy ku górze i złożył ręce.
-Co ja mam zrobić, Merlinie!?
-No zaproś ją, proste- odparł Fred.- czemu ty w ogóle krzyknąłeś „moja”? Nie wiem, nie mogłeś się powstrzymać, czy co?
- Jakoś tak ładniej mi zabrzmiało…
-Dobra, chłopaki, podjęta decyzja – Harry wstał i oparł ręce o blat stołu – George zaprasza na randkę Lunę, a my mamy w tym pomóc. Wiem to i owo, ciocia Petunia nauczyła mnie choć trochę dobrych manier… Może nie nauczyła, po prostu wbiła do głowy, nie mogła sobie pozwolić, żebym coś narobił przy gościach. Musisz nauczyć się być gentelmanem. Komplementy, kwiaty itd… Ale w twojej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem będzie ... – brunet zmarszczył czoło, głęboko zastanawiając się. George popatrzył lekko przerażony na okularnika:
-Spokojnie, Harry wyluzuj, bo spinasz się za bardzo. Muszę się po prostu ogarnąć i powiedzieć: „Hej Lun, umówisz się ze mną…”
-Oszalałeś do reszty! – okularnik popukał się w czoło – Po takim występie musisz pokazać, że ci na niej zależy! Przepraszam Was, ale tyle komedii romantycznych ile ja się naoglądałem z ciotką Petunią, żaden z was nie obejrzał! Poza tym moją najlepszą przyjaciółką jest dziewczyna, więc w miarę wiem o co im chodzi – chłopak miał na myśli płeć piękną - i już wiem, co zrobisz! Musisz się ładnie postarać, bo wyjście z byle jaką odzywką będzie nie jak gentelman. Więc…
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! – oburzył się bliźniak.
-George, owszem będzie, jeśli chcesz, by Luna na ciebie jeszcze popatrzyła. – odpowiedział spokojnie Fred, uprzedzając Harry’ego, który już otwierał buzię. Rudowłosy posłał swojemu sobowtórowi nieznoszące sprzeciwu, ale również uspokajające spojrzenie. Kto jak kto, ale on umiał jako jedyny przemówić bratu do rozsądku.
-Dobra – bliźniak uniósł ręce w geście poddania – Co mam robić?
-Więc tak: Ron, leć po jakieś ładne kwiaty do ogródka –najmłodszy z Weasley’ów wybiegł z domu - Fred, idź poszukaj George’owi jakiś spodni, a ty George, lecisz po koszule, jakąś elegancką.
-Koszulę?! Co ja idę na spotkanie z Knottem?!
-George, zamknij się, zachowujesz się jak jakiś bachor. Gdzie twój romantyzm braciszku? Naprawdę nie wierzę, że jestem z tobą spokrewniony – Fred wykonał dramatyczny gest – Cały czas jestem zdania, że ktoś cie podrzucił. – dorzucił chłopak i uciekł na górę, zanim dosięgła go pięść bliźniaka.
 
-
Jak działamy, dziewczyny?
Hermiona patrzyła na Lunę i Gin. Blondynka bezradnie wzruszyła ramionami, a Ruda pewnie wyprostowała się i splotła ręce.
-To jasne, czekamy. Nic innego nie możemy zrobić. To on zawinił i on ma się obronić. Luna kochanie, nie patrz na mnie tak, na pewno cokolwiek zrobią jeśli kiedykolwiek George będzie chciał byś się do niego odezwała.
-A jak nie wiem no, to wszystko to był żart i teraz się ze mnie śmieją, bo ja na serio lubię George’a i zrobił mi nadzieję dla „ śmiechu”?
-Na pewno nie, takim chamem mój brat nie jest. Na pewno się postara prędzej czy później.
-Wlałabym, żeby to było prędzej. – szepnęła Luna. Nie czekały jednak długo. Zanim temat przeszedł z kłopotów miłosnych Lavender Brown na problemy Deana Thomasa, to pokoju wparował George elegancko ubrany z kwiatami w ręku. Momentalnie Luna pokryła się malutkim rumieńcem. Chłopak stał z bukietem, z którego kilka kwiatków spadło, sam był czerwony po uszy i nieśmiało się uśmiechał.
-Hej Luna… czy spełnisz mi ten…  ten … ten…?
-Zaszczyt! – dziewczyny usłyszały syk Freda zza drzwi.
-Właśnie! – Rudzielec odzyskał pewność siebie – Czy spełnisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na spacer? Proszę...- chłopak popatrzył błagalnie na blondynkę, która tylko kiwnęła głową. Bliźniak cały rozpromieniał – Zatem zapraszam, madame.
Dziewczyna wzięła wyciągniętą rękę chłopaka i zeszli razem na dół. Do pokoju oniemiałych gryfonek zza drzwi wślizgnęli się Fred, Harry i Ron. Dziewczyny patrzyły na nich z podziwem.
-No naprawdę się postaraliście. Udało się wam wepchnąć Geroge’a w koszulę! – zaklaskała kilka razy Hermiona.
-A to bardzo trudne zadanie – zaśmiała się Ginny.
-Przyznam nieskromnie, że to moja zasługa – Harry delikatnie się ukłonił. – Ciężko było, ale jakoś wyszło, ważne żeby tego nie zepsuł. A teraz co robimy?- okularnik omiótł spojrzeniem wszystkich milczących, jednak napotkał zalotny wzrok Ginny. Weasley’ówna wstała z łóżka i wzięła chłopaka za rękę i wyszli z pokoju. Zebrani popatrzyli zdziwieni po sobie.
-Co tu się przed chwilą stało ktoś mi powie? – Fred wydukał, patrząc na Hermionę i Rona.
-Odbiera mi kumpla, do jasnej ciasnej! - Ron dramatycznie popatrzył w kierunku drzwi, gdzie zniknął Harry i Ginny –Dobra, nieważne, idę zobaczyć co u rodziców, chyba się już obudzili. Mama powinna już coś ugotować.
-Ron, przed chwilą jadłeś śniadanie!
-Ale emocje wzbierają apetyt! A było tyle emocji, nie zaprzeczysz!
Rudzielec wyczłapał z pokoju. Fred popatrzył na Hermionę, która zapatrzyła się w podłogę. Podszedł i usiadł obok niej na łóżku. Lekko ją szturchnął łokciem.
-Nie jesteśmy parą – „Chociaż fajnie by było”- i nie musimy nic robić, jak Ginny z Harry’m – „Mam ochotę ją przytulić, a najlepiej pocałować!”- ale jeśli masz jakiś pomysł – „Czy jej usta zawsze tak diabelnie pięknie wyglądają”- możemy coś zrobić, bo zostaliśmy sami – „Błagam, zróbmy coś, chcę być jak najbliżej ciebie!’- co ty na to?
Dziewczyna jeszcze przez chwilę patrzyła na prześcieradło, po czym powoli przeniosła wzrok na Freda i popatrzyła mu w oczy.
-W sumie –„Jakie on ma oczy, zupełnie jak mleczna czekolada…”- wpadłam na pewien pomysł – „Mogłabym siedzieć z Tobą godzinami”- i jeśli chcesz –„Błagam, zgóóódz się, Fred!”- możemy to zrobić.
-Bardzo chętnie, jaki plan? -„O, tak! Udało się, chce ze mną być! Może lepsze słowo –przebywać- jak na razie…”
-Dobra, chodź ze mną! -„Zgodził się! O, tak!”. Gryfonka wstała i pociągnęła go za rękę. Oboje dosłownie zlecieli ze schodów i zatrzymali się przy drzwiach wyjściowych. Popatrzyła mu w oczy i mocniej ścisnęła rękę -Teraz skup się. Pójdziemy podglądać George’a i Lunę. Dalej się piszesz na to? W końcu najlepszym szpiegiem to ty nie byłeś.
-Panno Granger, nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie – powiedział Fred, świetnie naśladując głos profesor McGonagall. Dziewczyna tylko się roześmiała – Ale wracając, nie wiem czy wiesz, ale  masz do czynienia z najlepszym szpiegiem wszech czasów- bliźniak wypiął pierś, po chwili jednak dodał szybko- tamto się nie liczy. Poczekaj – Fred wychylił się przez okno, ale ani na sekundę nie puścił dłoni szatynki – Dobra, nasze gołąbeczki siedzą na ławce, a przed nimi się krzaki jakiś tam kwiatów mamy, tam najlepiej będzie się schować.
-Ale jak tam dojdziemy?
-Krzaki zaczynają się praktycznie z tyłu domu i ciągną się przez całe podwórko, więc przejdziemy w nich od tyłu.
-No to na co czekamy! Chodźmy! -Wyszli tyłem domu i zaczęli się przebijać przez krzaki. Fred pierwszy, a za nim Hermiona -Cholera Fred to róże!
-No to co?
-Yyy, no nie wiem… kolce?! Ty masz długie spodnie, a ja tu jestem w samej spódniczce!
-Cicho, ale posłuchaj mnie. Czy coś cię pokłuło już?
-No nie..
-Jakiś kolec cię dotknął?
-No nie…
- A dlaczego? Bo ci kwiatku drogę toruje, by nic ci się nie stało. A dokładnie przed ławką mamy już wyklepaną z George’em kryjówkę i jest tam miejsce dla dwóch osób, więc nie ma co się stresować. A teraz cichutko, zbliżamy się!
Gryfoni doszli do kryjówki i przykucnęli na ziemi. To prawda było tam zrobione miejsce, a kwiaty znajdowały się dość daleko od ciał gryfonów. Uważnie przypatrywali się George’owi i Lunie, którzy siedzieli na ławce i szeptali sobie coś do siebie. Z tego miejsca nie było nic słychać, ale przynajmniej mieli świetny widok. Jedna ręka gryfona obejmowała blondynkę, a druga trzymała dziewczynę za obie ręce. Ich twarze były dość blisko, ale na razie zatrzymali się chyba tylko na czułych słówkach.
-Fred… ale nie mów do mnie „kwiatku”.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko. „Przynajmniej nie wspomniała o tym, że nadal trzymam jej rękę! Tylko się nie poć, Fred, nie poć! To przerażające, ale dawno nie czułem się w ten sposób kiedy jakakolwiek dziewczyna trzymała mnie za rękę. Co się z tobą dzieje, Fredzie Weasley?”
-Spoko… kwiatku.
Dziewczyna popchnęła lekko Freda, jednak dla chłopaka, który kucał na palcach „lekkie szturchnięcie” oznaczało utratę równowagi. Chłopak przewalił się, pociągając za sobą szatynkę, która wylądowała na jego torsie.
-Fred!
Chłopak tylko przyłożył palec drugiej ręki do ust, nakazując szatynce być cicho. Popatrzyli przerażeni na zakochaną parę, która dalej była sobą zajęta i nie zwróciła uwagi na nic w około. Odetchnęli z ulgą. Hermiona popatrzyła na Freda, na którym teraz leżała.
-Co teraz?
-Wiem, że to zabrzmi jak jakiś słaby podryw, ale sądzę, że powinniśmy zostać w tej pozycji, bo jak zrobimy już większy ruch w postaci powrotu na miejsce, to już nas mogą zobaczyć, więc chyba musimy tak zostać.
-Hmm.. No chyba nie mam innego wyboru… - szepnęła gryfonka, jednak była bardzo zadowolona sytuacją w jakiej się znalazła.
-Poza tym przyznaj, jestem bardzo wygodny.
Dziewczyna posłała chłopakowi mordercze spojrzenie, na co on tylko uśmiechnął się szelmowsko(„Jak on uroczo się uśmiecha”), doprowadzając policzki szatynki do pokrycia się różowym kolorem(„Jest śliczna z tymi rumieńcami”). Jednak popatrzyli się z powrotem na zakochaną parę.”W końcu po to tu przyszliśmy, ogarnij się Weasley/Granger!” –pomyśleli. George i Luna sprawiali wrażenie jakby nic nie dostrzegali oprócz siebie. Dziewczyna cały czas siedziała z rumieńcem, co chwila przerywała rozmowę cichym śmiechem.  Hermiona uśmiechnęła się.
-Jak oni cudownie razem wyglądają. Kiedy tak George ją polubił? Przecież jeszcze nie dawno śmiał się z niej i dokuczał jej.
-Jesteś najmądrzejszą dziewczyną w całej szkole i jaką kiedykolwiek spotkałem i jeszcze tego nie pojęłaś?- Hermiona jeszcze bardziej się zarumieniła i miała nadzieję, że Fred tego nie zobaczył. Jednak się myliła. Chłopak uśmiechnął się – Chłopcy dzielą się na dwie grupy. Jedni, by poderwać dziewczynę są dla niej niemili, dokuczają jej, by w ten sposób zwrócić uwagę, czytaj: George – szatynka zachichotała – Drudzy są bardziej klasyczni, są mili, komplementują i wiesz… tak się zachował okularnik wobec naszej malutkiej Ginewry. Proste?
-Proste. Czyli co mam rozumieć, że Malfoy mnie kocha? –gryfoni starali się powstrzymać wybuch smiechu, by nie zdradzić swojego położenia.
-No dobra, są wyjątki –szepnął rozbawiony rudzielec. Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwało chrząknięcie:
-A ty do jakiej grupy należysz, Fred?
-Ja?- chłopak się zastanowił. Dla Hermiony mógł należeć do obu grup, każdy sposób, by z nią przebywać, robić razem cokolwiek był idealny – Wiesz, ja chyba należę do obu grup. Jestem tak po środku.
-A masz teraz jakąś dziewczynę na oku?
Hermiona przygotowała się na odpowiedz. Liczyła na to, że chłopak zaprzeczy, żeby mogła mieć chociaż jakąś szansę, nadzieję, ale i tak wiedziała, że nie ma co się cieszyć. Nie sądziła, że ktoś taki jak on chciałby dziewczynę taką jak ona. Byli jak ogień i woda, jak niebo i ziemia, jak… -szatynce zabrakło porównań-… jak Snape i szampon!  Fred zastanawiał się nad odpowiedzią. Powiedzieć tak czy nie? Zaryzykował.
-Jest taka jedna dziewczyna… Bardzo mi na niej zależy, ale boję się z nią pogadać, bo co jeśli ona mnie wyśmieje?
Szatynka poczuła jak jakaś malutka szpileczka wbija się w serce. „Czego innego się spodziewałaś, idiotko?! Narobiłaś sobie jakiś nadziei, a teraz co? Jedyne co mogę zrobić to go pocieszyć, jaka dziewczyna by go wyśmiała? Zazdroszczę jej.” Fred czekał na reakcję dziewczyny. Jedyne co usłyszał to głośny wdech dziewczyny i jedyne co poczuł to chłód w ręce, która szatynka puściła. Od razu się znienawidził. Jak mógł na to pozwolić?! Teraz pewnie gryfonka myśli, że może ma jakąś inną na oku, a ją traktuje tak po prostu dla zabawy. „Co ty znowu narobiłeś, Fredzie Weasley?!”
-Zaryzykuj, powiedz jej to. Większość dziewczyn w Hogwarcie się w tobie podkochuje, a jeśli cię wyśmieje będzie po prostu głupia.
-O nie, ona na pewno nie jest głupia. Jest inteligenta, czuła, zabawna. Ona nie jest jak większość dziewczyn, jest  jedyna w swoim rodzaju.
-Skoro taka jest, to co masz do stracenia? – głos prawie uwiązł dziewczynie w gardle.
-Przyjaźń na pewno, chociaż nie wiem czy to co jest pomiędzy nami można tak nazwać. Raczej kolegowanie się. To jest straszne, chcę ją zyskać, ale zarazem mogę ją tez stracić.
-Zazdroszczę.
-Czego? – zdziwił się chłopak.
-Że nikt tak o mnie nie mówi. Że wiesz… nikomu się nie podobam.
„Jak bardzo się mylisz Mionka…”.



Witam, witam jeszcze raz. Dodaję szybko walentynkowe wyzwanie. Jeśli pojawią się 4 komenatrze to następny rozdział będzie w środę:))
~Kate

12 komentarzy:

  1. 😍😍😍 Brak słów 😍😍😍
    Świetny, cudowny, mega, ciekawy, zacny, genialny i reszta epitetów:D
    Co prawda nie obchodzę walentynek, a dzień chorych psychicznie... Ale życzę ci ich miło spędzonych;)
    Nie potrafię komentować, wiem.
    Z powodu braku tej umiejętności pozostaję mi tylko czekać...
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A według mnie cudnie komentujesz:') dziękuję bardzo i miłego dnia chorych psychicznie:'

      Usuń
  2. O matko... super rozdział, nw co mam napisać, świetnie piszesz ^^ czekam na kolejny i życzę weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesołego dnia singli. Jupi 😊
    Super rozdział 😊 Ooo, tak soł słit 😍
    Weny i czekam na nexta
    Pozdrawiam RosalieIris 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mówisz soł słit, to musi być soł słit:')) dziękuję haha:))

      Usuń
  4. Ochhhhh, ale boski rozdział !!!!! Nigdy za bardzo nie przepadałam za Fremione, ale Twoje jest po prostu boskie !!!!

    Zapraszam do siebie : http://opowiadaniaoptymistki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż boskie? Oj, nie wierzę, ale się rumienię:)) na pewno do Ciebie zajrzę:) dzięki:))

      Usuń
  5. Po przeczytaniu tego rozdziału mam wrażenie, że Fredowi i Hermionie ktoś zawiązał czarną opaskę na oczach, zamknął ich piwnicy i postawił między nimi dziesięciometrowy mur. Jak oni mogą nie widzieć tego, że tak się sobie podobają? Miłość podobno oślepia, może dlatego :) Przeczytałam te 6 rozdziałów które na razie są z zapartym tchem. Strasznie podoba mi się twój pomysł na Fremione i jestem bardzo ciekawa co z tego wszystkiego wyjdzie. Teraz pytanie, co ja będę robić? Już wiem! Czekać na rozdziały! :) Fred w twoim opowiadaniu jest taki słodki i troskliwy. Naprawdę skrada moje serce. No i Hermiona, która prawie w ogóle nie odbiega od kanonu! Podoba mi się także twój pomysł z połączeniem George'a z Luną.
    Mam kolejne pytanko: Wiesz ile może rozdziałów będzie mieć na oko twoje Fremione? Czy raczej jeszcze tego nie planowałaś? Dla mnie mogłoby być nawet 1000 i pewnie by mi to nie wystarczyło, ale pytam tak z ciekawości ;)
    Życzę inspiracji i z utęsknieniem czekam na nowy rozdział.

    ~Astrum Confusa
    fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ! Aż miło się czyta:)
      Cieszę się, że udało mi się w miarę zostawić naszą pannę Granger w kanonie:)
      Co do rozdziałów to zupełnie nie wiem. Nie planuję, po prostu zobaczę na ile mnie stać, ale postaram się Was zadowolić ilością rozdziałów:')

      Usuń
  6. Łooooooooooo matuchno, na gacie Merlina i cały zapas czekoladowych żab! To jest po prstu.....GENIALNE! Stop, to zabrzmiało za mało efektownie, daletgo dla zwiększenia wydźwięku, przesylabizuję GE-NIAL-NE!
    Stanowczo ten rozdział jest moim ulubionym! Wyszedł Ci po prostu perfekcyjnie. Popieram swoją przedmówczynię - jak można byc tak ślepym na uczucia drugiej osoby! Z jednej strony mam wpaśc tam, złapac ich za głowy i zmusić, żeby się pocałowali, a z drugiej to jak się tak miotają ze swoimi uczuciami jest takie słodkie <3
    Cóż więcej mogę powiedzieć!Pisz, pisz i jeszcze raz PISZ :D
    Pozdrawiam i jak najwięcej weny życzę ;)
    Twoja wierna czytelniczka
    Marta Weasley
    http://fremione-w-otchlani-marzen.blogspot.com/

    i

    http://tworcakremowki-namieszlgranger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, skoro aż czekoladowe żaby przywołałaś w komentarzu, to naprawdę muszą Ci się podobać moje bazgroły! Dziękuję bardzo <33
      Na razie z weną nie jest źle, mam nadzieję, że się utrzyma :) a ja czekam na rozdziały u Ciebie:))

      Usuń