poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział IX

Bum cyk cyk, weny twórczej wielki come back!
Dziękuję bardzo za Wasze wszystkie komentarze, które zmotywowały mnie do pracy! Naprawdę, mam wrażenie, że wstąpiły we mnie nowe siły. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Ale zanim przeczytasz rozdział, mój drogi czytelniku, mam dla Ciebie kilka wskazówek.
1. Musiałam zmienić troszeczkę kilka rzeczy i rodzice Hermiony oboje byli aurorami.
2. Zmieniłam troszeczkę otoczenie akcji:)

I teraz kilka, ważnych powodów, dla których rozdział jest już dzisiaj ! A więc:
1. właśnie wybiło 3000 wyświetleń! DZIĘKUJĘ KOCHANI<3
2. Mój kochany Leonardo wygrał Oscara, jupi jupi jupi!
3. Niestety nie jest tak kolorowo, bo moja najukochańsza aktorka (po której mam moją nazwę) nie dostała nagordy:( a mianowicie Kate Winslet nie może się cieszyć złotym Oscarkiem:'( ale przynajmniej Leo wygrał<3
Nie przedłużając, oto rozdział.


ROZDZIAŁ IX

W połowie wakacji cała rodzina wraz z Hermioną i Harry’m przenieśli się do domu Syriusza Blacka, który był Kwaterą Główną Zakonu Feniksa. Okazało się, że to tajna organizacja przeciwko Voldemortowi. Dzieci pomagały tam w sprzątaniu całego domu, ale na posiedzenia Zakonu zostali wypraszani, co bardzo się im nie podobało. Tak jak zawsze dorośli zamknęli się w kuchni na dole, a młodszych wysłali na górę. Hermiona siedziała na ziemi, czytając książkę. Ku jej ogromnemu zadowoleniu Syriusz miał wielką bibliotekę, pełną ciekawych lektur. Harry, Ginny, Ron i Fred grali w Eksplodującego Durnia, a George skrobał coś na kawałku papieru. Ginny popatrzyła się na niego z nadzieją:
-George? Przyłączysz się do nas może? –chłopak tylko popatrzył na nią i pomachał przecząco głową, po czym znów zaczął coś zawzięcie skrobać na pergaminie. –Co ty tam tak zapisujesz?
-Listy do Luny pisze nasz romantyk! – Fred zapiał jak operowy śpiewak, łapiąc się za serce. Po czym głośno roześmiał się, a za nim reszta gryfonów oprócz zaczytanej szatynki. George tylko wymruczał coś na znak zaprzeczenia, ale co miał zaprzeczać? Do dziewczyny codziennie pisał listy, które wysyłał potem pan Weasley z Ministerstwa, ponieważ to było zbyt niebezpieczne wysyłać z Grimmauld Place. Bardzo tęsknił za blondynką, podobnie jak ona za nim, co wyrażała w swoich listach.  Hermiona podniosła wzrok znad zapisanych drobny makiem stronic i popatrzyła na rudzielca, uśmiechając się miło. Uważała, że z Luną niesamowicie do siebie pasują. Rozmyślanie nad ową parą przewał Alastor Moody, jeden z członków Zakonu Feniksa, który wszedł do pokoju dzieci:
-Jak tam u was, moje kochane dzieciaczki? – wszyscy popatrzyli się zdziwieni na aurora. Kto jak kto, ale on nie należał do osób wylewnych i stwierdzenie „moje kochane dzieciaczki” nie pasowało do niego. Zmierzył swoim szklanym okiem całą zaskoczoną gromadkę i prychnął jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. – Nie przyszedłem tutaj na jakąś pogadankę. Molly kazała być miła, nie szczerz się tak Potter, to ostatni raz kiedy usłyszeliście ode mnie takie słowa. Przyszedłem tylko po Granger.
-Przepraszam? – szatynka zapytała się zaskoczona.
-Nie przepraszaj, tylko ruszaj się, wszyscy na ciebie czekają. Odstaw tą książkę i chodź.
Hermiona posłusznie wstała i rzuciła ostatnie zdziwione spojrzenie przyjaciołom, którzy tylko wzruszyli ramionami. Szalonooki przepuścił ją w drzwiach i sam mierząc jeszcze swoim przerażającym wzrokiem pozostała trójkę gryfonów, zatrzasnął drzwi. Dziewczyna czekała na niego na korytarzu. Ten tylko prychnął znowu niezrozumiałe słowa i kazał szatynce iść na dół. Gryfonka ostrożnie stąpała po skrzypiących schodkach. Myśli jak rozszalałe biegały jej po głowie, a na plecach poczuła stróżkę potu, powoli spływającą wzdłuż kręgosłupa. Połknęła głośno ślinę. Co chciał od niej Zakon? Po co była im potrzebna? Żadna racjonalna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Alastor cały czas za nią szedł, co potwierdzały tylko głuche stuknięcia o podłogę jego drewnianej nogi. Hermiona mogła przysiąc, że czuje na sobie palący wzrok szklanego oka aurora.  Dochodzili już do drzwi kuchni skąd było słychać podniesione głosy. Gryfonka rozpoznała głos ojca chrzestnego Harry’ego, czyli Syriusza Blacka, a także państwa Weasley i Remusa Lupina, również przyjaciela Syriusza i ojca Harry’ego. Krzyki były dość stłumione przez drzwi, ale można było się domyśleć, ze ostatnia trójka jest przeciwna poglądom Blacka, który musiał się z tego powodu awanturować. Zapukała, ale nikt jej nie usłyszał. Moody tylko pokręcił głową i bez żadnych skrupułów otworzył drzwi na oścież, wchodząc do środka i przerywając przy okazji Blackowi.
-Ona ma prawo wiedzieć! – mężczyzna zamrugał kilka razy i popatrzył się miłym wzrokiem na nowoprzybyłą szatynkę. Jego ton głosu od razu się zmienił. – Cześć Hermiono.
-Dzień dobry wszytskim. –gryfonka uśmiechnęła się miło, patrząc na resztę Zakonu. Syriusz siedział samotnie u szczytu stołu, a palcami wystukiwał jakiś rytm o własne kolana. Lupin nerwowo zaciskał kciuki, a wzrok miał zamglony, mimo to na jego twarzy pojawił się cień wymuszonego uśmiechu. Obok Remusa siedziała Nimfadora Tonks, której wściekle różowe włosy teraz były lekko różowe, jakby zawstydzone. Artur Weasley stał przy drugim krańcu stołu, obejmując panią Weasley, która uśmiechnęła się najszczerzej jak umiała do szatynki. Bill i Fleur siedzieli w kącie, a Kingsley stał oparty o jakąś szafkę. Szalonooki kilka razy tupnął swoją drewnianą nogą, zwracając na siebie uwagę.
-Zostają tylko najbliżsi reszta won, nie róbmy sztucznego tłumu.- Auror przejechał wzrokiem po zebranych. Syriusz zerwał się z miejsca.
-Ja zostaję!
-O nie, Łapo, jeszcze… - zaczął powoli Lupin.
-Jeszcze co?! Jeszcze co?! Zostaję, powiedziałem! Nie pozwolę, byście namieszali Hermionie w głowie! Poza tym czuję się za nią odpowiedzialny i nie pozwolę, by jakieś imbecyle…
-Black! – zagrzmiał Moody, uprzedzając Lupina, który już otwierał usta – Zostaje Molly, Artur, Lupin, ponieważ on ma większość informacji…
-A ja to co?! Mam pusto we łbie?!
-Syriuszu! – uniósł się Remus. – Zostaniesz, jeśli się uspokoisz. – mężczyzna mruknął tylko cos pod nosem i usiadł na miejscu. – Dobrze, więc zostaje nasza czwórka i Hermiona, a wy idźcie do pokoju obok.
Szuranie krzeseł, tupot kilku par stóp,  trzask drzwi i zostali sami. Gryfonka popatrzyła się podejrzanie na zebranych. Państwo Weasley wyczekująco patrzyli się na Lupina, a Syriusz skupił swój wzrok na krawędzi stołu. Niezręczną ciszę przerwała Molly Weasley:
-Remusie, powiedz o co chodzi.
-Czy cos się stało?- zapytała szatynka z nutką ciekawości w głosie, skutecznie stłumionej przez strach. Lupin skierował na nią swoje zielone oczy przepełnione smutkiem. Głośno westchnął.
-Hermiono, może zacznę od tego, że… całe dzisiejsze spotkanie Zakonu dotyczyło twojej osoby. Wiele dyskutowaliśmy na twój temat i doszliśmy do wniosku, za prośbą Dumbledore’a, że musimy udzielić ci kilka informacji, których wcześniej nie wiedziałaś. Może zacze od tego, że Hermiono, chodzi o to, że my wiemy, cały Zakon wie o tobie i o twoich rodzicach, i siostrze. – dziewczynie nagle zaschło w gardle. Czuła się jakby wielka, koścista ręka zaciskała się na jej płucach, uniemożliwiając oddychanie. Nie wiedziała czy jest bardziej przerażona, czy zdziwiona. Remus kontynuował swoim spokojnym głosem – Twoi rodzice należeli do nas, do Zakonu Feniksa. Dumbledore uznał, a my się z nim zgadzamy, że nie powinnyśmy podawać ci ich nazwisk.
Lupin popatrzył współczująco na szatynkę. Łzy zaczęły same kapać z oczu, a usta niebezpiecznie drgać. Przez całe życie była okłamywana, a teraz gdy poznała prawdę, nie chcą jej powiedzieć kim byli jej biologiczni rodzice. Wielki żal i smutek powoli ogarniał dziewczynę od środka, obezwładniając każdą komórkę ciała szatynki. Miała ochotę wstać i krzyczeć, ale zarazem miała też ochotę usiąść i płakać, odsunąć się, uciec od tego zakłamanego świata. Szloch wzbierał na sile, wprawiając całe ciało dziewczyny w drgania.  Poczuła jak czyjeś silne ramiona obejmują ją, a czyjaś dłoń głaszcze jej napuszone włosy, próbując uspokoić łkanie.
-To co robicie, to wielki błąd, Lupinie – powiedział powoli Łapa, przytulając cały czas płaczącą gryfonkę do piersi – Hermiona powinna wiedzieć! Ma prawo, by po tylu latach dowiedzieć się chociaż jak się nazywali jej prawdziwi rodzice! –Syriusz podniósł głos.
-Black, dobrze wiesz, że to dla jej bezpieczeństwa! Sam-Wiesz-Kto…
-Voldemort, Lupin, ona ma na imię Voldemort. – wtrącił Syriusz, powodując lekkie wzdrygnięcie przyjaciela i państwa Weasley. – A co nasz kochany Voldzio może jej zrobić?! Przez tyle lat nie skojarzył jej z jej rodzicami, których sam zabił! A teraz nagle go oświeci, czy co?! – Hermiona na wzmiankę o Czarnym Panu, zabijającym jej rodziców, znów zaniosła się płaczem, wtulając się jeszcze bardziej w starą koszulę Łapy. – Hermionka powinna wiedzieć, mówię po raz ostatni.
-Niestety, Syriuszu, musisz uszanować decyzję Dumbledore’a, nawet jeśli się z nią nie zgadzasz.
-Prędzej czy później dowie się prawdy, nie zajmie jej długo, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, Remusie – powiedział Łapa, patrząc na przyjaciela –Jest dokładnie taka sama jak Mar…
-Black! –krzyknęła razem cała trójka, przerywając mężczyźnie.
-Nie róbcie z tego takiej afery! Jest dokładnie taka sama jak ona, a ciekawość i zaradność również odziedziczyła po niej. Nie widzicie? Przecież z charakteru to cała ona. -dodał już spokojnym tonem mężczyzna, po czym usadowił dziewczynę na krześle, a sam usiadł naprzeciw niej, ściskając jej ręce – Hermiono, posłuchaj mnie teraz proszę. – szatynka podniosła zapłakany wzrok na Blacka. - Nie powiem, że wiem jak się czujesz, bo ja nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Jedyne co mogę powiedzieć, to musisz być dzielna, musisz jakoś to przetrwać. –Syriusz poprawił niesforne pasemko włosów dziewczyny, wkładając je za ucho -Może to być trudne, ale ja wierzę, że dasz radę, bo jesteś silną osobą i wiem, że nigdy się nie poddajesz, Hermiono, za co bardzo cię podziwiam. Dlatego nie płacz już, mała. – dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać. Oddech jej się wyrównał, a ręce przestały trząść. – Dzielna gryfonka – Łapa objął szatynkę, tarmosząc przy okazji jej włosy.
-Czy jest jeszcze cos jeszcze co muszę wiedzieć? – wyszeptała cichutko Hermiona – Chciałabym przemyśleć teraz to wszystko.
-Chciałam Ci tylko powiedzieć, kochaniutka – zwróciła się do niej pani Weasley – że na Święta jesteś mile widziana u nas w domu i na wakacje też. Póki nie dorośniesz możesz spokojnie u nas przebywać i nie to nie będzie żaden kłopot. – dodała szybko Molly, widząc, że szatynka już otwierała usta.
-I do mnie możecie z Harry’m wpadać czasem na Święta, nie obrażę się.- dodał wesoło Syriusz. Dziewczyna wyswobodziła się z uścisku mężczyzny i skierowała się ku drzwiom – Jakbyś czegos potrzebowała, Hermionko, to do mnie zawsze możesz się zwrócić o pomoc.
-Dziękuję –uśmiechnęła się miło – i dziękuję tez za tą rozmowę, mimo że chciałabym się dowiedzieć więcej o rodzicach.
-Innym razem coś tam poopowiadam – puścił jej oczko Syriusz, karcony spojrzeniem Lupina. Gryfonka wyszczerzyła zęby i wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Skierowała się na górę schodów, gdy nagle jakaś nitka dotknęła jej policzka. Dziewczyna złapała szybko przezroczysty, cieniutki sznureczek i powędrowała palcami wzdłuż nitki do dołu. Na podłodze leżało sztuczne ucho. Ale to nie było byle jakie ucho. Ucho Dalekiego Zasięgu – wynalazek bliźniaków Weasley. Hermiona z bijącym sercem popatrzyła się z bólem ku górze schodów, by zobaczyć widok, którego tak bardzo nie chciała zobaczyć. Na drugim końcu sznurka patrzyło na nią kilka par przerażonych i zawstydzonych oczu. Szatynka poczuła jak słone łzy znowu torują sobie drogę na jej policzkach. Zerwała sznureczek i cisnęła w kąt magiczne ucho. Z biegiem ruszyła na górę schodów, mijając jej przyjaciół, którzy starali się ją przeprosić, porozmawiać. Dziewczyna zatrzymała się przy swoim pokoju i popatrzyła na nich z wielkim smutkiem i żalem malującym się w każdym milimetrze jej czekoladowych tęczówek.
-Jak mogliście?
Szepnęła, po czym weszła do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi. Rzuciła się na łóżko, ponownie tego wieczoru, wybuchając płaczem.




Puf! Może troszkę nudno i krótko, ale ja dopiero wracam do siebie po kryzysie weny, więc zrozumcie, że ten rozdzialik nie będzie bum, fajerwerki, radość i dzikie tańce. Taki trochę smutas, ale miałam potrzebę napisania czegoś takiego, a wena nie sługa:/
5 komentarzy i rozdział w piątek!
 ~Kate

15 komentarzy:

  1. Nowy rozdział! Jupi, jupi, jej!
    Zacznę może od tego, że mam ochotę ogólnie płakać i jeszcze mi doprawiłaś sytuacją Hermiony :( Współczuję jej. Może nie doświadczyłam tego samego, ale wielu innych niefajnych rzeczy...
    Zabolało mnie też to, że jest Syriusz, który zapewne umrze. :'(
    Jakaś ty okrutna! (i tak Cię kocham ;))
    Rozumiem, że czasami napiszesz coś smutnego. U mnie jest tak prawie zawsze, bo sama jestem ogólnie smutna.
    Ale ten komentarz nie ma ładu i składu. ,,Fredzie Weasleyu!... To znaczy, kochaniutka, Alice, idź spać..." (przeczytałaś głosem Molly? XD)
    Kończę przynudzać, czekam do piątku i pozdrawiam! ;)
    Alice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie umrze, zobaczymy co się w tej mojej wrednej głowie zrodzi, hehe:)
      Tego nie da się nie przeczytać głosem naszej kochanej pani Weasley! :')

      Usuń
  2. Boże nareszcie jestem taka szczesliwa że nareszcie się pojawił. Prosze abyś nawet jak nie bedzie tych 5 komentarzy dodała nowy. Weny zycze i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) rozdział już jest, spełniliście warunki!;)

      Usuń
  3. Nie mogłam wytrzymać na lekcji gdy zobaczyłam nowy rozdział ^^
    Ciekawi mnie jak nazywali się rodzice Hermiony i kto przyjdzie ją pocieszyć i przeprosić (mam nadzieję,że Fred)
    Czekam na kolejny i weny ^^
    ~gwiazdeczka☆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję<3 ale czuję się też okropnie, że odciągam Cię od lekcji:') ucz się ucz dziecinko!:')))

      Usuń
  4. Od czego tu zacząć? Okej, może od tego, że jestem po drzemce (och, jak dobrze, że coś takiego istnieje, bo po szkole wyglądam jak żywy trup - serio!) i mój komentarz może być bardzo chaotyczny, bo jeszcze nie wróciłam do końca z krainy snów. Zacznijmy od początku:
    Czuję się zaszczycona, że mój komentarz był jednym z tych które cię zmotywowały. Naprawdę miło to słyszeć, choć to co napisałam było szczerą prawdą ;) Uwielbiam Leonardo i bardzo mu kibicowałam, bo siedziałam w nocy i oglądałam Galę Oscarów w internecie. Kiedy go wywołali zeskoczyłam z kanapy i zaczęłam śpiewać (chicho, ale jednak, bo wszyscy w domu spali) "Dostałeś Oscara, Arnie, masz go Arnie" Dlaczego "Arnie?" Bo moim zdaniem powinien dostać już Oscara za rolę w filmie "Co gryzie Gilberta Grape'a. Zagrał tam fenomenalnie! Też lubię Kate Winslet, ale ja kibicowałam w tej kategorii Saoirse Ronan. Ona też nie dostała Oscara, więc łączę się z tobą w bólu.
    Zaskoczyłaś mnie jak... No nie wiem jak! Bardzo? Bardzo Bardzo? No jestem zaskoczona! Ta-da! Proszę o fanfary! To brzmi prawdopodobnie? Mózgu mój drogi wracaj z krainy snu, bo nie mogę bez ciebie napisać dobrego komentarza! Załóżmy, że tego ostatniego nie słyszałaś. Albo nie, nie czytałaś. Czy gadanie do siebie jest symptomem wariactwa? Chyba tak. Dobra nie ważne. Nie przepadałam za książkowym Syriuszem (tak, zostanę za to zjechana z góry do dołu, ale to moja opinia), bo był takim trochę wyrośniętym dzieckiem. Ja wiem, że martwił się o Harry'ego i w ogóle, ale sądzę za często traktował go jak Jamesa. 12 lat w Azkabanie na pewno nie było lekkie, ale Syriusz to po prostu taki mężczyzna którego nikt nie nauczył dorosłości. Rodzina nim się nie interesowała, nie miał miłości swojego życia, a jego jedynym autorytetem był jego stary kumpel James. Tak postrzegam kanoniczną postać Syriusza. Twoja interpretacja podobała mi się bardziej, bo mimo, że Hermiona nie jest z nim spokrewniona (a może jest O.O? Zobaczymy co taj jeszcze wymyślisz) ani nic, to zachował się względem niej jak ojciec? Tak, to mi ewidentnie wyglądało na ojcowską miłość, choć no wiadomo, że to nie on jest jej ojcem (Ej, ale to nawet fajny pomysł). Przez chwilę myślałam, że masz zamiar zrobić coś takiego jak "Hermiona córką Lorda Voldemorta" czego naprawdę unikam, bo po prostu za czymś takim nie przepadam, ale przypomniałam sobie, że napisałaś na początku "rodzice Hermiony oboje byli aurorami", a Voldemort aurorem to jak spotkać kozę w mieście... Eee... Nieważne. Te moje porównania są takie genialne, tak... Zżera mnie ciekawość od środka kto to może być rodzicami naszej kochanej Hermiony i nie mogę się doczekać, żeby się tego dowiedzieć! No normalnie mam ochotę zbesztać Dumbledore'a za to, że zakazał im tego powiedzieć! AWGRRRR! (To miał być odgłos złości, a wyszło jak coś z piratów typu "Hej ho, na pokład by się szło!" No genialnie, mózgu genialnie, ciągle mnie zaskakujesz.
    Te uszy dalekiego zasięgu - NO JAK ONI MOGLI?!NO MAM OCHOTĘ RZUCIĆ W NICH WSZYSTKICH UPIOROGACKIEM!
    To by było chyba na tyle. Za powyższy komentarz odpowiada mój mózg, który zrobił sobie wakacje, więc...
    Pozdrawiam i życzę weny/inspiracji/natchnienia razy trzy i czekam na kolejny rozdział ^^
    ~Astrum Confusa
    fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, czyli nie tylko ja oglądałam Oscary w nocy! Za rok oglądamy razem!:') a jak zobaczyłam, że Leo wygrał to muszę przyznać, ale cicha nie byłam:) cały domu obudziłam haha:')
      Powiem w ten sposób - dobrze określiłaś Syriusza, no bo taki on był, co tu ukrywać:/ ale ja właśnie za to go kochałam! Za to, że był takim zmęczonym i doświadczonym życiem człowiekiem, który mimo przeszkód podchodził do niego lekko, z taką werwą:)
      Raczej nie zrobię z nich rodzinki, bo kiedyś już się spotkałam z czymś takim (nawet to było fremione!), więc pomyślałam, że nie będę ściągać:) a Hermiona córka Voldemorta na pewno tu nie grozi, bo uważam, że takie modyfikacje to już pewna przesada!:')
      Dziękuję za komentarz<3

      Usuń
  5. Więc tak...
    Chce spać, więc pozwól, że skomentuję jutro 😉
    Pozdrawiam RosalieIris 😊
    Poprawka, jest już po północy, a więc skomentuję dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak obiecałam komentuję 😊 Super rozdział 😊 Błagam nie zabijaj Syriusza!!! Niech on żyje albo chociaż zrób z niego posąg i obrazy. Tak wiem, ta scena będzie za jaaaakiś czas, no ale... Ależ chce wiedzieć kim i jacy będą/byli rodzice Mionki 😁
      Weny i czekam na nexta
      Pozdrawiam RosalieIris

      PS tak jakoś mi się zdaję że do końca tygodnia teoretycznie powinien pojawić się u mnie i Alice rozdział 😊
      Ponownie pozdrawiam 😁

      Usuń
    2. Cieszę się, że Ci się spodobało! :) co do rodziców Miony to nadal mam wielkie koncepcje i aż nie wiem na co się zdecydować:') ale to później:)
      Czytałam rozdział i cudowny!

      Usuń
  6. Przepraszam !!!! Nie zabijaj mnie, że dopiero teraz komentuję, ale lenistwo wygrało.
    Rozdziała był cudowny sama jesteś nudna, co racja to racja, trochę króko, ale ja akurat nie mam prawa żeby ci to wypominać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenistwo to mój odwieczny wróg, więc jestem w stanie zrozumieć Twoją klęskę!:') dziękuję haha<3

      Usuń
  7. Ahoj!
    Lestrange zrobiła sobie ferie od komentowania...Brawo, po prostu brawo. Niestety, szkoła moim boginem. Książki, książki, książki, książki...co będzie w gimnazjum? Na razie (jak to mawiała Stacy Ohara z "Przeminęło z Wiatrem") "teraz jestem zbyt zmęczona, pomyślę o tym jutro". Dosyć gdakania.
    Co do tego rozdziału mogę napisać tylko dwa słowa:
    Syriusz<3 i Głupki.
    Taak. Syriusz w tym rozdziale podbił moje serce. Był taki kochany i opiekuńczy. Ubóstwiam go w wersji młodszej, ale chyba będę w stanie porzucić tą miłość i przenieść ją na Twojego Syriusza. Jest naprawdę fantastyczny <3. Ta tajemnicza "Mar.." hmm. Jestem ciekawa czy stworzyłaś fikcyjną postać, czy na prawdę była ona w Zakonie. Poszperam trochę w internetach i sprawdzę. Jak nie będzie tam żadnej "Mar...", to założę, że ją wymyśliłaś.
    Och...te uszy. Biedna Hermiona.
    Nie zanudzam tylko lecę dalej, bo wiesz...ta moja ciekawość :).
    Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  8. Perfecto! No i co tu więcej dodać, życzę mocy w turbinie weny!

    fremionestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń